Trefl Gdańsk za sprawą 12. kolejki PlusLiga wzbogacił się o trzy punkty do tabeli. Ekipa znad morza pokonała GKS Katowice 3:1 na wyjeździe. – Cieszymy się z uniknięcia tie-breaka, które tak często gramy w bieżącym sezonie – mówił Piotr Orczyk, MVP meczu i przyjmujący Trefla.
NIE ODPUSZCZAJĄ
Trefl Gdańsk pokonał na wyjeździe GKS Katowice 3:1 w ramach 12. kolejki PlusLigi. Podopieczni Mariusza Sordyla prowadzili 2:0 w meczu, ale na starcie czwartej odsłony tracili sześć oczek do katowiczan (2:8). Przy efektownej serii zagrywek Piotra Orczyka i m.in. jego dwóch asach serwisowych partia zaczęła się na nowo. – Bardzo cieszymy się ze zdobycia trzech punktów i uniknięcia tie-breaka, które tak często gramy w bieżącym sezonie. Przede wszystkim jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa. Mogę docenić i pochwalić drużynę za powrót, wydawałoby się z beznadziejnej sytuacji. To poniekąd nas charakteryzuje w trwających rozgrywkach. Z tego względu także rozgrywamy tie-breaki, bo nie odpuszczamy i powracamy w trakcie meczu do dobrej gry, przez co mecze są zacięte. Możemy być o kilka punktów do tyłu, ale to nie znaczy, że już poddajemy seta. Walczymy do końca, co tym razem się udało. To super sprawa – powiedział Strefie Siatkówki Piotr Orczyk, przyjmujący Trefla Gdańsk.
NA EMOCJACH
W samym spotkaniu nie obyło się bez emocji czy gorętszych chwil przy wideoweryfikacjacach. Zwłaszcza w końcówce czwartego seta, kiedy to katowiczanie poprosili o challenge, który okazał się dla nich przegrany, w powietrzu można było poczuć gęstszą atmosferę. – W meczu było bardzo dużo emocji. Szczególnie w końcówce ostatniego seta. W pierwszym secie, którego wygraliśmy na przewagi, również goniliśmy wynik niemal całą partię. W fajnym stylu wyrwaliśmy końcówki pierwszej i ostatniej części. Bardzo się cieszę i jestem dumny z drużyny – zaznaczył MVP meczu, który zdobył 18 punktów (13 atak, 3 zagrywka, 2 blok) i atakował ze skutecznością 50%. Przyjmował 36 razy, z czego pozytywnie na poziomie 44%, a perfekcyjnie 14%.
W PIERWSZYM SZARPANIE, W DRUGIM NA LUZIE
Już na start meczu gdańszczanie musieli gonić wynik. Do remisu doprowadzili dopiero przy stanie 19:19, nie brakowało rwanej siatkówki. Jednak wygrana 26:24 wprowadziła więcej luzu w szeregi Trefla, który wypracował kilkupunktową przewagę i holował ją do samego końca. – W pierwszej odsłonie brakowało nam spokoju i dokładności. Nie ma co ukrywać, że był to dla nas bardzo ważny mecz. Istotne jest, żeby wygrywać z zespołami, które na ten moment są niżej w tabeli od nas i starać się uciekać od strefy spadkowej. Może stąd wynikało trochę nerwowości na początku starcia. Fajnie, że to opanowaliśmy i wyciągnęliśmy pierwszego seta. Później nasza postawa wyglądała lepiej. Od trzeciej odsłony katowiczanie znacznie poprawili swoją grę i zaczęli być skuteczniejsi nawet na wysokich piłkach. Nawet kiedy odrzuciliśmy ich od siatki, to gospodarzom często wychodziły ataki blok-aut. Zaczęło grać się trudniej – tłumaczył 31-latek.
ATMOSFERĘ WIDAĆ NA KILOMETR
Na przestrzeni całego spotkania gdańszczanie byli bardzo pobudzeni, zwłaszcza w kwadracie dla rezerwowych. Aktywnie dopingowali swoich kolegów wraz z klubem kibica, a także żywiołowo reagowali na wygrywane akcje. – Atmosfera w naszej drużynie jest bardzo dobra. Tak naprawdę, nawet jeśli zwycięstw do tej pory nie było za dużo, to przegrywaliśmy mecze po tie-breakach, dobrej walce i dobrej grze. To nie było tak, że dostawaliśmy po głowach, tylko faktycznie byliśmy w grze. Równie dobrze minione spotkania mogliśmy zakończyć na swoją korzyść. Tak więc minione rezultaty nie wpływały na atmosferę, a wręcz odwrotnie. Dobrze się dogadujemy. W naszej drużynie jest także duża rotacja na boisku. Tak więc każdy czuje się potrzebny. Każdy ma swoją mocniejszą stronę, którą możemy wykorzystywać na chociażby zmiany zadaniowe czy jeden do jednego. To nasza siła – oznajmił Piotr Orczyk.
Zobacz również:
Młody atakujący Trefla Gdańsk wrócił do gry: Będziemy wygrywać w kolejnych meczach
źródło: inf. własna