W miniony weekend został rozegrany turniej finałowy o TAURON Puchar Polski kobiet. Zwycięzcą po raz drugi w historii został KS DevelopRes Rzeszów. Choć wszystkie mecze zakończyły się wynikami 3:0, to nie brakowało emocji. Nieoczywistą bohaterką finału została Bruna Honorio, która poprowadziła swój zespół do wygrania trofeum. Serca wielu osób skradła też Aleksandra Szczygłowska. Libero przekazała nagrodę MVP swojej koleżance. Co jeszcze wydarzyło się w tym turnieju? Zapraszamy na nasze podsumowanie.
RADOMKA SZCZĘŚLIWYM PÓŁFINALISTĄ
W pierwszym półfinale zagrały siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź oraz MOYA Radomki Radom. Bezsprzecznie faworytem tego spotkania i to zdecydowanym były łodzianki. Trzeba przyznać, że zawodniczki z Radomia miały trochę szczęścia przy losowaniu drabinki pucharowej. W 1/8 wyeliminowały pierwszoligowy – ECO HARPOON LOS Nowy Dwór Mazowiecki, a w ćwierćfinale ich przeciwniczkami były mogilnianki. Taka była ich droga do Elbląga. Nie wiadomo, czy radomianki awansowałyby do turnieju finałowego, gdyby tak jak podopieczne Alessandro Chiappiniego musiały się zmierzyć w ¼ finału z silnym zespołem, jakim jest w tym sezonie PGE Grot Budowlani Łódź. To właśnie drugi łódzki klub był najbardziej poszkodowanym ćwierćfinalistą, który musiał się pogodzić z porażką i końcem marzeń o wywalczeniu pucharu. Ostatecznie do półfinału trafiły Łódzkie Wiewióry i radomianki.
AH TEN PIERWSZY SET
Pierwszy set tego meczu dostarczył sporych emocji. To była naprawdę wyrównana i zacięta rywalizacja. Podopieczne Jakuba Głuszaka prowadziły już nawet w końcówce 23:20, ale nie potrafiły utrzymać tej przewagi i zamknąć tego seta. W ich poczynaniach pojawiło się dużo niepewności i nerwów. Ostatecznie przegrały tę odsłonę na przewagi 26:24, co zaważyło na dalszych losach tego spotkania. W drugim secie, od razu od prowadzenia 5:0 rozpoczęły łodzianki, zawodniczki z Radomia kompletnie straciły pewność siebie i animusz. Zdobyły tylko 16 „oczek”. Niewiele lepiej wyglądała trzecia partia. Początkowo gra toczyła się punkt za punkt, ale szybko inicjatywę przejęły Łódzkie Wiewióry. Radomianki starały się gonić wynik, między innymi dzięki grze blokiem. Trochę rękę podawał też ŁKS. Jednak faworyt zachował kontrolę do samego końca spotkania. Od stanu 21:19 łodzianki zdobyły 4 punkty z rzędu i odniosły pewne zwycięstwo.
NAJMOCNIEJSZE OGNIWA
Najlepszą zawodniczką pierwszego półfinału została wybrana Marlena Kowalewska. Rozgrywająca naprawdę dobrze zaprezentowała się podczas tego spotkania. W jej grze było widać dużą pewność. Równo rozdzielała piłki między swoje zawodniczki. Była tego dnia liderką. Marlena Kowalewska ewidentnie myśli o grze w kadrze narodowej w najbliższym sezonie. Czy znajdzie w niej stałe miejsce? Może powalczy nawet o pozycję pierwszej rozgrywającej, po rezygnacji Joanny Wołosz? Solidny mecz rozegrała też Lana Scuka, zdobywczyni 13 punktów. Na pochwałę zasłużyła też niewątpliwie Klaudia Alagierska. Atakowała z 75 % skutecznością, a do tego dołożyła 5 punktowych bloków. To kolejna reprezentantka Polski. W tym roku konkurencja na środku siatki w reprezentacji Polski będzie bardzo duża.
Po stronie ekipy z Radomia, oczywiście standardowo najwięcej „oczek” zapisała na swoim koncie Monika Gałkowska, jednak nie miała wysokiej skuteczności uderzeń. Atakująca jest potwornie eksploatowana w tym sezonie. W trzech setach atakowała aż 43 razy! Jak na takie obciążenia, to i tak zwykle notuje dobre występy. Przyjęcie zabezpieczały – Izabela Śliwa i Laura Milos. Przyjmująca nawet nieźle poradziła sobie tym razem również w ofensywie. W ataku i w bloku swój zespół wspierała również po raz kolejny Martyna Piotrowska. Fajną zmianę zaliczyła Weronika Szlagowska, która powoli wraca na boisko. Niestety to był słaby mecz w wykonaniu reprezentantki Polski – Kamili Witkowskiej. Zdobyła tylko 2 punkty i została zmieniona w drugiej partii. Środkowa w ostatnim czasie nie notuje tak znakomitych występów jak na początku sezonu. Czyżby miała drobny kryzys?
BKS PRZEGRYWA ZE ZMĘCZENIEM
Drugi półfinał zapowiadał się bardzo interesująco. Mierzyły się w nim obrończynie tytułu – siatkarki BKS-u BOSTIK ZGO Bielsko-Biała oraz lider tabeli TAURON Ligi – KS DevelopRes Rzeszów. Delikatnym faworytem wydawał się być zespół z Rzeszowa, który wygrał oba pojedynki ligowe, w stosunku 3:2 i 3:1. Kibice spodziewali się walki „na noże”, ponieważ bielszczanki już nie raz udowodniły, że w meczach o stawkę, potrafią zagrać kapitalnie. Ostatnio dały koncert podczas spotkania Pucharu CEV przeciwko THY Stambuł. Na własnym parkiecie pokonały tureckiego giganta. Od tamtego czasu ich forma wyraźnie się obniżała. Najpierw uległy Budowlanym Łódź w 18. kolejce zmagań, a w minioną środę w zaległym meczu przeciwko ITA TOOLS Stali Mielec, w ostatniej chwili odwróciły losy tego starcia i wygrały dopiero po tie-breaku.
Trzeba otwarcie przyznać, że bielszczanki pokonał kalendarz gier i brak solidnej zmiany na prawym skrzydle. BKS w ostatnim czasie grał co 3 dni, ponieważ musiał odrabiać zaległości przez brak dostępności swojej hali meczowej. To na pewno powoduje coraz większe zmęczenie i brak czasu na konkretny trening. Do tego dochodzą rozgrywki w europejskich pucharach i to prawdopodobnie mogło być jedną z przyczyn ich dość słabej postawy podczas półfinałowego meczu z Developresem. Dodatkowo od początku sezonu bielszczanki mają też problem z prawym skrzydłem. Kertu Laak nie jest już w tak świetnej dyspozycji jak rok temu. Przeciwniczki zaczęły odczytywać jej ataki. Trener Piekarczyk w ostatnim czasie na zmiany posyłał Gulię Angelinę, jednak nie jest to przecież nominalna atakująca! Dodatkowo do tej pory nie pokazała jakiś wyjątkowych umiejętności. Straciła miejsce w wyjściowym składzie. Delikatnie mówiąc nie był to najlepszy transfer BKS-u Bielsko-Biała.
ZABRAKŁO ARGUMENTÓW NA DEVELOPRES
Bielszczanki dobrze otworzyły półfinałowe starcie. Zagrały świetnie w bloku i na zagrywce. Miały nawet trzypunktowe prowadzenie. W połowie pierwszego seta rzeszowianki odrobiły straty i to one wypracowały sobie przewagę. Swoje pięć minut miała Magdalena Jurczyk, która zdobywała punkty bezpośrednio z zagrywki i zaliczyła kilka spektakularnych obron! Developres w końcu odskoczył rywalkom i zwyciężył do 21. Druga partia całkowicie nie poszła po myśli siatkarek z Bielska-Białej. Rzeszowianki dominowały w bloku i na kontrze, a ich rywalki miały duże problemy z przyjęciem. Julii Nowickiej przydarzyły się też niedokładne wystawy. Trener próbował rotować składem, ale nie znalazł optymalnego ustawienia. Kertu Laak brakowało skuteczności, a Angelina nie dała dobrej zmiany. Dodatkowo przydarzyło im się dużo błędów własnych, co skutkowało przegraną zaledwie do 13.
Trzeciego seta dobrze rozpoczęły rzeszowianki, ale podopieczne trenera Piekarczyka zdołały wyrównać wynik. Grę bielszczanek próbowała ciągnąć Martyna Borowczak. Zawodniczki z Rzeszowa dobrze pracowały w obronie, a w ataku solidnie grała Sabrina Machado i Monika Fedusio. Od stanu 16:16 punktowały już głównie siatkarki DevelopResu. Ostatecznie wygrały tego seta do 20 i cały mecz 3:0 i to one zameldowały się w wielkim finale. Po stronie ekipy z Rzeszowa bardzo dobry mecz rozegrała Monika Fedusio, zdobywczyni 14 punktów. W bloku, tradycyjnie świetnie radziła sobie Agnieszka Korneluk, a w obronie Aleksandra Szczygłowska. Wartościową zmianę dała też Weronika Centka-Tietianiec. Zagrała w ataku na 100 %. Z kolei w BKS-ie najbardziej na plus wyróżniła się Martyna Borowczak.
MIAŁO BYĆ WIELKIE WIDOWISKO
Można było przypuszczać, że w wielkim finale znajdą się zespoły z Łodzi i Rzeszowa. Wszyscy spodziewali się niesamowicie zaciętej rywalizacji, szczególnie na niektórych pozycjach. Wszakże w obu drużynach aż roi się od reprezentantek Polski. Dodatkowym smaczkiem był fakt, że to ŁKS Łódź wygrał jedyne ich spotkanie ligowe w sezonie 2024/2025. Developres chciał się udanie zrewanżować i ostatecznie mu się to udało. Okoliczności były jednak zaskakujące dla wszystkich obserwujących. Pierwszy set zapowiadał wielkie widowisko. Byliśmy świadkami spektakularnych akcji, wielu obron i czap. Do 20 punktu gra była niezwykle wyrównana, żaden zespół nie wypracował sobie większej przewagi. W końcówce łodzianki wyszły na 3 punkty do przodu i zmierzały do pewnego zwycięstwa. Jednak siatkarki z Rzeszowa nie odpuściły i doprowadziły do gry na przewagi. Tradycyjnie w ataku bardzo dobrze spisywała się Sabrina Machado.
SCENARIUSZ NA FILM
Końcówka pierwszego seta to historia na scenariusz jakiegoś filmu dramatycznego. Przy opadaniu z bloku Brazylijka upadła na stopę Lany Scuki i skręciła staw skokowy, przy okazji dotykając siatki. Niestety nie była w stanie samodzielnie opuścić boiska i było raczej wiadomo, że dalej w tym spotkaniu nie zagra. Co gorsza, set jednak nie był wygrany przez Developres przez kontakt zawodniczki z siatką. Widać było strach w oczach rzeszowianek. Co teraz będzie? Jak poradzą sobie bez swojej liderki? Czy wartościową zmianę da Bruna Honorio, która nawet nie była szczególnie rozgrzana? Okazało się, że rzeszowianki zagrały bardzo zespołowo i ostatecznie wygrały pierwszego seta po błędzie w ataku Scuki, w stosunku 32:30. Ta odsłona trwała bite 40 minut. W tej partii zdecydowanie rządziły środkowe obu ekip – Agnieszka Korneluk i Anna Obiała.
ZAWIEDZIONE NADZIEJE ŁKS-U
Wydawało się, że ŁKS będzie chciał wykorzystać swoje szanse i wygrać kolejne partię. W końcu ich przeciwniczki straciły jedną z liderek. Co się stało w tamtym momencie z łodziankami? Ich postawa była daleka od tego, czego można było się spodziewać. Brakowało wiary, brakowało ikry. To nie był ten sam zespół, który pewnie wygrywał dzień wcześniej półfinał. W drugim secie rzeszowianki od początku wypracowały sobie przewagę. Naprawdę wyśmienicie czytały grę Marleny Kowalewskiej. Dodatkowo kolejny raz w obronie brylowała libero ekipy z Rzeszowa. To zdecydowanie nie był też mecz Anastazji Hryszczuk, która w tamtym momencie grała na 17% skuteczności. Rzeszowianki wygrały pewnie do 20. Trzecia partia nie przyniosła poprawy gry po stronie łodzianek. Choć trener Chiappini próbował wielu zmian, między innymi wprowadził w końcu Weronikę Gierszewską, to jednak na dłuższą metę tylko Regiane Bidias pokazała się z dobrej strony.
NIEOCZYWISTA LIDERKA
Po stronie Rzeszowa coraz lepiej prezentowała się za to Honorio. Stała się niejako bohaterką swojej drużyny. Mimo, że weszła na parkiet pod koniec pierwszej partii, to ona zdobyła najwięcej punktów dla swojego zespołu. Najważniejsze piłki Katarzyna Wenerska posyłała właśnie do niej. To było rzeczywiście niesamowite, jak szybko zaadoptowała się do tej sytuacji i potrafiła przejąć rolę liderki. ŁKS dalej gasł, w trzecim secie cały czas kilkupunktowe prowadzenie utrzymywały rzeszowianki. W pewnym momencie wynosiło ono nawet 7 punktów. Liderki TAURON Ligi nie wypuściły go z rąk do końca spotkania i ostatecznie wygrały tę partię do 18. Zamknęły cały mecz w trzech setach i po raz drugi w historii sięgnęły po TAURON Puchar Polski.
MECZ ŚRODKOWYCH
Ten finał to był też pokaz siły naszych środkowych, które na pewno będą wzięte pod uwagę przez trenera Stefano Lavariniego. Warto podkreślić, że najlepiej punktującą w ekipie w Łodzi była właśnie Anna Obiała, która już nie raz była liderką swojej drużyny. Przejście do ŁKS-u wyszło jej na dobre. Z kolei Agnieszka Korneluk miała drugi wynik w zespole z Rzeszowa. Zdobyła 12 „oczek” i popisała się trzema czapami i jednym asem. Co tak naprawdę zawiodło w drużynie z Łodzi? To był ich trzeci finał Pucharu Polski z rzędu i trzeci przegrany. Nie wytrzymały presji? Nie były gotowe na wejście Bruny Honorio? A może jakieś zakulisowe sprawy nie pozwoliły im właściwie skoncentrować się na meczu? Tego pewnie się już nie dowiemy.
DWIE MVP
Developres miał dwie bohaterki w tym spotkaniu. Pierwszą była z pewnością atakująca z Brazylii, która godnie zastąpiła swoją koleżankę. Drugą stała się Aleksandra Szczygłowska, która została wybrana MVP całej imprezy. Jednak postanowiła oddać swoją nagrodę finałowej liderce zespołu. To na pewno był piękny gest, który dużo znaczył dla atakującej DevelopResu. Tego wydarzenia nie zepsuł nawet fakt, że chwilę później w przypływie radości, libero uszkodziła zęba Agnieszce Korneluk, która została niechcący uderzona w twarz. Widać, że w tej drużynie panuje bardzo dobra atmosfera, a zawodniczki wzajemnie się wspierają na boisku i poza nim. Czy ktoś w tym sezonie będzie w stanie zagrozić klubowi z Rzeszowa? Czy to on zdominuje wszystkie krajowe rozgrywki? Na te pytania odpowiedź poznamy dopiero wiosną.
Zobacz również:
Puchar Polski. Ostatnia prosta przed Final Four. Zanosi się na walkę na noże?
źródło: inf. własna