Kolejny dzień trzeciego turnieju Ligi Narodów rozpoczął się od pewnych zwycięstw reprezentacji Francji oraz Kanady. Nie pozwoliły one swoim rywalom na zbyt wiele, a praktycznie na nic, ponieważ swoje spotkania zamknęły w trzech setach. Te mogą być już pewne awansu do turnieju finałowego Ligi Narodów.
RELATYWNIE WYRÓWNANA GRA I ŚWIETNY W KOŃCÓWCE PATRY
Dobrze rozpoczęli spotkanie Irańczycy, którzy po serii skończonych ataków wygrywali 4:2. Wystarczyły jednak dwa błędy z rzędu, by tablica wyników wskazywała na remis (5:5). W początkowej fazie meczu obydwie drużyny nie wystrzegały się pomyłek. Wynik oscylował wokół remisu, byliśmy świadkami stosunkowo dłuższej gry punkt za punkt. Na pierwsze dwupunktowe prowadzenie w spotkaniu Francuzi wyszli po skończonym atak Yacine Louatiego oraz błędzie przy rozegraniu (14:12). W dalszym ciągu jednak błędów nie było końca, zespół znad Sekwany również je popełniał, przez co ponownie doszło do remisu. Świetnie w ataku oraz bloku prezentował się Amin Esma’ilneżad, który napędzał swoich kolegów do dalszej gry (19:17). Szybko tym samym odpowiedział Jean Patry, który dwukrotnie zapunktował blokiem i raz atakiem. W dodatku z pola serowego dołożył jeszcze Louati, dzięki czemu mistrzowie olimpijscy stawiali szczelny blok (23:19). Po zepsutej zagrywce Irańczyków było po secie.
WZGLĘDNA WALKA I ROZSYPKA
Od samego startu drugiej odsłony to Trójkolorowi dyktowali warunki, prowadząc 2:0 czy 4:2. Wynik był na styku, choć Irańczycy częściej psuli zagrywki. Dwa błędy z rzędu jedynie napędziły Francuzów, którzy odskoczyli na pięć oczek (11:6). W dobrym momencie grę rywala zaczął czytać Mesjam Salehi, po którego dwóch blokach zespół z Azji przegrywał jedynie 9:11. Nie było jednak dobrego przyjęcia wśród Irańczyków, Louati dalej wywierał presję serwisem. Chwilę później gra reprezentacji Iranu uległa rozsypce, pojedyncze udane akcje nie przeszkodziły Francuzom w rozgrywaniu koncertu, który zakończył się atakiem Jorisa Seddika (25:17).
BRZYDKI OBRAZ GRY
Na starcie trzeciej partii drużyna znad Sekwany raz jeszcze wygrywała 4:2 po atakach Trevora Clevenot. Jednak gra tego zespołu falowała, przestał on kończyć pierwsze akcje, co dało Irańczykom remis (7:7). Jednak nie na długo, bowiem ci nie chcieli być dłużni, myśląc się w trzech kolejnych akcjach (11:7). Obydwie reprezentacje nagminnie się myliły, co zaowocowało jeszcze jednym remisem. Podopieczni trenera Gianiego przypomnieli sobie o swojej dobrej zagrywce i rozbili Irańczyków (19:14). Ci jeszcze chcieli się podnieść chociażby za sprawą bloku, ale sztuka ta nie powiodła się. Spotkanie zakończył atakiem z wykorzystaniem bloku Clevenot (25:20).
Iran – Francja 0:3
(21:25, 17:25, 20:25)
Składy zespołów:
Iran: Ebadipour (10), Moslehabadi (6), Amin (7), Taher Vadi, Valizadeh (4), Poriya (4), Arman (libero) oraz Salehi (6), Barbast (1), Nasri (2), Arshia
Francja: Patry (16), Brizard (3), Le Goff (5), Clevenot (12), Louati (9), Seddik (4), Grebennikow (libero) oraz Bultor (2), Jouffroy
NERWÓWKA NA WŁASNE ŻYCZENIE
Dwupunktowym prowadzeniem weszli w mecz Kanadyjczycy. Wystarczyła jednak kontra Joandryego Leala, by obie ekipy remisowały. Przez moment toczyła się gra punkt za punkt. Inicjatywą niezmiennie legitymowała się drużyna z Ameryki Północnej, ale obydwie popełniały błędy, w wyniku czego rezultat oscylował wokół remisu. Kiedy jednak w kontrze pomylił się Darlan Souza, wówczas reprezentacja Kanady wygrywała 13:10. Wraz z czasem dostrzegalne zaczęły być kłopoty Brazylijczyków w ofensywie, Kanadyjczycy pewnie szli po swoje prowadząc 20:16. Wydawało się, że pewny triumf w tej partii stanowi jedynie kwestię czasu (23:19). Świetnie jednak w ostatnim momencie zaczął spisywał się duet D. Souza w ataku – Mauricio Borges w polu serwisowym, który zachował przy życiu reprezentację Brazylii. Triumfatora musiała wyłonić gra na przewagi, po kontrze Stephena Maara Kanadyjczycy mogli odetchnąć z ulgą.
KANADYJCZYCY ROZDAJĄ KARTY
Z wysokiego “c” zaczęli drugą odsłonę siatkarze z Kanady, którzy po błędach rywali i swoich kontrach mieli na dzień dobry cztery oczka zaliczki (6:2). Przez długi czas trwała gra punkt za punkt, wysokie prowadzenie utrzymywali siatkarze z Ameryki Północnej. Bezradni wraz z czasem wobec ofensywy Kanadyjczyków stawali się Brazylijczycy (16:10). Podopieczni trenera Sammelvuo bezwzględnie rozdawali karty (21:14). Nie obyło się w ich szeregach bez krótszych przestojów, ale kontra Maara dała im zwycięstwo (25:19).
LEALOWI NIE STARCZYŁO NA DECYDUJĄCĄ AKCJĘ
Na początku trzeciego seta żadna z drużyn za nic nie odpuszczała. Zażarta gra punkt za punkt trwała aż do stanu po 11. Dopiero pierwsze kłopoty Brazylijczyków w ataku, a więc punktowy blok i nieskończona pierwsza akcja dały reprezentacji Kanady dwupunktowe prowadzenie (13:11). Wynik jednak oscylował wokół remisu, bowiem drużyny momentami myliły się czy to w ataku, czy to w zagrywce. Siatkarze z Ameryki Północnej ponownie wyszli na prowadzenie po tym, jak dwa asy z rzędu ustrzelił Brodie Hofer. Nie obyło się bez scenariusza z pierwszej partii, kiedy to reprezentacja Kanady wygrywała 23:20 i wypuściła tę zaliczkę z rąk. Nie do zatrzymania był Leal, który swoimi akcjami zdobył trzy oczka z rzędu. Ponownie doszło do gry punkt za punkt, ale zepsuta zagrywka i nieskończony atak Leala, a w konsekwencji kontra Maara przesądziły o zakończeniu spotkania (26:24).
Kanada – Brazylia 3:0
(26:24, 25:19, 26:24)
Składy zespołów:
Kanada: Herr, Damyanenko (8), Maar (12), Szwarc (11), McCarthy (3), Loeppky (21), Lui (libero) oraz Hoag, Hofer (2), Ketrzynski,
Brazylia: Leal (9), Kreling, Saatkamp (9), Borges (4), D. Souza (12), Nunes (4), Thales (libero oraz Goncalves, A. Souza (1),
Zobacz również
źródło: inf. własna