Samara de Almeida Coelho reprezentowała barwy Moya Radomki Lotnisko Warszawa-Radom w sezonie 2020-2021. Była jedną z najlepszych przyjmujących w polskiej Tauron Lidze. Do Radomia trafiła po tajemniczych testach w Chemiku Police. Po zakończeniu sezonu poddała się ciężkiej operacji. Rehabilitacja trwała półtora roku. Po tym czasie Brazylijka ponownie podpisała kontrakt z radomskim klubem.
Trudno zostać zawodową siatkarką w Brazylii?
Samara Rodrigues de Almeida Coelho: – Prawda jest taka, że w Brazylii nie ma wiele okazji, by robić to zawodowo. Jest za to dobra struktura i jeśli się tę szansę otrzyma, to później jest zdecydowanie łatwiej. Miejsce urodzenia też ma znaczenie. Jako Brazylijczycy wiemy, że nasz kraj mierzy się z problemami politycznymi, ale jednocześnie rozwija się właśnie pod względem edukacyjnym. Ja miałam łatwo, bo wszystko poszło gładko. Miałam odpowiednie warunki i ludzi wokół siebie: trenerów, rodziców.
Dwa lata temu nie przeszłaś testów medycznych w Chemiku Police, ale kilka dni później zostałaś zaproszona na treningi do Radomki. Fakt, że grały tu dwie inne Brazylijki czyli Bruna Honorio i Andressa Picussa, miał na to wpływ?
– Dokładnie tak. Prawda jest jednak inna. Nie było tak, że ja nie przeszłam testów medycznych w Policach. Oni wiedzieli o moich kolanach w tamtym czasie. Rozmawialiśmy o tym wszystkim wcześniej. Nie wzięli mnie dlatego, że jak przyjechałam na miejsce, to nie byłam zawodniczką, której się spodziewali. Tutaj wcale nie chodziło o żadne testy medyczne.
Chodziło o to, że nie byłaś w najlepszej formie?
– Oczywiście. Mam przewlekłe problemy z kolanami. To dotyczy praktycznie każdej zawodniczki w moim wieku. Jeśli tego nie akceptujesz, nie będziesz mógł grać nigdzie. Po tym jak zostałam odrzucona w Policach, przyjechałam do Radomia. Po kilku treningach podpisano ze mną kontrakt. Od momentu przyjścia zagrałam w Radomce każdy mecz do końca sezonu. Wydaje mi się, że to wystarczający dowód na to, że w Policach nie chodziło o żadne testy medyczne.
Tamten sezon w Radomiu był zresztą całkiem udany. Po nim zdecydowałaś na przerwę, poddałaś się operacji. Możesz powiedzieć, co dokładnie było złego z twoimi kolanami?
– Niekoniecznie to było coś złego. Mam przewlekłe problemy z nimi. Postanowiłam je rozwiązać. Zdecydowałam, że poddam się operacji i nie będę grała w siatkówkę przez rok. Teraz jestem zdrowa i to jest najważniejsze.
Po półtora roku zdecydowałaś się na powrót do Radomki. Czy to był rodzaj odwdzięczenia się za to, że klub podał ci rękę, gdy byłaś w trudnym momencie?
– Przede wszystkim ja w tym miejscu czuję się jak w domu. Miałam inne opcje, ale gdy one do mnie dotarły, to od razu zdecydowałam, że chcę grać tutaj. Nie wiedziałam, jak to zrobię, ale wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby mój menedżer dopiął ten transfer. Po pierwsze, pomogli mi, gdy potrzebowałam. Po drugie, znam ludzi i wiem, że przychodzę w miejsce, w którym oni będą rozumieli mnie i będą mi ufali. Przychodzę po ciężkiej kontuzji i wciąż potrzebuję dbania o moje zdrowie. Nie mogę jeszcze codziennie trenować. Nie mogę jeszcze skakać tak, jak skaczą dziewczyny. Dla mnie było to bardzo dobre, żeby przyjść tutaj, bo na końcu każdy będzie wiedział, że nie jestem oszustką. Wiedzą, że za pierwszym razem nie opuściłam żadnego treningu i żadnego meczu. Teraz ja potrzebuję zadbać o swoje zdrowie i dla mnie to było perfekcyjne rozwiązanie, gdy otworzyli mi drzwi.
Wasze wyniki w obecnym sezonie są jednak znacznie gorsze niż w sezonie 2020/2021.
– Na wynik składa się bardzo wiele czynników. Jest zależny od tego, jaki jest poziom ligi, jaką masz drużynę, w jakiej formie, w jakiej kondycji zdrowotnej. Niestety, w tym sezonie mieliśmy bardzo dużo problemów fizycznych i zdrowotnych. To wszystko ma wpływ na rezultat. Nie uważam, że jesteśmy teraz gorszym czy lepszym zespołem niż wtedy. Na pewno jesteśmy zespołem innym, bo wiele się zmieniło. Zmienił się trener, zmienił się system pracy. Jest wiele powodów, które spowodowały, że wynik nie jest tak dobry jak dwa lata temu. Jeżeli nie masz odpowiednich fundamentów, to trudno osiągnąć najwyższy poziom i na nim pozostać. To są problemy, z którym dziewczyny mierzyły się przed moim przyjściem. Ja też nie jestem zawodniczką w pełni zdrową. Jestem cały czas w trakcie pewnego procesu, który prowadzi do tego, bym była gotowa na 100 procent. Wciąż kontuzjowana jest Gozde Yilmaz. Janet Kalaniuvalu odeszła i wróciła do Ameryki. Natalia Murek też miała operację. To nam nie pomaga, by stworzyć właśnie taką podstawę, która jest niezbędna do rywalizacji w lidze. Jestem jednak pewna, że w drugiej rundzie, jeżeli będziemy miały wsparcie z… Wyobrażam sobie po prostu, że będziemy bardzo ciężko pracować, bo w tej rundzie czasami nie miałyśmy dwunastu zawodniczek, żeby zrobić dobry trening. Jeżeli nie mamy dwunastu zawodniczek, żeby zrobić trening, to w weekend w meczu ligowym też nie zagramy dobrze. Jesteśmy na etapie, gdy musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu.
W obecnym sezonie jakikolwiek wysokie miejsce będzie dla ciebie sukcesem czy raczej traktujesz obecnie to słowo jako dojście do pełni swoich możliwości fizycznych?
– Będę szczera. Ja tak samo jasno postawiłam sprawę klubowi przed podpisaniem kontraktu, a oni to zaakceptowali. Ja chcę pomóc drużynie na tyle, na ile mogę, ale mój cel, to bycie zdrowym na sto procent. Moja operacja to pewien proces. Ona trwa trzy lata. Teraz jestem w drugim roku. Pierwszy to operacja i rehabilitacja. Drugi to adaptacja do gry w pełnym wymiarze. Chodzi o przyzwyczajenie swojej psychiki, nogi, która jest inna niż wcześniej. Taki jest mój cel. Pomóc drużynie, być szczęśliwym człowiekiem i wrócić do pełni zdrowia.
Rozmawiał Maciej Ławrynowicz – cały wywiad w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl