Od dziesięciu lat w finale włoskich rozgrywek siatkarzy jest albo Lube, albo Perugia. Zdecydowanie więcej sukcesów ma oczywiście ten pierwszy zespół. Czy tym razem znów będzie górą? W niedzielę, 1 maja startuje wielki finał Superlega. W Perugii Wilfredo Leon i trener reprezentacji Polski Nikola Grbić. Na kogo stawia były siatkarz obu klubów, aktualny prezes PZPS Sebastian Świderski?
Perugia – obok Leona i Grbicia – ma też w składzie Polaka z luksemburskim paszportem Kamila Rychlickiego. W Lube polskich akcentów obecnie brak, ale w przeszłości grali w tej ekipie Bartosz Kurek i Sebastian Świderski.
Aktualny prezes PZPS grał również w Perugii – choć to wtedy formalnie był to inny klub. Ten obecny stworzył kilka lat temu charyzmatyczny biznesmen Gino Sirci, który nie szczędzi pieniędzy, by zbudować najsilniejszy zespół na świecie.
– Klub jest inny, ale ludzie są ci sami. Ta sama jest hala, biura no i kibice. Nie ukrywam też, że Perugia, jest mi bliższa – przyznaje Sebastian Świderski. – Grałem tam dłużej, to był mój pierwszy, włoski klub, zawarłem wiele przyjaźni, które trwają do dziś. W klubie i wokół niego panuje wspaniała atmosfera. Stefano Recine, dyrektor techniczny przeszedł z Maceraty do Perugii, więc łączy te dwa kluby, jeśli chodzi o moje kontakty. Civitanova to już nie Macerata, w której ja grałem. Zostało tam niewielu ludzi, z którymi ja pracowałem. A dyrektor generalny Perugii Benedetto Rizuto, nie dalej jak w sobotę dzwonił do mnie i zapraszał na dzisiejszy mecz. Musiałem odmówić, bo trzeba trochę wreszcie pomieszkać w domu, ale spotkanie oczywiście obejrzę w Polsacie Sport – zapowiada prezes PZPS, który w Perugii grał w latach 2002-2007, zdobył z nią wicemistrzostwo Włoch. W Lube, którego siedzibą była wówczas Macerata, zagrał trzy sezony 2007-2010, zdobywając dwa razy Puchar Włoch i raz Super Puchar Italii.
– Kto wygra rywalizację? Ciężko powiedzieć? Tegoroczne rozgrywki play-off są bardzo specyficzne. Własna hala wcale nie jest atutem, drużyny lepiej spisują się na wyjazdach. Wszystko może się zdarzyć. Modena i Trento bardzo mocno postawiły się Perugii i Lube. Na pewno sporo sił im zabrały. Może być tak, że będzie decydować dyspozycja jednego, czy dwóch zawodników w poszczególnych spotkaniach. Civitanova ma dłuższą ławkę. Perugia większą siłę ataku. Zagrywka może zrobić różnicę – obie ekipy mają świetnie serwujących zawodników, ale tutaj też widzę przewagę Perugii. Mówi się, że środkowi nie wygrywają meczów, ale w tym przypadku może być różnie. No bo taki Simom może wygrać mecz. Szykuje się naprawdę wielkie widowisko. Lekko, ale naprawdę lekko stawiam na Perugię – zapowiada Świderski.
Fanów Perugii i reprezentacji Polski może martwić fakt, że nieco osłabł Wilfredo Leon. Wprawdzie w czwartym meczu półfinału, gdy Perugia była pod ścianą i musiała wygrać, zaserwował pięć asów, ale jego skuteczność w ataku nie jest tak wysoka, jak na początku sezonu. Wyraźnie widać, że jest zmęczony i boryka się zapewne z jakimś urazem, o którym klub głośno nie chce mówić. – Wszyscy gramy z bólem. Widzę to codziennie w szatni. Każdy z nas ma jakieś problemy – mówi gwiazdor Lube, atakujący Ivan Zajcew, który pół sezonu nie grał, bo dochodził do siebie po operacji kolana. Musiał wrócić wcześniej niż zakładał, bo problemy ze zdrowiem ma Osmany Juantorena. Kubańczyk z włoskim paszportem cały, zaciekły półfinał z Itasem (3:2 dla Lube) przesiedział na ławce rezerwowych. Nawet nie stał w kwadracie. Wspiera drużynę, jest przebrany w strój meczowy, ale na parkiet nie wychodzi nawet na minutę.
Czy Wilfredo Leon znów będzie wielki – zarówno w zagrywce, jak i w ataku? Jak spisze się Anderson? Czy Simon znów będzie szalał z De Cecco pod siatką? A może bohaterem zostanie się Ukrainiec Płotnicki, który jest człowiekiem od zadań specjalnych w Perugii? Czy doczekamy się powrotu Juantoreny? Pytań zadawać można wiele. Pierwsza odpowiedź już w niedzielę 1 maja o godz. 18.
*Cały artykuł dostępny na stronie polsatsport.pl
źródło: polsatsport.pl