Rafał Szternel jest szkoleniowcem młodzieżowych duetów plażowych kadry Polski wywodzących się ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale. Jego podopieczne – Małgorzata Ciężkowska i Urszula Łunio zawojowały krajowe plaże, zdobywając też upragniony złoty medal mistrzostw Europy do lat 20. – Myślę, że to, co tutaj w Starych Jabłonkach dziewczyny ugrały i to, co pokazały w mistrzostwach Europy jest pięknym podsumowaniem ich czteroletniej pracy w Szkole Mistrzostwa Sportowego – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Trenerze, gratulacje. Jakie to uczucie poprowadzić dziewiętnastoletnie zawodniczki do brązowego medalu seniorskich mistrzostw Polski?
Rafał Szternel: Dla mnie oczywiście wspaniałe, bo dziewczyny ciężko pracowały przez tak naprawdę ostatnie cztery lata na sukcesy, jakie teraz osiągają. W ubiegłym roku nie udało nam się zwieńczyć żadnego większego turnieju medalem. Ocieraliśmy się za każdym razem o ćwierćfinał i na tym się kończyło. Myślę, że to, co tutaj w Starych Jabłonkach dziewczyny ugrały i to, co pokazały w mistrzostwach Europy jest pięknym podsumowaniem ich czteroletniej pracy w Szkole Mistrzostwa Sportowego.
Właśnie, szkoła, dziewczyny po 19 lat, za nimi matura, teraz takie sukcesy. Jak to wszystko razem się zgrało? Czy dziewczyny dostawały od was jakieś dodatkowe wsparcie, może mentalne?
– Można powiedzieć, że dziewczyny są bardzo inteligentne i radziły sobie bez problemu, jeśli chodzi o szkołę. Na pewno wykonaliśmy z nimi dużą pracę mentalną pod względem, który pracuje z nami w szkole, Marcin Kochanowski. On dołożył dużą cegiełkę, do tego sukcesu, który miał miejsce. Dziewczyny pracowały z nim przez cały rok w szkole. Marcin pojechał z nami również na mistrzostwa Europy. Myślę, że był to duży plus i on też przyczynił się do tego, by te sukcesy się pojawiły.
Ten mecz o brąz Gosia i Ula grały z parą Gierczyńska/Kaczmarek, z którą przegrały na początku turnieju. Co się zmieniło? Co powiedziałeś im po tym pierwszym meczu?
– Tak naprawdę, to nic. To, że przegraliśmy ten wcześniejszy mecz, to była doskonała dyspozycja dziewczyn po drugiej stronie siatki. Julka i Aneta zagrały bardzo dobre spotkanie. Julka broniła fantastyczne piłki i obie grały bardzo dobrze. Zresztą, w meczu o trzecie miejsce sprawa wyglądała bardzo podobnie. Natomiast uważam, że my wcześniej przeżywaliśmy jeszcze te mistrzostwa Europy i ten stres i wszystko z nimi związane wpływało na to, że ta gra nie układała się po naszej myśli. Dopiero z biegiem czasu to ciśnienie zaczęło schodzić i pojawiła się trochę lepsza gra w naszym wykonaniu.
Druga sprawa jest też taka, że dziewczyny na początku były też podchorowane. Od poniedziałku do czwartku zmagały się z chorobą, więc dobrze, że zakończyło się to tak, jak zakończyło.
Mistrzostwach Europy do lat 20 – dziewczyny zdobyły w nich złoto. To był ten kluczowy turniej w sezonie, na który miała przyjść ta najwyższa forma?
– Tak. Przygotowywaliśmy się do tego turnieju praktycznie przez cały sezon. Wiedzieliśmy w jakim jest terminie i całe nasze przygotowania opierały się tylko i wyłącznie o ten turniej. Dlatego, że pozostałe zawody, tak jak np. finał mistrzostw Polski juniorek stoi na troszeczkę niższym poziomie niż chociażby ten finał mistrzostw Polski seniorów. Tak więc przygotowywaliśmy się docelowo pod tą imprezę. Mamy w tym roku tak naprawdę dwa takie turnieje, bo czekają nas jeszcze mistrzostwa świata do lat 21, które odbędą się w listopadzie. Przed nimi mamy troszeczkę przerwy. Fajnie, że turnieje mistrzostw Europy do lat 20 i finałów seniorskich mistrzostw Polski były jeden po drugim. Mogliśmy wykorzystać te przygotowania z mistrzostw Europy do następnego startu.
Wspomniałeś o mistrzostwach świata do lat 21, czyli turniej w którym zagrają starsze zawodniczki od Gosi i Uli. Jaka to będzie różnica wiekowa? Będzie miała ona znaczenie?
– Tak naprawdę będzie to różnica jednego roku, dlatego że w turniejach do 20 lat grają dziewiętnastolatki, a do 21 lat dwudziestolatki. Na pewno będzie mieć ona znaczenie, ponieważ tę fizyczność już widać. Aczkolwiek, uważam, że mamy bardzo dobry zespół, bardzo fajnie grający, na wysokim poziomie. Jesteśmy w stanie powalczyć też tam o wysokie lokaty.
Dziewczyny wydają się być też w miarę wysokie…
– Na świecie zawodniczki, które grają również są dość wysokie. Nie brylujemy pod tym względem tam. Np. Hiszpanki są bardzo wysokie. Teraz jak byliśmy na mistrzostwach Europy U-20, jedna z Hiszpanek miała 190 cm wzrostu. Wzrost już tu odgrywa bardzo dużą rolę.
Forma szykowana na U-20 i U-21, ale trzeba przyznać, że Ula i Gosia zaczęły całkiem fajnie sezon. Czwarte miejsce w Sulejowie, wygrane w Mysłowicach i Stalowej Woli. Te wygrane miały duży wpływ na ich mental i poczucie pewności siebie na boisku?
– Oczywiście, że tak. Każde spotkanie rozegrane przeciwko starszym zawodniczkom, tym bardziej doświadczonym, to jest ogromny plus dla naszych młodszych zawodniczek, które mogą bardzo dużo się nauczyć. Te wygrane uświadamiały im tylko, że wykonały kawał bardzo dobrej roboty. Wszystko się fajnie nakręcało.
Któraś z tych wygranych na początku sezonu miała na dziewczyny większy wpływ?
– Chyba nie. Oba turnieje stały na niezłym poziomie i za wiele się od siebie nie różniły. Myślę, że dziewczyny złapały też trochę wiatru w żagle po Sulejowie, gdzie graliśmy parą kadrową Kasią Kociołek i Martą Łodej i udało nam się jedno spotkanie wygrać. To je podbudowało i pokazało, że idziemy w dobrą stronę. Później to już była tylko chęć zdobywania więcej i więcej.
Półfinały mistrzostw Polski juniorek, później finały – tu już dziewczyny chyba nie miały konkurencji i szły po swoje. Zupełnie inaczej, jak w seniorskich.
– Trochę tak to wyglądało. Szły jakąś ustaloną ścieżką. Wiedzieliśmy, jak to powinno wyglądać. Nie spodziewaliśmy się takich sukcesów, jeśli chodzi o turnieje seniorskie, ale jak pokazał pierwszy turniej – byliśmy w czwórce i otworzył dalszą drogę do ogrania.
Jeśli chodzi o pozostałe te młode pary kadrowe. Tych sukcesów mniejszych czy większych w ich przypadku takich nie ma. Gdzie jest ta różnica?
– Uważam, że nie jest tak do końca. Nawet patrząc teraz na parę chłopców, którzy zdobyli brązowy medal w seniorskich mistrzostwach Polski, co jest bardzo dobrym wynikiem. To nie jest tak, że tu jest coś lepiej, a tu gorzej. Ten poziom mężczyzn jest naprawę bardzo wysoki i myślę, że chłopakom trudno jest wskoczyć wyżej. Staramy się robić, co możemy. Nasza druga para kadrowa żeńska – równolatki, jeśli chodzi o Gosię i Ulę, Maja Kruczek i Jula Kielak również prezentowały się bardzo fajnie w tym sezonie. Nie miały tak spektakularnych wyników. Wygrały w Kołobrzegu i to był też bardzo udany występ. Tutaj w finałach chyba troszeczkę zabrakło im odwagi, by wejść tak wysoko i powalczyć o trochę lepsze miejsca. Nie wiem, czy może mistrzostwo Europy rówieśniczek spowodowało to, że podcięło im trochę skrzydła, ale myślę, że ta czwórka dziewczyn pracuje razem, nakręca się wzajemnie do ciężkiej pracy i sukcesów. Myślę, że to będzie nasza przyszłość, jeśli chodzi o naszą siatkówkę plażową seniorską.
A jeśli chodzi o pary jeszcze młodsze? Mamy w tej młodszej grupie jakieś zawodniczki z nadziejami na sukcesy?
– Mamy parę Łabuz/Radelczuk. Dziewczyny były na mistrzostwach Europy do lat 18. Niestety, przegrały w nich ważny mecz z Austriaczkami. Para austriacka była bardzo trudnym rywalem, bo są to wysokie dziewczyny i naprawdę grały bardzo dobrą siatkówkę. NA U-20 zajęły też czwarte miejsce, więc to bardzo dobry zespół. Myślę, że te dwie nasze zawodniczki, to też będzie jakiś krok dalej. Ciężko mi powiedzieć też jak to będzie wyglądało, bo obie poszły rok wcześniej do szkoły, rok wcześniej ją skończą. Więc też będziemy musieli coś wykombinować, by je utrzymać, jeśli chodzi o siatkówkę juniorską.
Siatkówka plażowa a siatkówka halowa – tutaj jest chyba duża różnica. Trudno jest chyba ściągnąć utalentowaną młodzież do plażówki. Hala chyba ciągnie bardziej. Dlaczego?
– Myślę, że tym jaki mamy poziom siatkówki halowej ogólnie. Oglądamy i widzimy mistrzów świata, oglądamy wspaniałe występy polskiej reprezentacji kobiet i tak naprawdę każdy zawodnik zaczyna od halówki i z tym wiąże przyszłość. Dlatego też tak ciężko jest wyciągnąć ich do plażówki, bo tam widzą dla siebie przyszłość. Może gdyby był niższy poziom, nie byłoby tylu sukcesów łatwiej byłoby ściągnąć ich do siatkówki plażowej.
W rozgrywkach krajowych siatkarek trzeba przyznać, że poziom się wyrównał. Teraz kwestia, czy poszedł do góry, czy wręcz przeciwnie?
– Zdecydowanie uważam, że poszedł do góry. Może jeszcze troszeczkę zabrakło, by Kasia Kociołek i Jagoda Gruszczyńska trochę więcej brały w nich udział. Wiadomo, one jednak jeździły na te turnieje międzynarodowe. My tego nie przeskoczymy. Ale uważam, że poziom poszedł do góry, a druga sprawa jest taka, że pojawiło się więcej par. Mieliśmy już nawet tak, już nie pamiętam, w którym turnieju, ale par żeńskich było więcej zgłoszonych niż par męskich. To wcześniej się nie zdarzało. Dla nas to tylko na plus. W krajowych zawodach gra dużo byłych zawodniczek z SMS-u. Karina Jakuć, Kinga Legieta – to są zawodniczki wywodzące się ze szkoły i to podnosi poziom turniejów.
W tym sezonie zorganizowano też naprawdę dużo turniejów. To też może mieć wpływ na poziom?
– Myślę, że liczba turniejów i pule w tych turniejach zachęcają do tego, by brać w nich udział. To powoduje, że podnosi się poziom zawodów. Mieliśmy sporo par zagranicznych, które przyjeżdżały, żeby tu wygrywać.
Wspominałeś o mistrzostwach świata U-21 w listopadzie. Na koniec powiedz jeszcze proszę, jakie plany macie do tego czasu?
– Przed nami jeszcze występ w Wilanowie na Pro Tourze Futures. Później będą dwa tygodnie przerwy, a po nich już pełne przygotowania do mistrzostw świata. Może uda nam się jeszcze wziąć udział w jakimś turnieju zagranicznym, ale to jest jeszcze dopinane.
źródło: inf. własna