Po piątej kolejce I ligi doszło do przetasowań w tabeli. Porażkę poniósł MKS Będzin, przez co nie ma już drużyn z kompletem zwycięstw. W czołówce panuje ogromny ścisk, a to zwiastuje kolejne emocje w następnych meczach.
Każda seria kiedyś się kończy
Pierwszej porażki w rozgrywkach doznał MKS Będzin, który na wyjeździe nie sprostał Mickiewiczowi Kluczbork. Kluczowa dla losów meczu była trzecia odsłona, którą gospodarze wygrali po walce na przewagi. Mimo że w całym meczu popełnili więcej błędów, bo w samej zagrywce i ataku 30, to jednak ich siłą była ofensywa. Szczególnie w bloku osiągnęli przewagę, punktując nim 12 razy. Pierwsze skrzypce w ich szeregach grali Mateusz Linda i Artur Pasiński, którzy zdobyli łącznie 46 punktów. Rywale zagrali na 3 przyjmujących, a najlepiej spisał się Brandon Koppers, kończąc mecz z 17 oczkami.
Zgodnie z planem Bogdanka Arka Chełm odniosła zwycięstwo u siebie z Olimpią Sulęcin. Podopieczni Bartłomieja Rebzdy cały mecz mieli pod kontrolą, a tylko w trzecim secie rywale osiągnęli barierę 20 punktów. Przewaga gospodarzy uwidoczniła się w ataku, a zadanie ułatwiali im przeciwnicy, którzy w samej zagrywce popełnili 22 błędy. Sulęcinianom nie pomogła dobra postawa Tytusa Nowika, zdobywcy 15 punktów. Gra beniaminka opierała się na kilku zawodnikach, a najwięcej, bo 11 oczek zgromadził Patryk Szwaradzki.
Bez niespodzianki obyło się w Świdniku, gdzie PZL Leonardo Avia odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu. Tym razem odprawiła z kwitkiem SMS PZPS Spała, choć młodzi adepci siatkówki tanio skóry nie sprzedali. Najbliżej wygrania seta byli w drugiej części meczu, którą przegrali po grze na przewagi. Oba zespoły świetnie zaprezentowały się w ataku, osiągając przynajmniej 50% skuteczności, ale atutem gospodarzy była zagrywka, a dodatkowo popełnili mniej błędów. Ich liderami byli Mateusz Łysikowski i Damian Wierzbicki, którzy zdobyli 30 oczek. Próbował im odpowiadać Igor Rybak, który wywalczył 17 punktów, ale to nie wystarczyło młodym adeptom siatkówki do przedłużenia spotkania.
Dobrze radzi sobie REA BAS Białystok, który tym razem we własnej hali pokonał 3:0 PSG KPS Siedlce, który nie może odnieść zwycięstwa w tym sezonie. Goście walczyli tylko momentami, ale z atakiem na poziomie 38% trudno było im zagrozić rywalom. Ci dołożyli 11 bloków, dzięki czemu odnieśli zasłużone zwycięstwo. Prym w ich szeregach wiódł Jędrzej Goss, który zakończył mecz z 20 oczkami, natomiast wśród pokonanych wyróżnił się Dawid Sokołowski, który zdobył 12 punktów. – Rywale byli lepsi praktycznie w każdym elemencie. Każdy set zaczynał się od ich przewagi, a nam czegoś brakowało. Musimy coś zmienić, bo nie jest fajnie przegrać piąty mecz z rzędu – przyznał libero, Bartosz Tomczak.
Grupa pościgowa
Na fali jest BBTS Bielsko-Biała, który wygrał 3:0 w Krakowie z miejscową AGH. Gospodarze postawili się tylko w drugim secie, którego przegrali dopiero po batalii na przewagi. Nie potrafili jednak zatrzymać rywali w ataku, a ci osiągnęli w nim aż 57% skuteczności. Pierwsze skrzypce wśród przyjezdnych grał Szymon Romoać, który zapisał na koncie 17 punktów. Po drugiej stronie siatki zabrakło lidera, a żaden z zawodników nie osiągnął dwucyfrowej zdobyczy. – Takie mecze nigdy nie są łatwe. Słabsza drużyna zawsze chce się dobrze zaprezentować na tle zespołu, który jest faworytem. Jeśli więc ta lepsza drużyna straci koncentrację, to ta słabsza to wykorzysta. Na szczęście udało nam się wygrać za 3 punkty – powiedział przyjmujący BBTS-u, Adrian Kopij.
Atut własnego parkietu wykorzystała też Astra Nowa Sól, która nie bez problemów wykazała wyższość nad KGHM SPS-em Chrobry Głogów. Przyjezdni dzielnie walczyli, ale przegrywali w końcówkach. W wielu elementach dotrzymywali kroku przeciwnikom, ale wyższa skuteczność w ataku o 4% pozwoliła gospodarzom triumfować. Ich gra opierała się w dużej mierze na Tomaszu Kryńskim, który wywalczył 18 punktów. W szeregach przyjezdnych rywalom najbardziej we znaki dał się Bartłomiej Skorek, który zakończył pojedynek z 12 oczkami na koncie. – Pierwszy raz w tym sezonie podchodziliśmy do spotkania w roli faworytów i musieliśmy ją udźwignąć. Każdy z setów był zacięty, ale w końcówkach to my okazaliśmy się lepsi – stwierdził przyjmujący gospodarzy, Patryk Czyrniański.
Ostatnio przełamać nie może się Lechia Tomaszów Mazowiecki, która przegrała tym razem w Bydgoszczy z miejscową Visłą Proline. Tylko w drugim secie znalazła sposób na pokonanie rywali. Mimo że w samej zagrywce gospodarze popełnili aż 25 błędów, to uzyskali dużą przewagę na siatce. Zwłaszcza blok był ich mocnym elementem, bo punktowali nim 16 razy. Ich liderami byli Tomasz Polczyk i Łukasz Szarek, którzy zgromadzili po 18 oczek. Po drugiej stronie siatki wyróżnił się Kristaps Smits, zdobywca 17 punktów.
Gwardia Wrocław już bez Mariusza Schamlewskiego męczyła się u siebie z MCKiS-em Jaworzno. Goście prowadzili już 2:0, ale nie zdołali przypieczętować wygranej. Mimo że świetnie grali blokiem (16 czap), a rywale popełnili więcej błędów, to dało o sobie znać większe doświadczenie wrocławian. Pierwszoplanową postacią w ich szeregach był Kamil Maruszczyk, który osiągnął 23 oczka, natomiast w szeregach beniaminka wyróżnili się Artur Sługocki i Marek Polok. – Nie zwątpiliśmy i nie odpuściliśmy ani na chwilę, co ostatecznie pozwoliło nam wygrać to spotkanie. Każdy z nas dołożył solidną cegiełkę do tego zwycięstwa – zaznaczył atakujący ekipy z Dolnego Śląska, Michał Godlewski.
Zobacz również
Wyniki i tabela I ligi siatkarzy
źródło: inf. własna