– To tylko naderwanie, ale było bardzo blisko zerwania więzadła. Szczęście w nieszczęściu więc, że skończyło się tak, jak się skończyło. Mam sześć tygodni rehabilitacji – powiedział w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport Rafał Szymura, przyjmujący reprezentacji Polski.
Pech Rafała Szymury
Od początku sezonu reprezentacyjnego Nikola Grbić stawiał na Rafała Szymurę. Doświadczony przyjmujący wystąpił z kadrą w turnieju Ligi Narodów w Chinach. Pojechał z nią też do Stanów Zjednoczonych, ale tam już nie zagrał, bowiem plany pokrzyżowała mu kontuzja. – Na pierwszym treningu w Stanach Zjednoczonych w niedzielę graliśmy bagerka i poszedłem do skrótu. Niestety, dziwnie ułożyłem nogę i poczułem, że coś mi w niej przeskoczyło, strzeliło. Pojawił się ból, więc zakończyłem trening właśnie na bagerze – powiedział Rafał Szymura.
Mogło być gorzej
Jego uraz okazał się poważny, choć na szczęście obyło się bez zerwania więzadła. – Mam naderwanie drugiego stopnia więzadła pobocznego. Zalecono mi PRP, siedzenie w domu i rehabilitację. Kiedy lekarz oglądał rezonans, powiedział, że to tylko naderwanie, ale było bardzo blisko zerwania więzadła. Szczęście w nieszczęściu więc, że skończyło się tak, jak się skończyło. Mam sześć tygodni rehabilitacji – dodał reprezentant Polski.
Liczy na kolejną szansę
To oznacza, że Szymury w tym roku w kadrze już nie zobaczymy, choć miał szansę, aby włączyć się do rywalizacji o miejsce w drużynie narodowej na mistrzostwa świata. Zawodnik nie zamierza jednak rozdzierać szat nad tym, co się stało i liczy, że w kolejnym sezonie dostanie znów szansę od Nikoli Grbicia. – Jakoś się nie przejmuję. Nie męczy mnie to tak, nie myślę o tym. Stało się, jak się stało, czasu nie cofnę. Trudno. Myślę, że mogę jeszcze dostać szansę w kadrze. Jak nie w tym roku, to w następnym. Liczę na to, że jeśli zaliczę dobry sezon klubowy, Nikola Grbić ponownie do mnie zadzwoni – zakończył Rafał Szymura.
Zobacz również: Polacy walczą o miejsce w składzie na mistrzostwa świata. Kogo skreśli Nikola Grbić?