Siatkarki Chemika Police tymczasowo prowadzi Radosław Wodziński. W swoim debiucie poprowadził mistrzynie Polski do wygranej 3:2 nad zespołem z Rumunii. Podkreślił jednak, że zespół potrzebuje szkoleniowca z większym doświadczeniem. – Chemik to jest taki zespół, który potrzebuje doświadczonego trenera, który będzie wiedział, jak ten zespół poprowadzić. Moje jest jeszcze niewielkie – mówi.
Debiut Radosława Wodzińskiego nie był łatwy. – To był na pewno trudny mecz. W pierwszym secie udało nam się przechylić na naszą stronę trudną końcówkę. Zespół złapał wiatr w żagle i w drugim secie kontrolowaliśmy wydarzenia. Wszystko szło w miarę spokojnie. Mecz układał się na 3:0 i wszyscy myśleli, że zaraz się zakończy, ale niestety podobnie jak w Rumunii falowaliśmy, co nam przeszkadza – ocenił trener.
– Wiem, że dziewczyny są w stanie to przezwyciężyć i po raz kolejny do takiej sytuacji nie dopuszczą. To dla nich duże doświadczenie, że muszą trzymać koncentrację do końca. W trzecim secie uciekło nam przyjęcie, rywal zaczął lepiej zagrywać, do tego doszło parę nieskończonych ataków i doszło do nerwowej końcówki, którą przegraliśmy. W czwartym secie na początku rywalki pogoniły nas zagrywką, szkoda że potem nie udało nam się odrobić strat. W tie-breaku dziewczyny pokazały swoją siłę i wygrały. Bardzo się z tego cieszymy, to było bardzo ważne w kontekście układu tabeli – dodał Radosław Wodziński.
Jak podkreślił trener Chemika Police, istotne było to, że po tak przegranym trzecim secie, w którym było już 13:3 dla Chemika i czwartej partii policzanki się nie poddały. Znakomite zawody zagrała zwłaszcza Martyna Łukasik. – Najważniejsze, że dziewczyny nie zwiesiły głów. Widać było, że wyjdą na tie-breaka naprawdę zmobilizowane i tak się stało. Pokazały swoją siłę i wygrały. Taka reakcja naprawdę napawa optymizmem. Martyna Łukasik grała bardzo dobrze, były momenty, gdzie podobnie jak całej drużynie może delikatnie siadała jej koncentracja, ale w tie-breaku pokazała klasę. Po jej zagrywkach nie było co zbierać. Duże gratulacje dla niej – powiedział Radosław Wodziński.
Po meczu zrodziło się pytanie, czy nie pozostanie on w roli pierwszego trenera na dłużej. – Chemik to jest taki zespół, który potrzebuje doświadczonego trenera, który będzie wiedział, jak ten zespół poprowadzić. Moje jest jeszcze niewielkie. Nie mówię, że nie czuję się na siłach, ale myślę, że to jest taki moment, aby był to szkoleniowiec, który potrafi to wszystko poukładać w trudnych sytuacjach, które nas czekają w meczach z wymagającymi rywalami. Chciałem oczywiście dać jak najwięcej zespołowi. To nie jest łatwa sytuacja dla nikogo z nas. Taka decyzja została jednak podjęta i najważniejsze, że wyszliśmy z tego zwycięsko – skomentował Wodziński.
Dramat klubu z Legionowa, który miał być kolejnym rywalem Chemika stworzył ekipie z Polic szansę na spokojną pracę. – Oczywiście, że potrzebny jest nam teraz czas na pracę, na trening, co widać w meczach. Te trzy przegrane spotkania graliśmy w takim okresie, gdzie praktycznie nie było czasu na trening. Ten kalendarz był bardzo napięty. Szkoda oczywiście sytuacji z Legionovią, to klub z dużymi tradycjami, dobrą pracą z młodzieżą. Ich dramat to da nas z kolei szansa na delikatny odpoczynek i później regularna praca na treningach i mam nadzieję, że przyniesie to pozytywny skutek dla naszego zespołu i wejdzie on na wyższy poziom – skomentował Radosław Wodziński. – Musimy także pamiętać też o tym, że dziewczyny potrzebują regeneracji, zwłaszcza po takim cyklu trudnych spotkań. To nie jest dla nich łatwa sytuacja. Odpoczynek, o który tutaj w klubie dba się bardzo mocno na pewno pozwoli dziewczynom wrócić do treningu wypoczęte z otwartą głową – dodał.
Szkoleniowiec podkreślił, że dla niego zastąpienie Marka Mierzwińskiego nie było łatwe. – Marek Mierzwiński jest moim bardzo dobrym kolegą, znamy się dość długo. To super człowiek, super trener i to była mega trudna sytuacja nie tylko dla mnie, ale i pozostałych chłopaków w sztabie, dla dziewczyn. Nie jest łatwo zastąpić kogoś na takim miejscu, to był mój debiut, trudny. Były oczywiście różne myśli, ale przed samym meczem starałem się skupić na pracy, nad tym, co nas czeka podczas spotkania. Emocje tutaj są ogromne, co było widać na boisku. Z Markiem dalej oczywiście jesteśmy kolegami, przed meczem do mnie zadzwonił i powiedział, że trzyma kciuki – zakończył Radosław Wodziński.
źródło: inf. własna