Roberta Ratzke, srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio oraz nowa rozgrywająca ŁKS-u udzieliła niedawno wywiadu Jakubowi Radomskiemu na łamach Przeglądu Sportowego. Brazylijka opowiedziała w nim m.in o powodach stojących za jej transferem do drużyny Łódzkich Wiewiór i przybliżyła historię problemów, z którymi mierzyła się w ostatnich latach, zwieńczonych srebrem olimpijskim.
O emocjach związanych ze zdobyciem srebrnego medalu na igrzyskach w Tokio:
– Kiedy otrzymałam srebrny medal, gdy wreszcie mogłam na niego spojrzeć i powiesić sobie na szyi, zaczęłam płakać. To była spontaniczna reakcja. Nie mogłam się powstrzymać, bo w głowie zaczęły pojawiać się scenki z ostatnich pięciu lat. Czułam, jakby mój mózg odtwarzał film. Te pięć lat od poprzednich igrzysk do tych w Tokio minęło bardzo szybko i pierwsze dwa były bardzo dobre w moim wykonaniu. Później zaczął się jednak najtrudniejszy czas. Miałam duży problem ze stopą, który trwał dwa i pół roku. Ciągle coś było nie w porządku, leczyłam się, czasami grałam z bólem. Na szczęście teraz jestem już zdrowa. W 2019 roku musiałam zmienić klub i odejść z Unilever Rio de Janeiro – drużyny, z którą byłam bardzo mocno związana. Przez kontuzję, ale też inne problemy, w tym osobiste, z zawodniczki, która była czołową rozgrywającą w Brazylii, stałam się kimś, kto nie mógł się odnaleźć na boisku. Grałam dużo słabiej, czułam to, ale za wszelką cenę chciałam wrócić do dobrej dyspozycji. Wiele pracowałam nad mentalnością, wstawałam wcześnie rano i ćwiczyłam dwa, trzy razy więcej niż przeciętna siatkarka, bo w mojej głowie była jedna myśl: „Chcę być w kadrze i polecieć z nią do Tokio”. Na początku tego roku poczułam, że jestem gotowa i mogę z powodzeniem funkcjonować w tej grupie. Dlatego to srebro było czymś więcej niż tylko medalem wiszącym na szyi.
O powodach związanych z transferem do ŁKS-u:
– Całą sportową karierę spędziłam w Brazylii. Teraz też miałam dwie oferty w kraju, ale stwierdziłam, że potrzebuję czegoś nowego. ŁKS był jedyną opcją zagraniczną i podjęłam wyzwanie. Uznałam, że jeśli chcę znaleźć się w kadrze na igrzyska w Paryżu i powalczyć tam o olimpijskie złoto, przyda mi się takie doświadczenie, kontakt z nowymi ludźmi i z europejskim stylem gry, który trochę różni się od tego w Brazylii.
O tym jak została siatkarką:
– Moi rodzice byli związani z tą dyscypliną. Oboje ukończyli wychowanie fizyczne, mama pracowała jako trenerka siatkówki, a tata w nią grał, ale nie na jakimś bardzo wysokim poziomie. Rodzice ciągle powtarzali mi i starszej siostrze: „Uprawiajcie sport, obojętnie jaki, bo to świetna rzecz dla zdrowia”. Gdy siostra zaczęła grać w siatkówkę, ja chciałam być jak ona, więc ją naśladowałam. W pewnym momencie obie musiałyśmy wybrać, czy wyjeżdżamy z Kurytyby, z której pochodzimy, i gramy w innym miejscu Brazylii na poważnie w siatkówkę, czy jednak zostajemy w naszym mieście i robimy w życiu coś innego. Siostra zdecydowała się na to drugie, rozpoczęła studia, a ja zaryzykowałam i skupiłam się na sporcie. Dość szybko, w bardzo młodym wieku, osiągałam pierwsze sukcesy. Pokochałam siatkówkę i zrozumiałam, że ona może być moim sposobem na życie.
O polskiej kadrze i talentach w TAURON Lidze:
– Grałam w ostatnich latach różne mecze przeciwko Polsce i uważam, że ten zespół ciągle się rozwija. Są w nim wysokie zawodniczki, kilka jest bardzo zdolnych. Nawet teraz, po transferze do ŁKS i pierwszych spotkaniach w TAURON Lidze, widzę wokół wiele siatkarek z dużym talentem. Dlatego uważam, że Polska jest coraz lepsza i może wiele osiągnąć w mistrzostwach świata.
źródło: lksfans.pl, Przegląd Sportowy