2023 rok – już przeszły, ale jakże kapitalny dla polskiej siatkówki. Zarówno żeńskiej, jak i męskiej. Nie tylko obie reprezentacje święciły swoje sukcesy, wszak jeszcze wcześniej nie tylko do akcji wkroczyła, ale ją rozpoczęła siatkówka klubowa. Minione 365 dni podsumował Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej na łamach pzps.pl.
finał ligi mistrzów i liga narodów
Wielkie sukcesy na europejską oraz światową skalę w wykonaniu polskiej siatkówki rozpoczęły się 20 maja, kiedy to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wraz z Jastrzębskim Węglem spotkały się w wielkim finale Ligi Mistrzów. Już sam angaż obu polskich ekip w tym starciu był osiągnięciem, a co dopiero trzecie mistrzostwo kędzierzynian z rzędu. Następnie polskie siatkarki sięgnęły po brązowy medal Ligi Narodów, natomiast panowie zdobyli mistrzostwo tych rozgrywek.
– To był udany sezon. Zacznijmy od finału Ligi Mistrzów, w którym znalazły się zasłużenie dwie znakomite polskie drużyny tuż przed sezonem reprezentacyjnym. Odbieramy to wszyscy w środowisku jako znak, że nasza liga, mimo problemów z kalendarzem, liczbą rozgrywanych spotkań, ze zmęczeniem zawodników, jest bardzo mocna i równie mocno hartuje graczy w boju. Finał w polskim wykonaniu, na włoskiej ziemi – dramatyczny finał – świadczy o jakości i najwyższym poziomie sportowym PlusLigi.
Po majowym klubowym finiszu w Turynie z trzecim z rzędu trofeum ZAKSY, przyszedł czas na sezon reprezentacyjny, który także rozpoczął się bardzo dobrze. Najpierw zobaczyliśmy dziewczyny w świetnej formie w Lidze Narodów, mimo że ze względów zdrowotnych nie mogły zagrać wszystkie zawodniczki. Panie pokazały, iż można walczyć z najlepszymi, zdobywając brązowy, historyczny medal w wielkim finale VNL w Stanach Zjednoczonych.
Natomiast panowie, przegrywając w całym cyklu VNL tylko dwa spotkania, wygrali finał tych rozgrywek w Gdańsku. Najważniejszym plusem tego całego wydarzenia w ich przypadku było to, że trener Grbić mógł od początku spokojnie rotować składem i sprawdzić przed turniejem finałowym „zaplecze” – zawodników teoretycznie z drugiego rzędu. Wspaniała impreza w Gdańsku, przed własną publicznością i przy znakomitej oprawie – na nią mogli już wrócić ci bardziej doświadczeni i mocniej eksploatowani w rozgrywkach klubowych zawodnicy – wygraliśmy złoty medal Ligi Narodów – powiedział na łamach pzps.pl Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
mistrzostwa europy
Kolejnym etapem ścieżki były mistrzostwa Europy. Biało-czerwone podbudowane sukcesem i dobrym rozpoczęciem sezonu reprezentacyjnego z ogromnymi nadziejami przystąpiły do mistrzostw Europy. Do samego ćwierćfinału szło im bardzo dobrze, ale w 1/4 finału musiały uznać wyższość późniejszych jak się okazało mistrzyń Starego Kontynentu – Turczynek. W samym meczu jednak nie odstawały, przegrywając w setach kolejno do: 23, 22 i 18.
– Przed mistrzostwami ważny był powrót kontuzjowanych wcześniej dziewczyn do treningów z drużyną. W połączeniu z ciężką pracą całej grupy trenera Lavariniego mogliśmy na nowo zobaczyć jaki potencjał w niej drzemie i jak duży postęp panie zrobiły przez półtora roku z włoskim szkoleniowcem. Gra układała się coraz lepiej z każdym spotkaniem i tak naprawdę dwie przegrane podczas europejskiego czempionatu z późniejszymi finalistkami – Turcją i Serbią – zamknęły Polkom na poziomie ćwierćfinału drogę do medalu. Ten etap, czyli połowę sezonu reprezentacyjnego w wykonaniu pań oceniam pozytywnie, chociaż wiem, że trener Stefano bardzo mocno przeżywał każdy mecz i każdą porażkę. Działo się tak ze względu na brutalny ranking, który za przegraną ze słabszym zespołem odbierał nam dużo punktów, a za wygraną z kimś na równi doliczał nam tych punktów niewiele. W mojej ocenie, europejski czempionat był najważniejszym przetarciem przed turniejem kwalifikacyjnym w Łodzi – skomentował Świderski.
Natomiast podopieczni Nikoli Grbicia jak burza przebrnęli przez mistrzostwa Europy, wygrywając po niemocy w poprzednich latach ze Słowenią w półfinale 3:1. W wielkim finale natomiast Bartosz Kurek i spółka zrewanżowali się Włochom za przegrany w 2022 roku finał mistrzostw świata.
– Mistrzostwa panów – zwariowany turniej z wieloma podróżami po Macedonii Północnej i Włoszech. Najważniejsze, że kolejny z dużym sukcesem, dodatkowo ponownie na włoskiej ziemi. Pamiętajmy, że dwa lata z rzędu to Włosi triumfowali kolejno w poprzednich mistrzostwach Europy i mistrzostwach Świata (w katowickim Spodku). Pozwolę sobie w tym miejscu na anegdotę – po ostatnim meczu mistrzostw, zwieńczonym złotym medalem Polaków w Rzymie rozmawialiśmy żartobliwie z trenerem De Giorgim, że nie możemy ze sobą więcej rywalizować, ponieważ każdy wygrywa najważniejsze spotkanie w ojczyźnie przeciwnika. Wniosek był taki, że w następnym, 2024 roku musimy się spotkać w finale igrzysk olimpijskich na neutralnym dla obu reprezentacji terenie. Wówczas będziemy mogli rozstrzygnąć, kto jest lepszy.
W tym miejscu koniecznie muszę wspomnieć o jeszcze jednym polskim akcencie na drodze podopiecznych Ferdinanda De Giorgiego – sukces trenera Michała Winiarskiego z niemiecką reprezentacją w Brazylii wydłużył wicemistrzom Europy drogę kwalifikacji do igrzysk, o które zmuszeni są powalczyć w tegorocznej edycji VNL. Należą się wielkie brawa dla Michała za dobrą i skuteczną pracę z naszymi zachodnimi sąsiadami – mówił sternik PZPS-u.
oczekiwanie na igrzyska olimpijski
Obie reprezentacje Polski – zarówno żeńska, jak i męska zakwalifikowały się do igrzysk olimpijskich, które w bieżącym roku odbędą się w Paryżu. Było to kapitalne zwieńczenie sezonu reprezentacyjnego 2023. W przypadku kobiet walka toczyła się do ostatniego meczu, w którym pokonały one Włoszki 3:1. Natomiast panowie przed ostatnim starciem byli niemal pewni awansu, niemniej jednak na przestrzeni całego turnieju w Xi’an walczyli ze swoim zdrowiem i zmęczeniem.
– Chronologicznie wspominając, to panie rozegrały jako pierwsze turniej kwalifikacyjny w Łodzi – kolejne fantastyczne wydarzenie sportowe, świetnie zorganizowane, z kompletem kibiców na trybunach podczas każdego meczu Polek. Jedna porażka z Tajlandią, która podziałała jak zimny prysznic na dziewczyny, „nakręciła” je przed kolejnymi spotkaniami – od meczu z Niemkami, przez Stany Zjednoczone, po ostatni mecz z Włoszkami. Potyczka z drużyną Vitala Heynena była przełamaniem, a po zwycięstwie nad Stanami Zjednoczonymi i Italią mieliśmy już tylko wielką radość i świętowanie sukcesu na oczach polskiej publiczności.
Chwilę po łódzkim święcie siatkówki Biało-Czerwoni stanęli do walki o igrzyska. Zespół Nikoli Grbicia, niemalże „na oparach” wygrał na zakończenie sezonu turniej kwalifikacyjny w Chinach. W grze mistrzów Europy widać było zmęczenie, trudy podróży i całej przebytej sportowej drogi od maja – to wszystko nie przeszkodziło jednak w zdobyciu wymarzonego biletu do Francji. Paryż czeka na dwa polskie zespoły narodowe – podsumował Sebastian Świderski.
Zobacz również:
Kamil Semeniuk: Nigdy nie poczułem się gwiazdą
źródło: inf. własna, pzps.pl