W ostatnią środę, 5 lutego ukazał się pomysł stworzenia okienka transferowego. Z inicjatywą wyszła polska strona. Jeszcze w lutym mają odbyć się spotkania władz FIVB z przedstawicielami najbardziej liczących się lig i federacji. Pomysłu zdecydowanie nie podziela Łukasz Kadziewicz z Przeglądu Sportowego. – Chciałbym zobaczyć miny dwóch panów – Matijasevica i Michalaka, czyli dwóch największych siatkarskich menedżerów w Europie, a może i na świecie, którzy przeczytali taki artykuł i dowiedzieli się, że mają dziesięć i pół miesiąca wolnego – mówił wicemistrz świata.
JEST POMYSŁ
W ostatnim okresie polskie władze siatkówki wyszły z opracowaniem pomysłu, który miałby zapobiec szerzącym się plotkom transferowym, ale przede wszystkim olbrzymiej sadze, która rozciąga się na cały sezon. Dobrym przykładem i potwierdzeniem tego, jak aktualnie mają się sprawy jest transfer Tomasza Fornala do Ziraatu Bankasi Ankara, o którym pierwsze wzmianki pojawiły się już w październiku, więc na okres nieco ponad pół miesiąca po rozpoczęciu PlusLigi.
Jak informowaliśmy w ostatnią środę, polscy działacze chcą, by okienko transferowe trwało 45 dni – od 15 maja do 30 czerwca. – W tym miesiącu ma się odbyć spotkanie władz FIVB z przedstawicielami poszczególnych federacji oraz najmocniejszych lig. Będziemy postulować wprowadzenie okienka transferowego – mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym Artur Popko, prezes PLS.
TO NIE JEST DOBRE ROZWIĄZANIE?
Swoją opinią w programie “MisjaSiatki” podzielił się także Łukasz Kadziewicz, który nie krył swojego ‘entuzjazmu’. W jego ocenie trudno o wdrożenie okienka transferowego do siatkówki. Podkreśla, że o ile budowanie zespołów w przeszłości nie rozpoczynało się tak szybko, o tyle nie widzi on przestrzeni do zmian.
– Moim zdaniem to przestrzelone. Chciałbym zobaczyć miny dwóch panów – Matijasevica i Michalaka, czyli dwóch największych siatkarskich menadżerów w Europie, a może i na świecie, którzy przeczytali taki artykuł i dowiedzieli się, że mają dziesięć i pół miesiąca wolnego, bo nie mogą podpisać żadnej umowy i rozmawiać z prezesem, bo tak zrozumiałem wspomniany artykuł – powiedział Kadziewicz.
Środkowy bloku w trakcie swojej kariery miał okazję reprezentować nie tylko barwy polskich klubów, ale także ówczesnego rosyjskiego ZSC-Gazprom Surgut Region, włoskiego Sparkling Mediolan, Lokomotiwu Biełogorje Biełgorod, Al Arabi S.C. (Katarr), Modena Volley (Włochy) czy białoruskiego Szachciora Soligorsk.
– Nie da się niczego z tym zrobić. – Tak było praktycznie od zawsze. Byłem tylko zdziwiony, że znalazłem komentarz Fabiana Drzyzgi. To, że karuzela rusza tak szybko nie jest winą zawodników. Tak pracują ich menadżerowie, a to akceptują prezesi polskich klubów. To nie jest niczyja wina. Jeżeli zabawa w profesjonalną ligę ma polegać na tym, że zabezpieczam nie tylko najbliższy, ale również kolejny sezon – masz środki, pomysł i umiesz przekonać do tego zawodnika to wielkie prawa. Nie próbujemy tego uregulować prawnie. Trzeba wyraźnie powiedzieć jedną rzecz. Profesjonalna liga wygląda profesjonalnie – jest telewizja, są piękne hale i trybuny. Jednak administracyjnie nie możemy tego porównywać do piłkarskiej Bundesligi, piłki ręcznej czy NBA, tak jak powiedział Fabian Drzyzga. Nasi zawodnicy bawią się w bardzo ryzykowną grę. Podpisują wysokie kontrakty, prowadzą spółki albo jednoosobowe działalności gospodarcze bądź jedno lub drugie. Jeżeli chcesz zarabiać duże pieniądze – w wypadku kontuzji to nie jest umowa o pracę. Po miesiącu twoje wynagrodzenie nie przechodzi na ZUS czy prywatne ubezpieczenie. Po miesiącu dostajesz jedną wypłatę, w następnym miesiącu pół, a w trzecim miesiącu mówią ci do widzenia – mówił Kadziewicz.
Zobacz również:
Michał Kubiak zagra w PlusLidze? Mistrz świata zdradził swoje plany i marzenia na przyszłość
źródło: Misja Siatka