Strona główna » Narodziny nowych gwiazd?! Włoska dominacja, a w Polsce po „staremu”…

Narodziny nowych gwiazd?! Włoska dominacja, a w Polsce po „staremu”…

inf. własna

fot. PressFocus

Rok 2025 dobiega końca. W siatkówce mężczyzn w tym czasie wiele się wydarzyło. Polska żyła historią Bogdanki LUK-u Lublin, a także kolejnym medalem biało-czerwonej kadry. To jednak nie jedyne głośne wydarzenia, a na świecie niespodzianek tym bardziej nie brakowało.

Kosmiczny sezon, kosmiczne rekordy!

Sezon 2024/2025 w PlusLidze należał do jednych z najlepszych! Fakt, że ekstraklasę opuszczały aż trzy zespoły, spowodował, że stawka była niezwykle wyrównana, a kluby nie szczędziły na wzmocnieniach. Ostatecznie pechowcami okazały się GKS Katowice, Stal Nysa oraz Nowak-Mosty MKS Będzin. Cała Polska żyła jednak Bogdanką LUK Lublin i tą całą niebywałą opowieścią, którą raczyć będą się kolejne pokolenia fanów polskiej siatkówki.

Najpierw w Lublinie zbudowano giganta, a strzałem w dziesiątkę okazało się sprowadzenie do Polski Wilfredo Leona. Bilety schodziły się jak ciepłe bułeczki, a to natomiast napędzało cały rynek. Hale pękały w szwach, zaś kolejne rekordy były kwestią czasu. Ostatecznie siatkarzom LUK-u udało się rozbić bank. Debiut w Europie zakończył się dla nich zwycięstwem w Pucharze Challenge. Do tego doszło krajowe mistrzostwo. Na półmetku sezonu lublinianie zajmują 1. miejsce. Do CV udało się już dopisać wygraną w Superpucharze, a obiecująco wygląda też debiut w Lidze Mistrzów.

Na pozostałych stopniach podium rywalizację zakończyły Aluron CMC Warta Zawiercie oraz PGE Projekt Warszawa. Wiele mówiło się też o fenomenie pierwszej rundy w wykonaniu siatkarzy Stema Hemarpol Norwida Częstochowa, z Patrikiem Indrą na czele, a także załamaniu JSW Jastrzębskiego Węgla. Zespół się rozsypał, a na finiszu zawiódł swoich kibiców, nie stając nawet na podium mistrzostw Polski. Ponownie powodów do niezadowolenia nie brakowało też w Rzeszowie, gdzie Asseco Resovia, pomimo wielu wpompowanych funduszów, nie ukończyła sezonu z medalem.

Bieżący sezon jest równie ciekawy. Nikt nie próżnuje, a nowe gwiazdy narodziły się na naszych oczach. W pierwszej rundzie na miano niespodzianki ciężko pracowały PGE GiEK Skra Bełchatów i Indykpol AZS Olsztyn.

Afera, którą żyła cała Polska

Bogdanki LUK-u Lublin tyczy się też jeszcze jedna głośna sprawa. Chodzi mianowicie o aferę dopingową z Mikołajem Sawickim w roli głównej. Siatkarz prezentował się w minionych rozgrywkach znakomicie, a finisz sezonu należał właśnie do niego. Był on pewniakiem trenera Botti’ego.

Świetna forma zaowocowała powołaniem do kadry przez Nikolę Grbicia. Wówczas zaczęło się całe zawirowanie. Podczas pierwszego turnieju towarzyskiego przyjmujący został odesłany do domu. Serbski szkoleniowiec początkowo ukrywał sprawę, tłumacząc, że Sawicki wrócił do siebie z powodów zdrowotnych. Sytuacja jednak szybko ujrzała światło dzienne.

POLAD przebadała kolejną próbkę zawodnika, ta jednak również dała wynik pozytywny. Od tej pory kibice są świadkami boju przyjmującego z systemem. 25-latek utrzymuje, że jest niewinny, lecz na parkiet nie ma wstępu. Przeciwko niemu dalej toczy się sprawa, a sankcje za stosowanie dopingu są znacznie surowsze niż obecne, tymczasowe zawieszenie.

Inne ligi też nie próżnowały

Wiele działo się także we włoskiej Serie A, gdzie do Kamila Semeniuka na finiszu dołączył Łukasz Usowicz. Sir Susa Vim Perugia z Polakami w składzie dała ciała na krajowym gruncie. Podopieczni Angelo Lorenzetti’ego byli pewniakiem, lecz tytułu nie udało im się obronić. Ba! Drużyna nie zagrała nawet w wielkim finale, gdyż w 1/2 ze sportowych zaświatów wrócić udało się siatkarzom Cucine Lube Civitanova. Po mistrzostwo sięgnął Itas Trentino. W tym roku Perugia nie ma zamiaru oddawać żadnego trofeum. Po zwycięstwie w Klubowych Mistrzostwach Świata czas na powrót do kraju i dalsze kroczenie od zwycięstwa do zwycięstwa.

Równie ciekawie było w Turcji, gdzie do Fabiana Drzyzgi dołączył od tego sezonu Tomasz Fornal i Aleksander Śliwka. Fornal broni barw mistrza kraju, a jego Ziraat Bankkart Ankara dotychczas przegrał wyłącznie jedno spotkanie. Drugi z reprezentacyjnych przyjmujących po podreperowaniu zdrowia dołączył w końcu do Halkbanku Ankara. W zeszłym sezonie, to właśnie Halkbank okazał się dużą niespodzianką na minus. Gigant wylądował daleko za podium, a w Lidze Mistrzów gra wyłącznie dzięki dzikiej karcie.

W Ameryce Południowej show skraść udało się zawodnikom Sady Cruzeiro. Tamtejszy hegemon dopisywał na konto kolejne trofea, a zawładnąć udało się też całym globem. To właśnie Canarinhos triumfowali w poprzedniej edycji Klubowych Mistrzostw Świata.

Japonia ma branie

Na dobre reprezentanci Polski rozpoczęli też ekspansję Kraju Kwitnącej Wiśni i tamtejszej ekstraklasy. SV League przyciąga zarobkami, chcąc stać się najlepsza zawodową ligą na świecie. Plany ambitne, jednak póki co PlusLiga czy Serie A nie mają się czym martwić. Wcześniej kierunek ten obierała dwójka Michał Kubiak i Bartosz Kurek. W poprzednim sezonie na japońskich parkietach występowała para Maciej Muzaj i Aleksander Śliwka, który wraz z Suntory Sunbirds Osaka wywalczył kolejny mistrzowski tytuł. Trenerem JTEKT Stings Aichi był natomiast Michał Mieszko Gogol.

W sezonie 2025/2026 także nie brakuje polskich herosów. Znów kurs na Japonię obrał Bartosz Kurek, gdzie gra także jego żona, a oprócz tego na pierwszy zagraniczny wyjazd zdecydował się Norbert Huber. Pewnym jest, że w kolejnych latach ta lista Polaków znacznie się wydłuży, lecz w tym miejscu należy zaznaczyć, że ogółem siatkarze w Polski nie próżnują, coraz częściej zaskakując swoimi wyborami transferowymi.

Włoska dominacja na każdym froncie…

Ostatnie 12 miesięcy reprezentacyjnie należało natomiast do Włochów, którym udało się obronić tytuł mistrzów świata. Hegemonię tę potwierdziły również Włoszki, także zostając czempionkami globu. Wracając jednak do panów, to ich zwycięski marsz był daleki od ideału. W Lidze Narodów kadrze powinęła się noga. Podopieczni Ferdinano De Giorgi’ego przegrali w finale imprezy z reprezentacją Polski – 3:0.

Na rewanż giganci nie musieli zbyt długo czekać. Alessandro Michieletto i spółka wzięli co swoje w półfinale mistrzostw świata, ogrywając Polaków – 3:0. W finale zaś czekała na nich niepozorna Bułgaria. Rewelacja rewelacją, lecz boiskowe doświadczenie robi swoje. Było to ciekawe spotkanie, choć outsiderom udało się skraść wyłącznie seta – 3:1. Kolejny triumf przełożył się na nominacje do drużyny marzeń. MVP został wspomniany już Michieletto, lecz bank z indywidualnymi nagrodami rozbił w ciągu 2025 roku Simone Giannelli, udowadniając, że jest czołowym rozgrywającym globu, który jest w stanie dokonywać wielkich rzeczy.

Nowy rozdział, lecz Polacy dalej na topie!

Na topie niezmiennie jest reprezentacja Polski. Nowy cykl olimpijski wymusił na Nikoli Grbiciu pewne decyzje. Szkoleniowiec zadecydował, że nie będzie powoływał już części zawodników, w tym m.in. Grzegorza Łomacza i Karola Kłosa. Obaj panowie skupili się na karierach klubowych, a w zamian zrobiła się przestrzeń dla młodych talentów. Sezon 2025 był mocno przejściowy i eksperymentalny, a Serb chciał zrobić generalny przegląd wojsk, orientując się na kogo może liczyć w związku z igrzyskami w Los Angeles, które odbędą się już w 2028 roku.

Do szalenie zdolnych i obiecujących debiutantów trzeba zaliczyć Jakuba Nowaka i Maksymiliana Graniecznego, którzy przebojem udało się wkraść do kadry narodowej seniorów. To nie jedyne nowości, lecz starych wyjadaczy w składzie dalej nie brakuje. Kapitalny sezon ma za sobą Jakub Kochanowski, który w każdym turnieju zdobywał uznanie, trafiając do drużyn marzeń. Odbudował się również Artur Szalpuk, a zadebiutować miał okazję wreszcie Kewin Sasak. Kontuzji niestety w szeregach biało-czerwonych nie brakowało, tyczyły się one m.in. Rafała Szymury, Aleksandra Śliwki czy Bartosza Kurka.

Po sezonie 2025 Polacy dalej pozostają liderami rankingu światowego. Łupem biało-czerwonych padło złoto Ligi Narodów. W półfinale odwet wzięła wspomniana już reprezentacja Włoch, lecz wicemistrzom olimpijskim udało się dowieźć sezon do końca, wieńcząc go brązem czempionatu globu.

Bułgarzy, Czesi – niespodzianek nie brakowało

Mistrzostwa świata w nowej formule zdały egzamin, dając szasnę również paru outsiderom. Faza grupowa w tak skromnym wydaniu budzi postrach wśród pretendentów, zwłaszcza, że z grupy nie udało się wyjść Francuzom, Brazylijczykom ani Japończykom. Wszystkie te kadry miały bić się o medale, tymczasem rzeczywistość okazała się szczególnie brutalna. Bez polotu prezentowała się także reprezentacja Stanów Zjednoczonych pod kierownictwem Karcha Kiraly’ego. Nowe otwarcie skończyło się równie nieudanym eksperymentem co u pań.

Grupowymi niespodziankami byli Finowie, Portugalczycy, Tunezyjczycy czy Belgowie. Rok do roku progres czynią Turcy, ale na tym zestawienie 'czarnych koni’ turnieju wcale się nie kończy. Na mistrzostwach świata narodziła się także reprezentacja Czech, z Indrą w składzie. Drużyna powróciła po długiej nieobecności na czempionat dzięki poszerzonej formule i do razu skradła show. Marzenia o medalu przerwała dopiero w półfinale Bułgaria, a wygrana z Polakami w finale B, byłaby sportowym cudem roku. Tak się jednak nie stało, Polacy sięgnęli po brąz.

Największą rewelacją sezonu została natomiast Bułgaria. Kadra zbierała doświadczenie w Lidze Narodów. Później do drużyny dołączył też Aleks Grozdanow, a na miano wschodzących gwiazd i legend zasłużyła dwójka braci – Aleksandar i Simeon Nikołow, nad którymi rozpływa się obecnie cały siatkarski świat.

Szwedzi wiedzą jak to robić

Na koniec przeniesiemy się jeszcze do siatkówki plażowej, bo tam niebywałego dokonały dwie szwedzkie pary. Finał mistrzostw świata dla dwóch szwedzkich par jasno pokazuje, że w tym kraju potrafią w szkolenie. Sukces ten to zwieńczenie długofalowego projektu, który w nowej odsłonie ma wychować kolejne pokolenia mistrzów. Po złoto mistrzostw świata sięgnęła dwójka młodych mistrzów olimpijskich – 23-letni David Ahman oraz 24-letni Jonatan Hellvig. W finale czempionatu globu natomiast udało im się pokonać swoich rodaków – Jacoba Holtinga Nilssona Elmera Anderssona.

Na podium ponownie nie udało się Polakom. Michał Bryl i Bartosz Łosiak walczyli do końca z przeciwnościami losu. W mistrzostwach duet wziął udział, lecz bez większego sukcesu. Ogólnie zaś para dołożyła na swoje konto kolejny krążek prestiżowego cyklu BPT Elite16, gdzie w Hamburgu dwójka stanęła na drugim stopniu podium. Bryl i Łosiak sięgnęli po srebro także w polskim zawodach, wieńcząc sukcesem BPT Challenge w Starych Jabłonkach.

Zobacz również:

Kapitan tonącego statku i libero, który miał być na chwilę. Oto najlepsi w statystykach PlusLigi

PlusLiga