Reprezentacja Polski po raz piąty z rzędu przegrała w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich, odpadając tym samym z turnieju. Pogromcami Polaków zostali Francuzi. – Trójkolorowi nie są słabą drużyną, dlatego dwoma zawodnikami, czyli Wilfredo Leonem i Bartoszem Kurkiem, nie da się wygrać z Francją – podkreślił Sebastian Świderski.
Polscy siatkarze od siedemnastu lat nie są w stanie przełamać bariery ćwierćfinału igrzysk olimpijskich. – To jest bardzo specyficzny mecz, w którym pojawia się duże obciążenie mentalne i trzeba je udźwignąć. Widać było, że w połowie czwartego seta Francuzi nas przełamali. Według mnie grali bardziej urozmaiconą siatkówkę, a my w pewnym momencie uprościliśmy naszą grę i ułatwiliśmy rywalom jej czytanie. Trójkolorowi nie są słabą drużyną, dlatego dwoma zawodnikami, czyli Wilfredo Leonem i Bartoszem Kurkiem, nie da się wygrać z Francją – podsumował były reprezentant Polski Sebastian Świderski.
Czy na słabą postawę Polaków mogła mieć wpływ przede wszystkich psychika? – Myślę, że też, choć najbardziej zabrakło – parafrazując – „trzeciego do brydża”, czyli zawodnika, który dołożyłby punkty od siebie. Za szybko zrezygnowaliśmy z kombinacyjnej gry, zabrakło nam cierpliwości w grze. Atakowaliśmy przed siebie lub w środkowego i stąd taka liczba punktowych bloków po stronie Francji (wygrała w tym elemencie 16:4 – przyp. red.). Czasami po prostu wystarczyło splasować albo kiwnąć, czyli spróbować czegoś innego. Jeżeli nie ma się czystego umysłu, to na pewno nie szuka się trudniejszych rozwiązań, tylko idzie się po najmniejszej linii oporu – dodał olimpijczyk z Aten oraz Pekinu.
Polacy od początku turnieju nie zachwycali swoją grą, ich forma w polu serwisowym falowała, brakowało im również skutecznych bloków. Tak było też w ćwierćfinale. – W tym spotkaniu na pewno serwis miał ogromne znaczenie, ale brak punktów w tych elementach wynikał bardziej z gry przeciwnika. Moim zdaniem po drugiej stronie siatki znajdowali się najlepsi przyjmujący na świecie. Jenia Grebennikov i Earvin N’Gapeth to klasa sama w sobie, a Trevor Clevenot to zawodnik, który zastąpił w pierwszej szóstce uważanego za najlepszego na swojej pozycji Kevina Tillie’ego. Ustrzelić takich zawodników jest bardzo trudno. Zwłaszcza że im bardziej wzmacnialiśmy zagrywkę, tym częściej przyjmował ją Jenia, który nie popełniał błędów. Francuzi grali technicznie, cierpliwie i skończyli dużo więcej trudnych piłek. Zanotowali też wyższy procent skuteczności w kontrataku – analizował Świderski.
Ze względu na przeniesienie igrzysk olimpijskich o rok, nie był to ostatni ważny turniej siatkarski w tym sezonie reprezentacyjnym. Polską kadrę czekają jeszcze mistrzostwa Europy. – Dajmy tej drużynie czas, bo pamiętajmy, że w tym roku przed nami jeszcze mistrzostwa Europy, które odbędą się również w Polsce. Niech zatem ta reprezentacja spotka się jeszcze raz i pokaże się naszej publiczności z jak najlepszej strony. Niech powalczy o medal i dopiero wtedy niech zostaną podjęte jakieś decyzje personalne. Wiem, że teraz każdy jest załamany, ale za dwa-trzy dni lub za tydzień zawodnicy będą żądni natychmiastowego rewanżu i zmazania plamy, bo w tym roku jest ku temu okazja. To dobry moment na oczyszczenie głowy sukcesem – zakończył Sebastian Świderski.
Cały materiał dostępny w serwisie Onet.pl
źródło: opr. własne, sport.onet.pl