Pierwsze mecze 1/8 finału Pucharu CEV są już przeszłością. Aluron CMC Warta Zawiercie bardzo pewnie pokonała SCM Craiova 3:0 I jest zarazem bardzo blisko awansu do fazy play-off. Nie obyło się bez niespodzianek w pozostałych starciach.
DOMINACJA W WYKONANIU WARTY
W Arenie Sosnowiec doszło do niemałej deklasacji autorstwa Aluronu CMC Warty Zawiercie. 4. najlepsza drużyna ubiegłego sezonu PlusLigi pewnie rozprawiła się w Arenie Sosnowiec z SCM Craiova, wygrywając 3:0. Brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw Rumunii nawiązał walkę jedynie w inauguracyjnej partii, przegrywając do 18. Natomiast w dwóch kolejnych częściach podopieczni Michała Winiarskiego triumfowali do 14. Jurajscy Rycerze praktycznie ustawili sobie spotkanie zagrywką, w której nieustannie wywierali olbrzymią presję. Dołożyli do tego także blok, przez co zespół z Krajowej w drugim oraz trzecim secie stał na parkiecie całkowicie bezradny. – Fajnie, że wytrzymaliśmy chwilowy opór przeciwnika i zaprezentowaliśmy swoją siatkówkę. Szczególnie naszą zmiennością zagrywki wypracowaliśmy sobie dużą przewagę. Tak naprawdę to ten element ustawił wszystkie sety. – powiedział po meczu Patryk Łaba, przyjmujący Warty Zawiercie.
– Nasi rywale zaczęli grę na dużym ryzyku. Poza tym ekipa z Rumunii nie jest tak ograna jak my, ich liga nie stoi na tak dobrym poziomie jak nasza. Ciężko im utrzymać tak wysoki poziom w przekroju trzech setów. Początek mieli bardzo dobry do stanu 17:17, potem my odskoczyliśmy i wygraliśmy pierwszą partię spotkania. Końcówka pierwszego seta dodała nam więcej pewności siebie. Zobaczyliśmy jak nasi rywale grają, byliśmy taktycznie na nich przygotowani. Z drugiej strony ciężko jest się odnieść do zespołu, którego się nie zna, jak również nie wie się, jaki poziom jest w lidze. Dwa kolejne sety toczyły się zupełnie pod naszą kontrolą, nasi zmiennicy też dobrze się spisali. Wykonaliśmy wszystkie założenia taktyczne – mówił z kolei Michał Winiarski, trener zawierciańskiej Warty. W przypadku awansu Warty do fazy play-off zmierzy się ona ze zwycięzcą dwumeczu Allianz Milano – PAOK Saloniki.
DRUŻYNA Z MEDIOLANU RÓWNIEŻ SWOJE
Jak burza idzie również Allianz Milano, które przed własną publicznością pokonało PAOK Saloniki 3:0. Formacja z Lombardii w setach wygrała kolejno do: 21, 21 oraz 19. Czwarty najlepszy zespół ubiegłego sezonu Serie A był bardzo skuteczny w ataku, notując 51% skuteczności. Mediolańczycy również radzili sobie dobrze w polu serwisowym, notując siedem asów przy ośmiu zepsutych zagrywkach. Najlepiej punktującym włoskiej ekipy był Matej Kazijski, który zdobył w sumie 13 punktów, atakując ze skutecznością 47%. Tak więc zarówno Warta, jak i Allianz są na bardzo dobrej drodze do tego, by w fazie play-off stanąć naprzeciwko siebie.
NIE ZABRAKŁO NIESPODZIANEK
Do sensacji doszło w czeskim Kladno, gdzie miejscowy Volleyball.cz pokonał Nantes Reze Metropole 3:2. Ekipa zza naszej południowej granicy przegrywała w meczu 0:2, by podnieść się, wrócić do meczu i w tie-breaku triumfować 15:13. Nie da się inaczej określić formy oraz dyspozycji Kristapsa Platacsa niż “niesamowita”. Dla swojej ekipy wywalczył on łącznie 30 punktów. Atakował ze skutecznością 53% i bez wątpienia odegrał największą rolę w meczu.
Do zaskoczenia doszło też w Düren, gdzie SWD powervolleys uległo AONS Milon Ateny 1:3. Gospodarze prowadzili w meczu po wygranej 25:23, ale w następnej partii ulegli w tym samym stosunku, w którym wygrali chwilę wcześniej. Formacja ze stolicy Grecji była konsekwentna w swoich poczynaniach i kolejne dwie partie wygrała w stosunkach kolejno: 25:20 i 25:23. W dużym stopniu zasłużył się w tej konfrontacji Pedro Molina, który zainkasował 20 punktów, atakując ze skutecznością 48%.
Zwycięstwo Chenoisu Genewa nad Rio Duero Soria również należy interpretować jako niespodziankę, chociaż w minimalnym stopniu. Wicemistrzowie Hiszpanii przegrywali w starciu 1:2, ale doprowadzili jeszcze do tie-breaka. W nim tak naprawdę wygrać mógł każdy, o czym świadczy długie przeciąganie liny w odsłonie numer pięć. Drużyna ze Szwajcarii mogła cieszyć się z wiktorii dopiero przy stanie 22:20. Trudno wręcz nie wspomnieć o postawie Valentina Kordasa, który zdobył w sumie 32 punkty i atakował ze skutecznością 52%. Tempa Estończykowi starali się dotrzymać Daniel De Souza Maciel oraz Jovan Djokic, którzy zainkasowali po 20 oczek.
Zobacz również
Terminarz i wyniki 1/8 finału Pucharu CEV
źródło: inf. własna