– Od drużyny i sztabu otrzymuję wielkie wsparcie. Kibice również pomagają zarówno dopingiem jak i dobrym słowem, stąd jedyne na czym staram się skupić, to praca na treningu i dobra gra w każdym następnym meczu – o transferze do wicemistrza Polski, pożegnaniu z cypryjską ligą i oczekiwaniach na obecny sezon mówi w rozmowie ze Strefą Siatkówki nowy rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Raptem paręnaście dni temu, oddaleni o około 3000 km, rozmawialiśmy o twojej cypryjskiej, siatkarskiej przygodzie. Teraz widzimy się w PlusLidze. Spodziewałeś się takiego obrotu wydarzeń?
Radosław Gil: – Wiele scenariuszy przewijało się w mojej głowie, ale takiego przyznam, nie brałem pod uwagę…
Jesteś doświadczonym rozgrywającym. Polska, Słowenia, Izrael, Cypr to destynacje, które możemy znaleźć w twoim siatkarskim CV. Ten ostatni punkt na mapie nie zostanie chyba dobrze przez ciebie zapamiętany…
– Zdecydowanie nie. Na pewno nie sportowo. Natomiast na ten moment nie mogę zbyt wiele powiedzieć…
Rola w jakiej zostałeś postawiony nie należy do najłatwiejszych. Wchodzisz do zespołu aspirującego do złotego medalu mistrzostw Polski i ze znacznym już dorobkiem. Masz świadomość, że wiele od ciebie teraz zależy?
– Oczywiście. Jednak traktuję to jako ogromną szansę i wyzwanie.
Zawsze z dystansem podchodziłeś do terminu „presja”. Czy jest tak i tym razem? Stanowienie o roli kreatora gry zespołu z Kędzierzyna-Koźla robi już jednak większe wrażenie.
– Staram się o tym nie myśleć. Od drużyny i sztabu otrzymuję wielkie wsparcie. Kibice również pomagają zarówno dopingiem jak i dobrym słowem, stąd jedyne na czym staram się skupić, to praca na treningu i dobra gra w każdym następnym meczu.
Przyznajmy szczerze, że ubiegłoroczny występ w PlusLidze nie należał do twoich wymarzonych… Po awansie z drużyną z Bielska-Białej niefortunnie pożegnałeś się również z ekstraklasą. Jak wkracza ci się do bardzo dobrze ukształtowanej ekipy, z którą jeszcze kilka miesięcy temu walczyłeś po drugiej stronie siatki?
– Początek mnie stresował. Byłem chyba bardziej zestresowany wchodząc na trening z ZAKSĄ niż wchodząc na mecz przeciwko drużynie z Kędzierzyna-Koźla. (śmiech) Natomiast chłopaki z drużyny od początku ciepło mnie przyjęli. Czuję się tutaj bardzo dobrze.
Co byłoby z Radosławem Gilem w tym sezonie klubowym, gdyby nie wymuszony kontuzjami kolegów transfer?
– Miałem kilka opcji za granicą i w Polsce do wyboru, ale w momencie telefonu z Kędzierzyna-Koźla był tylko jeden słuszny wybór.
Jakie pierwsze wrażenie zrobił na tobie Trener Sammelvuo?
– Bardzo dobre. Widać gołym okiem, że jest profesjonalistą. Od początku czuję duże wsparcie z jego strony. Będę mógł się wiele nauczyć pod okiem fińskiego szkoleniowca.
Kędzierzyński debiut w meczu z Asseco Resovią Rzeszów przypieczętowałeś spektakularnymi piłkarskimi umiejętnościami i obroną piłki umieszczonej niemalże w bandzie. Pomijając fakt pozyskania rzeszy nowych fanów, której zaimponowałeś tym popisem, jesteś zadowolony ze swojego pierwszego występu?
– To na pewno będzie super pamiątka. Natomiast na samym końcu liczy się wynik i ten niestety nie był korzystny. Uważam, że pierwszy set wyszedł mi najlepiej. W dalszej części spotkania popełniłem trochę błędów technicznych. Jest sporo do poprawy w mojej grze, ale pozytywnie patrzę w przyszłość.
Masz wobec siebie szczególne oczekiwania na czas tej misji w barwach zwycięzcy Ligi Mistrzów?
– Szczególnych chyba nie mam. Chcę skupić się na ciężkiej pracy i uczyć się jak najwięcej zarówno od sztabu, jak i od samych chłopaków.
źródło: inf. własna