Trzy ostatnie sobotnie spotkania pierwszoligowych ekip były dłuższe, niż pierwsze trzy. W jednym z nich nastąpił nawet podział punktów. Po raz kolejny nie popisali się siatkarze ze Spały.
SPRAWIEDLIWY PODZIAŁ
Ekipy z czwartej i dziesiątej lokaty tabeli podzieliły się punktami. I był to sprawiedliwy rezultat, biorąc pod uwagę falowanie obu drużyn w tym meczu. Pierwsza partia padła łupem BBTS-u, który zdecydowanie lepiej prezentował się w ofensywie. Przyjezdni na prowadzenie wyszli już przy stanie 7:5, a ich dużym atutem było kończenie akcji w pierwszym tempie. Świetne statystyki budował Kamil Dębski. Rywale nie mieli zbyt wielu argumentów w ataku, a też mieli mniej okazji do postraszenia BBTS-u zagrywką.
W drugiej partii lepsi byli za to siatkarze Lechii, mimo braku wsparcia ze strony Wiaczesława Tarasowa czy Przemysława Tomy. Gospodarze mieli jednak dobre wejścia na zagrywkę i na półmetku objęli prowadzenie 15:13. Zespół z Bielska-Białej pomagał błędami własnymi, ale set rozstrzygnął się na niuanse.
Podobny przebieg, tylko z innym zwycięzcą miał set numer trzy. Wówczas z problemami borykali się siatkarze z Tomaszowa Mazowieckiego, przez co tracili pięć „oczek” do rywali – 6:11. Gospodarze próbowali ratować się blokiem, ale nawet gdy zbliżyli się na 17:18 czy 20:20, to szczęście sprzyjało bardziej przyjezdnym.
Miejscowi zdołali doprowadzić do tie-breaka głównie dzięki odmienionemu przyjęciu. W świetnym stylu do gry wrócił Filip Balasz, który był dosłownie wszędzie. Gospodarze wprowadzili także większą czujność na siatce i odskoczyli na 18:15 po długim remisowaniu z rywalami. W końcówce wiele dobrego dodał od siebie Wiktor Musiał.
W tie-breaku również lepsi okazali się gospodarze, ale sporo pomogli im w tym przeciwnicy, swoimi błędami. Jeszcze przed zmianą stron był remis 7:7, ale później Musiał i Hendzelewski byli bezlitośni dla rywali.
MVP: Wiktor Musiał
Lechia Tomaszów Mazowiecki – BBTS Bielsko-Biała 3:2
(17:25, 25:23, 23:25, 25:21, 15:10)
Składy zespołów:
Lechia: Balasz (5), Nowak (13), Suski (4), Hendzelewski (16), Przybyłek (3), Musiał (27), Jaglarski (libero) oraz Toma F., Toma P. (3) i Tarasow
BBTS: Dębski (21), Kuts (2), Bereza (2), Szwed (4), Zawalski (11), Kowalczyk (14), Biniek (libero) oraz Pietruczuk, Lubaczewski (10), Janus i Siek
OGRANICZONE SIŁY
Zawodnicy prowadzeni przez Jacka Nawrockiego zdołali wywalczyć swoje tylko w pierwszej partii. W szybkim tempie zbudowali prowadzenie 3:1, ale równie szybko je stracili, gdy w polu serwisowym stanął Dawid Gruszczyński. Później jednak Jakub Kiedos odwdzięczył się mocną zagrywką i znów SMS prowadził 12:9. Im dalej w set, tym gospodarze powiększali przewagę, w pewnym momencie mieli zapas pięciu „oczek”. Bezpiecznie doprowadzili seta do końca, a decydujący punkt atakiem zdobył Oskar Trawka.
Drugi set był jednak mocnym zderzeniem z rzeczywistością dla miejscowych. Choć start mieli wyrównany, to od stanu 7:7 dominować zaczęli białostoczanie. Znów na dziewiątym metrze koncert dał Gruszczyński. Pięciopunktowa seria dała gościom zapas 16:9. Z tego gospodarze już się nie podnieśli i ostatecznie poddali tę partię 15:25.
Bardzo wyrównaną grę obie ekipy prowadziły w kolejnej odsłonie. Praktycznie przez cały czas wynik oscylował w granicy remisu (5:5, 11:11). Dopiero czujny blok Jana Króla dał dwupunktowy zapas ekipie z Białegostoku. W końcówce ekipa SMS-u sama się pogrążyła. Błędy w ofensywie i polu serwisowym dawały darmowe punkty rywalom, którzy zamknęli seta zwycięsko mimo odważnych prób na dziewiątym metrze w wykonaniu Oskara Kukie.
Przyjezdni formalności dokonali kilkadziesiąt punktów później. Król i przede wszystkim Mikołaj Miszczuk nie zawodzili w ofensywie. Bardzo trudno było ich zatrzymać gospodarzom. Gdy tylko SMS wychodził na prowadzenie, przyjezdni szybko tłumili ich zapał. Kolejne błędy Kiedosa dały przewagę 13:11 białostoczanom. Gospodarze nie mogli się przebić przez remis, do którego co jakiś czas doprowadzali. Zwycięstwo przypieczętował Miszczuk.
MVP: Mikołaj Miszczuk
SMS PZPS Spała – REA BAS Białystok 1:3
(25:21, 15:25, 23:25, 21:25)
Składy zespołów:
SMS: Kiedos (19), Skóra (1), Drąg (1), Trawka (12), Lenik (9), Pobrotyn (6), Schadach (libero) oraz Kotela (libero), Olejniczak, Kukie (8), Chrzanowski, Nowik, Momot i Potempa (1)
BAS: Pizuński (10), Gwardiak (8), Król (19), Miszczuk (17), Zimoląg (6), Gruszczyński (5), Micewicz (libero) oraz Boniaszczuk (2), Ostaszewski (libero), Naliwajko, Kardasz i Lisicki (1)
FAWORYT NIE ZAWIÓDŁ
Pełną pulę punktów zgarnęli także wiceliderzy tabeli. Siedlczanie przywitali rywali z Krakowa przede wszystkim bardzo regularną i problematyczną zagrywką. Pierwsze dwa „oczka” przewagi pojawiły się na koncie KPS-u po bloku Prokopczuka – 5:3. Niedługo później Markus Kosian w polu serwisowym zwiększył przewagę do 11:6, a w ataku świetnie prezentował się Krzysztof Rykała. W decydującym momencie seta ekipy różniło dziesięć punktów.
AZS AGH Kraków zdołał postraszyć tylko w drugim secie. Długo żadna z ekip nie mogła wyjść poza remis, ale przy serwisie Kacpra Wnuka krakowianie odskoczyli na 12:9. Gospodarze jednak zdołali wyrównać jeszcze na 17:17. Później mimo lepszej sytuacji przyjezdnych w końcówce, nerwy pojawiły się w ekipie gości. Na ratunek przyszedł jednak Bartłomiej Potrykus, który zablokował Rykałę na 29:27, a wcześniej sam minął jego blok w ataku.
Dwie kolejne partie były już jednak prowadzone pod dyktando siatkarzy z Siedlec. Gospodarze popełniali mniej błędów własnych, co pozwoliło im na zbudowanie wyższego prowadzenia. Obie ekipy były świetnie przygotowane w polu serwisowym, ale wiceliderzy tabeli dokładali od siebie więcej w ofensywie, przede wszystkim wygrywając długie wymiany. Dzięki temu kolejne dwie partie wygrali 25:20 oraz 25:19 i zapewnili sobie komplet punktów.
MVP: Dawid Sokołowski
KPS Siedlce – AZS AGH Kraków 3:1
(25:14, 27:29, 25:20, 25:19)
Składy zespołów:
KPS: Kosian (9), Rykała (20), Czyżowski (15), Sadkowski (10), Prokopczuk (4), Sokołowski (23), Tomczak (libero) oraz Grabek i Wiśniewski
AZS AGH: Kraut (7), Putkowski (11), Wnuk (14), Brzostowicz (1), Oziabło (5), Bakaj (2), Dereń (libero) oraz Smętek (3), Kowal (2), Potrykus (13), Kaliszuk (3) i Urbańczyk
Zobacz również:
Wyniki oraz tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna