Ostatni dzień pierwszego tygodnia siatkarskiej Ligi Narodów dobiega końca. Nie dla wszystkich zespołów był to udany czas. Zawodzące Niemki przegrały trzecie spotkanie z rzędu, zaś Holenderki i Turczynki kończą zawody z bilansem dwóch wygranych i dwóch dotkliwych porażek. Debiutujące Francuzki dzielnie walczą, lecz niewiele mają do powiedzenia w starciach z gigantami.
TRZECIA PORAŻKA NIEMEK STAŁA SIĘ FAKTEM
Zmienne szczęście Holenderek, tym razem zaowocowało drugą wygraną podopiecznych Felixa Koslowski’ego w turnieju. To właśnie one lepiej weszły w spotkanie, rozpoczynając od prowadzenia 3:0, po bloku Elles Dambrink, na Lenie Stigrot. W kolejnych akcjach holenderskie siatkarki były bardziej łaskawe dla Niemek, gdyż te doprowadziły do remisu po 6. Następnie wynik oscylował wokół remisu (8:8, 12:12). Przy stanie po 15 własne tempo gry zaczęły narzucać Holenderki, które wyszły na prowadzenie 20:17. Wynik seta na 25:21 ustaliła atakiem z prawego skrzydła Dambrink.
Drugi set rozpoczął się znów od prowadzenia Holenderek, które tym zostały dogonione przez rywalki przy stanie po 10. Pogoń, jak się wydaje, wiele kosztowała zawodniczki Alexandra Waible, które chwile później złapały kolejny zastój. Mimo wszystko zdołały one odwrócić losy seta i zwyciężyć 25:21. Bohaterką niewątpliwie była Anna Pogany, która trzymała niemiecką obronę w ryzach, oraz niezastąpiona Camilla Weitzel, rozgrywająca fantastyczny turniej. Do pomocy miała Kimberly Drewniok, której forma zwyżkuje z meczu na mecz.
Trzecia partia podobnie, jak dwie poprzednie zaczęła się ze wskazaniem na Holenderki. Tym razem o grze punkt za punkt nie było mowy, bowiem wypracowana przewaga na początku utrzymała się do końca. Niemki co prawda dogoniły oponentki wyrównując po 22, lecz ostatecznie górą okazały się Holenderki, które wygrały do 23. Obok Dambrink, wartością dodaną była Nova Marring, która już w pierwszym secie z powodzeniem zastąpiła Anne Bujis, jedną z liderek zespołu.
W ostatni, czwarty set ponownie z wysokiego C weszły Holenderki, które zdominowały rywalki. Argumentów po niemieckiej stronie było niewiele, z czego potrafiły skorzystać zawodniczki trenera Koslowskiego. Zdecydowanym plusem drużyny była niezawodność liderek i skuteczna gra na siatce. Niemki musiały uznać wyższość rywalek, przegrywając 22:25, a w całym spotkaniu 1:3.
Niemcy – Holandia 1:3
(21:25, 25:21, 23:25, 20:25)
Składy zespołów:
Niemcy: Kastner (1), Drewniok (17), Alsmeier (14), Stigrot (14), Cekulaev (5), Weitzel (13), Pogany (libero), Scholzel (1), Kindermann (2), Strubbe (3), Straube
Holandia: Lohuis (13), Van Aalen, Buijs (2), Baijens (6), Jasper (12), Dambrink (21), Reesink (libero), Plak, Bongaerts (1), Dijkema, Marring (14)
MISTRZYNIE EUROPY ZA SILNE DLA DEBIUTANTEK
Szczęście dotychczas również nie dopisywało Turczynkom, które uległy wcześniej Japonkom i Włoszkom. Niemniej faworytki spotkania mogły być tylko jedne, a trener Danielle Santarelli w poszukiwaniu złotego środka korzystał usług nieco innego składu. Debiutujące Francuzki natomiast po wygranej nad Bułgarkami wciąż dryfują w dołach tabeli.
Doskonałe otwarcie meczu zapewniło Turczynką przewagę, która trzymała się do staniu po 6. Chwilę później mistrzynie Europy nie pozostawiły przeciwniczką złudzeń, ponownie zostawiając je w tyle. Przewaga Turczynek stale rosła (9:13, 10:16), zaś pogubione na boisku Francuzki miały poważny problem z przyjęciem zagrywki rywalek. Set zakończył się wygraną tureckich siatkarek do 19, co w dużej mierze było zasługą fenomenalnej Melissy Vargas. Po drugiej stronie siatki opór stawiały Gicquel i Diouf, lecz silne skrzydła to nie wszystko.
Najgorsza w wykonaniu podopiecznych trenera Rousseaux’a była druga partia. Rozpędzone Turczynki nie zatrzymywały się, nie zwalniając również ręki na zagrywce. Słabe przyjęcie, problemy z rozegraniem przełożyły się na prowadzenie tureckich siatkarek 5:10, 7:16, 10:20. Dominacja i deklasacja zakończyła się wygraną do 16. W ataku zniknęła Amelie Rotar, dająca wcześniej Francuzką cenne punkty. Po tureckiej stronie brylowały, obok Vargas, także Cebecioglu, Arici i Kalac, udowadniając, że bez Edy Erdem środkowe wciąż mogą stanowić o sile zespołu.
Zwycięstwo 3:0 przyszło Turczynkom ciężko, bowiem niespodziewanie rywalki w trzecim secie nie pozwoliły im od razu na odskoczenie. W miarę wyrównany bój toczyły do stanu po 15, a to za sprawą doskonałej zmiany Ndiaye i walecznej kapitan zespołu, Olingi Andeli. Losy pojedynku przesądziły dwie serie zagrywek zawodniczek trenera Santarelli’ego, które zwyciężyły 25:15. Kluczem do wygranej była także doskonała postawa Sahin, która królując na rozegraniu gubiła blok rywalek i grała odważnie ze środkowymi.
Francja – Turcja 0:3
(19:25, 16:25, 19:25)
Składy zespołów:
Francja: Gicquel (10), Sylves (3), Olinga Andela (5), Respaut (1), Diouf (9), Rotar (6), Giardino (libero), Ndiaye (4), Bernard, Stojiljkovic, Schalk
Turcja: Vargas (18), Ivegin (3), Cebecioglu (12), E. Sahin (5), Kalac (11), Arici (9), Akoz (libero), Ozbay, Aykac, Baladin, Karakurt
Zobacz również:
LN K: Seria Polek trwa, tym razem pokonane Japonki
źródło: inf. własna