Dokładnie 50% rundy zasadniczej PlusLigi siatkarze mają już za sobą. Im bliżej początku roku 2026, tym coraz częściej wspomina się o tym, co czeka nas w kontekście sezonu reprezentacyjnego. Rodzi się pytanie – kto tym razem będzie reprezentować biało-czerwone barwy w najważniejszych imprezach sezonu? Kilka nazwisk mocno pracuje na powołanie. Jeden środkowy moim zdaniem, szczególnie zasługuje na powrót po latach.
Półmetek Plusligi wyłonił kandydatów do kadry?
Sezon 2025/2026 PlusLigi idealnie wpasował się terminarzem w okres świąteczny, bowiem tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia zamknięto półmetek rozgrywek. Trzynasta kolejka zakończyła się w Lublinie, dodatkowo prawdopodobnie jednym z takich meczów, które są zdecydowaną rzadkością.
Skoro połowa rundy zasadniczej już za pasem, śmiało można podsumować, co każdy z zawodników pokazał do tej pory i ile dał od siebie. Od grudnia do kwietnia wiele może się jeszcze zmienić, ale z pewnością trener Nikola Grbić już teraz bacznie obserwuje swoich kadrowiczów. Być może nawet pojawili się w jego głowie nowi kandydaci. Kto swoimi występami do tej pory, zasłużył na uwagę serbskiego szkoleniowca? Po 13 kolejkach PlusLigi można wyróżnić niektóre nazwiska. Przede wszystkim, większość z nich gra pierwsze skrzypce w swoich drużynach – a to jest bardzo ważne dla Grbicia.
Alaksiej Nasiewicz

Atakujący Energi Trefla Gdańsk już w zeszłym sezonie reprezentacyjnym występował pod batutą Grbicia, ale potrzebował jeszcze ogrania. Pojawił się w turniejach Ligi Narodów, a później wziął udział w Letniej Uniwersjadzie. W sezonie 2025/2026 PlusLigi pracuje na większe zaufanie Serba. Coraz rzadziej zdarzają mu się momenty, w których traci chłodną głowę i bardziej kontroluje swoje ataki. W rankingu atakujących zajmuje szóste miejsce. Skończył 191 na 376 ataków, co daje średnio 3,90 punktu na set. Jego skuteczność to 32,71%, a wskaźnik błędu – 0,69 na set. Jego dodatkowym atutem jest mocna zagrywka. W tym elemencie musi jeszcze popracować nad regularnością, ale potrafi zaskoczyć rywali swoimi ciosami. W rankingu zagrywających zajmuje piąte miejsce (średnio 0,43 asa na set).
Bartłomiej Lemański

Czy powrót do gry w kadrze po kilku latach przerwy brzmi realnie? W przypadku Lemańskiego jak najbardziej. Najwyższy środkowy PlusLigi ostatni raz zagrał w biało-czerwonych barwach w 2019 roku. Teraz ma 29 lat, ale debiut jego rówieśnika – Mateusza Czunkiewicza w minionym sezonie pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Środkowy jest kluczową postacią Skry Bełchatów. Do niego należy pozycja wicelidera rankingu blokujących. Ma 32 punkty zdobyte w tym elemencie, daje mu to średnio 0,64 bloku na set. Zanotował też 24 wybloki w trzynastu meczach. Bardzo dobrze prezentuje się też w ataku – regularnie gra na 70-80% skuteczności.
Szymon Jakubiszak

Trudno mówi się o dobrych występach indywidualnych, gdy drużyna nie prezentuje się najlepiej. Środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle wyróżnia się jednak na tle kolegów regularnością. Czwarty najlepiej blokujący ligi zdobywa średnio 0,55 bloku i 0,79 wybloku na seta. W ofensywie trzyma skuteczność na poziomie 63%.
Jakub Majchrzak

Z kolei gdy Indykpol AZS Olsztyn gra powyżej oczekiwań, uwagę zwracają też indywidualności. Choć z pewnością wiele jeszcze przed nim, to Majchrzak wydaje się być ciekawym materałem do pracy. Środkowy z rocznika 2004 rozwinął skrzydła w AZS-ie i zalicza pojedyncze dobre występy w tym sezonie. W ataku utrzymuje skuteczność 48%, w polu serwisowym cechuje się regularnością i małą liczbą błędów. Jest też ósmym blokującym w klasyfikacji z dorobkiem 25 „czap” oraz średnią 0,56 bloku i 0,51 wybloku na set.
Seweryn Lipiński

Bardzo dobrze prezentuje się też drugi środkowy klubu z Olsztyna. Zaliczył tylko jeden gorszy mecz, a w pozostałych spełniał oczekiwania i przede wszystkim świetnie rozumiał się z rozgrywającym. Jego skuteczność w ataku wynosi 56%, a efektywność – 47%. Zdobywa średnio 1,45 bloku i 1,82 wybloku na mecz.
Bartosz Bednorz

Zdecydowanie najczęściej jest bohaterem wymiany zdań w kwestii powołań. Często dostaje szansę, ale na dużej imprezie nie grał nigdy, poza mistrzostwami Europy w 2023 roku. Mimo to robi wszystko, by znów walczyć z kadrą o najwyższe cele. Kapitalnie prezentuje się w przyjęciu. Jest wiceliderem rankingu z 53,85% pozytywnego i 26,92% perfekcyjnego przyjęcia oraz efektywnością na poziomie 43,16%. Sieje też postrach na siatce, bo zdobywa średnio 1,83 bloku na mecz. Ma jednak pewne elementy do poprawy – najważniejze to przede wszystkim stabilizacja zagrywki i zniwelowanie liczby błędów w ataku.
Michał Gierżot

Talent z rocznika 2001 pracuje na kolejną szansę od selekcjonera, ale tym razem w barwach Jastrzębskiego Węgla. Ma lepsze i gorsze momenty na boisku, ale w ofensywie utrzymuje skuteczność na poziomie 47%. Podobnie wygląda to w przyjęciu, gdzie w 42% przyjmuje pozytywnie, a w 15% perfekcyjnie.
Artur Szalpuk

Nie można nie wspomnieć o przyjmującym, dla którego poprzedni sezon reprezentacyjny był wygranym losem na loterii. W barwach Asseco Resovii Rzeszów pracuje na kolejny taki rok. Jest kluczową postacią zespołu, bo nie opuścił żadnego spotkania, choć ma dwa gorsze występy na swoim koncie. W ataku gra na 59% skuteczności i 48% efektywności. Na pewno musi poprawić przyjęcie (36% pozytywnego i 11% perfekcyjnego) oraz zadbać o większą regularność w polu serwisowym. W ogólnym rozrachunku należy go jednak wyróżnić, bo potrafi dźwigać na barkach odpowiedzialność w najważniejszych momentach.
Mateusz Maciejewicz

Na koniec wyróżniła bym młodego rozgrywającego z Gorzowa Wielkopolskiego. W kategorii powołania na większe imprezy raczej nie rozpatrywała bym jego kandydatury, ale patrząc przyszłościowo – już tak. Najmłodszy rozgrywający z kadry Grbicia jest z rocznika 1996. Być może do Los Angeles martwić się o tę pozycję nie trzeba, ale warto patrzeć na młodsze roczniki „profilaktycznie”. Maciejewicz doświadczył dużego przeskoku z II ligi do zespołu ekstraklasy, a daje radę nawet w meczach z faworytami do medali.
Kiedyś „pewniacy”, a teraz?
Wcześniej zwróciliśmy uwagę na siatkarzy, którzy do tej pory nie odgrywali znaczącej roli w kadrze lub nie mieli okazji w niej grać. A co słychać u kadrowiczów, mających duże zaufanie u Nikoli Grbicia?
Przede wszystkim wrócił stary, dobry Mateusz Bieniek. Środkowy po zabiegu szybko wrócił do gry na wysokim poziomie. Nie tylko zaskakuje w polu serwisowym, z czego zawsze był znany. Utrzymuje w ofensywie poziom 60% skuteczności i 54% efektywności, a w jednym z meczów zbliżył się nawet do granicy 20 „oczek” zdobytych indywidualnie. Dobrze idzie też powrót na boisko Maksymilianowi Graniecznemu. Odkrycie Grbicia jest wszędzie, jeśli chodzi o obronę – interweniuje średnio 7,71 razy na mecz. W przyjęciu też nie wypada źle, bo wypracował 48% pozytywnego i 25% perfekcyjnego. Trudny sezon ma Paweł Zatorski, który po długiej rekonwalescencji wrócił do grania, ale jako przyjmujący. Najważniejsze jest jednak, że sporo gra – o tym niejednokrotnie mówił serbski szkoleniowiec. Doświadczony libero reprezentacji Polski na ten moment osiągnął średnio 52% skutecznego i 20% perfekcyjnego przyjęcia.
Duet rozgrywających, Grzegorz Łomacz i Marcin Janusz bardzo dobrze prowadzą swoje drużyny. Żaden z nich nie deklarował końca kariery i z pewnością selekcjoner weźmie to pod uwagę, choć wydaje się, że na ten moment z dyspozycją Janusza wygrywa Marcin Komenda. To on przeżywa drugie życie po byciu „jedynką” w sezonie reprezentacyjnym 2025. Znak zapytania można postawić także przy Łukaszu Kaczmarku. Wicemistrza olimpijskiego nie było na liście powołań już w tym roku. Trzeba jednak przyznać, że atakujący daje sygnały dobrej gry. Ostatnie jego występy można zaliczyć do udanych. Kluczowa będzie zapewne druga część rundy zasadniczej.
Zobacz również:
Mistrzostwa Europy. Kiedy reprezentacja Polski powalczy o obronę tytułu? Znamy daty!









