Strona główna » Marcin Komenda nie ma łatwo u Nikoli Grbicia. Wprost mówi o oczekiwaniach

Marcin Komenda nie ma łatwo u Nikoli Grbicia. Wprost mówi o oczekiwaniach

inf. własna

fot. Klaudia Piwowarczyk

Reprezentacja Polski już w sobotę, 13 września meczem z Rumunią rozpocznie walkę, o odzyskanie tytułu mistrzów świata. Nieobecności, przerwy i kontuzje innych zawodników, dały możliwość pojawienia się w kadrze nowym twarzom. Miejsce na grę w większym wymiarze dostał też rozgrywający, Marcin Komenda. To on zajął w tym sezonie pozycję pierwszego rozgrywającego.

Trzeba pamiętać, że Brazylia też coś znaczy

Macie za sobą wartościowy sparing, z kandydatem do medalu. Co z niego wyciągnąłeś?

– To było bardzo dobre przetarcie i cieszę się, z wygranej nad bardzo mocnym przeciwnikiem. Brazylia też będzie liczyć się, w walce o tytuł. Taka wygrana tuż przed mistrzostwami mentalnie daje dużo. Obyśmy utrzymali taką passę na turnieju.

Będą chcieli zrobić niespodziankę

Faza grupowa, to dla nas walka z „teoretycznie słabszymi” drużynami.

– Będziemy mieli czas, żeby poczuć halę. Znamy Holendrów, ale do pozostałych meczów podejdziemy z wielkim szacunkiem. To, że są mniej znani i teoretycznie gorzej przygotowani nie znaczy, że nie umieją grać w siatkówkę. Jestem przekonany, że wyjdą i będą chcieli zrobić wszystko, żeby sprawić niespodziankę.

Będziecie w tym roku musieli dźwigać łatkę faworyta. Nie ma co ukrywać, że tak będzie.

Od samego początku nasza reprezentacja jest typowana, jako faworyt do medali i musieliśmy nauczyć się jak sobie z tym poradzić. Mamy już na to sposoby.

Wyczekiwany powrót

Komentatorzy mieli teorię, że część meczu taktycznie była przygotowana po to, żeby przełamać trochę Bartka Kurka. Mieli rację?

– Te mecze też były po to, żeby ci zawodnicy, którzy doszli, czyli Bartek i Norbert. Chcieliśmy, żeby poczuli boisko i pokazali to, w jakiej są dyspozycji. To są wybitni zawodnicy, więc to, żeby zgrali się z drużyną, było jednym z celów.

Wziął to na klatę

Zdążyłeś się już oswoić ze świadomością, że to ty jesteś kadrową jedynką na pozycji rozgrywającego?

– Tak. Robię wszystko, żeby wyglądało jak najlepiej. Czasem wychodzi lepiej, a czasem gorzej. Podchodzę do tej sprawy tak, że jest to odpowiedzialność, którą trzeba wziąć na klatę.

„Zafiksowani” na punkcie sportu

Jak się czujesz wśród fanów w Azji? Ich entuzjazm może być przytłaczający?

– Cieszę się. Oni pokazują pozytywne emocje, a my to odbieramy bardzo dobrze. Ci ludzie są „zafiksowani” na punkcie siatkówki i ogólnie sportu. Wszystko co robią, robią z dobrej woli i chęci docenienia. To zdecydowanie coś, co jest bardzo miłe i ja to doceniam. Mieliśmy szansę doświadczyć tego w Chinach. Mówiąc dyplomatycznie – kibice byli skorzy, żeby prosić o autografy i zdjęcia nawet w hotelu. Myślę natomiast, że organizatorzy zadbają o to, żeby wszystko odbywało się z głową.

Odwdzięczyć się, za wsparcie

A co ty robisz, żeby odpowiednio to wypośrodkować?

– Oczywiście chcemy zadowolić fanów, ale nie możemy zbyt długo rozdawać autografów. Musimy się zregenerować, ale zawsze mamy do kibiców duży szacunek. Zawsze chcemy część czasu jaki mamy przeznaczyć stricte dla kibiców. Przychodzą przecież na mecz oglądać i wspierać. Właśnie dlatego im się to należy.

Zobacz również:

Mistrzostwa świata siatkarzy: Polacy odsypiali, a teraz? „Wycisnąć ile się da na treningach”

PlusLiga