W ostatnich dniach rozegrano pierwsze mecze 1/8 finału Pucharu CEV siatkarzy. Zwycięstwo w nich odniosła nie tylko PGE Skra, ale również drużyny z Włoch, Czech, Szwajcarii czy Rumunii. Największą niespodzianką jest porażka u siebie Galatasaray z Chenois Genewa.
W pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu CEV PGE Skra Bełchatów stosunkowo gładko uporała się na wyjeździe z Narbonne Volley. Do wygranej potrzebowała tylko trzech setów, a kluczem do sukcesu była jej świetna, bo ponad 60% skuteczność w ataku. Jejliderami byli Aleksandar Atanasijević i Dick Kooy, którzy zapisali na koncie łącznie 28 punktów, a więcej o meczu można przeczytać tutaj.
Do niespodzianki doszło w Stambule, gdzie Galatasaray prowadziło już 2:1 z Chenois Genewa, ale goście podnieśli się, a następnie triumfowali w tie-breaku. Mimo że turecka ekipa lepiej spisywała się w bloku (14 czap), a przyjezdni wcale nie uzyskali przewagi w ataku, to jednak popełnili mniej błędów własnych, co dało im zwycięstwo. Mieli też w swoich szeregach Strahinję Brzakovica, który zapisał na swoim koncie 26 punktów, zaś w Galatasaray wyróżnił się Thomas Edgar, który wywalczył 22 oczka.
Niespodzianki nie sprawiło Fenerbahce Stambuł, które we Włoszech przegrało 1:3 z Bluenergy Piacenzą. Tylko w drugiej odsłonie turecka ekipa znalazła sposób na powstrzymanie gospodarzy. W pozostałych była wyraźnie słabsza od nich. Siła ofensywna była po stronie zespołu z Italii, a trio Ricardo Lucarelli, Yoandy Leal, Yuri Romano wywalczyło aż 49 oczek dla teamu z Piacenzy. Po drugiej stronie siatki wyróżnił się Kaan Gurbuz, ale jego 12 oczek nie pozwoliło Fenerbahce w uzyskaniu lepszego wyniku.
Nie powiodło się także innej tureckiej drużynie, Arkasowi Izmir, który we własnej hali musiał uznać wyższość Walsa Group Modena. Najwięcej walki było w drugiej odsłonie, którą gospodarze przegrali dopiero po walce na przewagi. Osamotniony Nicholas Hoag niewiele jednak mógł zdziałać. Przyjezdni popełniali mało błędów, a 48% skuteczności w ataku wystarczyło im do odniesienia zwycięstwa. Poprowadził ich do niego duet Adis Lagumdzija/Tommaso RInaldi, który łącznie zgromadził 31 punktów na koncie.
Atutu własnego parkietu nie wykorzystało też Savo Volley Kuopio, które przegrało z Arcadą Galati. Gospodarze tylko w premierowej odsłonie znaleźli sposób na pokonanie rywali, a w kolejnych przewaga uwidoczniła się po stronie rumuńskiej ekipy. Jej dominacja zaczynała się na zagrywce (6 asów), a kończyła w bloku (12 czap). Pierwsze skrzypce w jej szeregach grali Iulian Marian Bala i Alexandru Rata, którzy zdobyli po 14 punktów.
Niedosyt może odczuwać Lindaren Volley Amriswil, który przed własną publicznością prowadził już 2:0 z Greenyard Maaseik, ale w żadnej z trzech kolejnych partii nie potrafił przypieczętować zwycięstwa. Nie pomogło mu też 33 punktów Jhona Wendta, bowiem gra w zespole gości była zdecydowanie bardziej zbilansowana. Mimo że obie ekipy na porównywalnym poziomie spisały się w bloku i na zagrywce, to 51% skuteczności w ataku wystarczyło belgijskiej drużynie do wygranej. Prym w jej szeregach wiedli Adam Bartos oraz Athanasios Protopsaltis, którzy zdobyli po 19 oczek.
Lycurgus Groningen u siebie musiał uznać wyższość SVG Luneburg. Goście prowadzili już 2:0, ale dopiero w tie-breaku zdołali przypieczętować zwycięstwo. Mecz jednak nie był porywającym widowiskiem, a obie drużyny w samej zagrywce popełniły ponad 50 błędów. Mimo że gospodarze lepiej spisali się na zagrywce, to w ataku lepsi byli przyjezdni, których do sukcesu poprowadził Matthew Jordan Ewert, który zgromadził na koncie 27 punktów.
Bliżej awansu do kolejnej rundy jest Jihostroj Ceske Budejovice, który na wyjeździe pokonał Volley Schonenwerd. Gospodarze dobrze weszli w mecz, ale później do głosu doszli goście, którzy rozstrzygali na swoją korzyść końcówki kolejnych odsłon. Nie uzyskali znaczącej przewagi na siatce, ale zagrywka była po ich stronie. Mieli też Martina Licka, który wywalczył 14 punktów, natomiast wśród pokonanych wyróżnił się Luca Urlich, zdobywca 12 oczek.
Zobacz również:
Wyniki 1/8 finału Pucharu CEV siatkarzy
źródło: inf. własna