PGE Rysice Rzeszów przegrały na własnym terenie z MOYA Radomka Radom. Rzeszowianki miały swoje szanse nawet na to, aby skończyć ten pojedynek z kompletem punktów. – Niestety popełniliśmy zbyt dużo błędów na zagrywce. W tym meczu trochę błędy własne nas „zakopały” i tego bardzo szkoda – mówił w rozmowie z podkarpackielive.pl członek sztabu szkoleniowego Rysic, Bartłomiej Dąbrowski.
Rysice z Rzeszowa po raz pierwszy w tym sezonie musiały posmakować goryczy porażki. Pogromczyniami wicemistrzyń Polski zostały zawodniczki z Radomia.
KOPALNIA BŁĘDÓW
Sporo emocji przyniosło starcie, które zamykało 3. kolejkę TAURON Ligi. Gospodynie nie wykorzystały swoich szans, głównie przez słabszą dyspozycję w ofensywie oraz błędy własne. – My nie graliśmy dobrze w ataku, szczególnie w pierwszym secie. Niestety popełniliśmy zbyt dużo błędów na zagrywce. W tym meczu trochę błędy własne nas „zakopały” i tego bardzo szkoda. Mieliśmy swoje szanse w czwartym secie żeby zamknąć mecz na 3:1. W siatkówce bardzo ważne jest to, żeby zdobywać punkty atakiem, a my niestety tego nie robiliśmy. Tego nam na pewno zabrakło – analizował Bartłomiej Dąbrowski.
Sztab szkoleniowy rzeszowskich Rysic nie miał pełnego komfortu, zwłaszcza jeśli chodzi o ewentualne rotacje na pozycji przyjmujących. Do gry niezdolna była Weronika Szlagowska, do tego doszły limity obcokrajowców. – Weronika Szlagowska nie mogła grać, więc nie. Nie było takiej możliwości ze względów zdrowotnych w tym meczu. Mam nadzieję, że od następnego spotkania będziemy mieć większy wachlarz rozwiązań, natomiast w meczu z Radomką nie było to możliwe – wyjaśnił Dąbrowski i dodał: – Przypominam też, że mamy limit obcokrajowców na boisku, więc nie jest tak prosto. Julia ma 18 lat i też nie możemy zrzucać odpowiedzialności na tak młodą dziewczynę, która dopiero uczy się tutaj siatkówki. Oczywiście robi ogromne postępy i będzie bardzo potrzebna, to nie podlega żadnej dyskusji – podkreślił.
FALOWANIE I SPADANIE
Jego zespół miał dłuższe momenty dobrej gry, ale w ostatecznym rozrachunku wystarczyło to jedynie na wygranie dwóch partii. – Były momenty w których zaczęliśmy grać lepiej. Drugi set, trzeci nie najgorszy, w czwartym graliśmy bardzo równo. Ale też w takim momencie wpuszczać 18-latkę to trochę liczenie na cud, albo na łut szczęścia. Zgadzam się, że w sporcie to może działać, ale nie zdecydowaliśmy się na taki ruch – nawiązał jeszcze do ewentualnej zmiany w swoim zespole.
Kolejnym wyzwaniem rzeszowianek będzie pojedynek z Chemikiem Police. Już w poniedziałek ekipa z Podkarpacia zagra z nim na wyjeździe.
źródło: podkarpacielive.pl