PlusLiga znajduje się na półmetku fazy zasadniczej. Dotychczasowe 15 kolejek, a więc 120 spotkań zobrazowało niebywałą siłę ligi. Zażarta walka o utrzymanie, czołówka utrzymująca poziom, rewelacje i zwroty akcji. Jak na razie jest fenomenalnie, ale są także luki.
PLUSLIGA ZACHWYCA
W obecnie trwającym sezonie PlusLigi nie brakuje zachwytów ze strony kibiców. Szczerze powiedziawszy, również jestem zadowolony w całokształcie tym, co ujrzałem na przestrzeni ostatnich prawie trzech miesięcy. Już przed startem nowego sezonu można się było spodziewać, że poziom sam w sobie ponownie powędruje do góry. Polscy siatkarze zdobyli wicemistrzostwo olimpijskie, a transfery Wilfredo Leona czy Bartosza Kurka jedynie napędziły koniunkturę i sprawiły, że polskie hale zaczęły wypełniać się jeszcze bardziej.
Nie brakuje rewelacji w postaci zarówno drużyn, jak i zawodników – zwłaszcza tych niepozornych. Dramaturgii w pozytywnym tego słowa znaczeniu dodaje walka o utrzymanie – oczywiście osobom postronnym, które nie są kibicami ekip ze strefy spadkowej. Wydaje się, że to właśnie walka w dole tabeli przebiera jeszcze większe rumieńce w porównaniu do tej na szczycie. O tym, że bój o każdą stawkę niezależnie od przestrzeni toczyć się będzie do samego końca niech świadczy chociażby fakt, że szóstego ćwierćfinalistę Pucharu Polski poznaliśmy dopiero w ostatniej kolejce.
SĄ NIEDOCIĄGNIĘCIA
Liga jako sama w sobie posiada nadal niedociągnięcia i luki. Mimo miana jednej z najlepszych na świecie – w kwestii organizacji pozostaje jeszcze nieco do życzenia. Przede wszystkim to długość meczów. Już pierwsze spotkanie w Zawierciu pomiędzy miejscową Wartą a LUK-iem Lublin dobrze to zobrazowało. Wyłonienie zwycięzcy zajęło 182 minuty, co na dzisiejsze standardy nawet przy ultra wyrównanym meczu stanowi za długi czas.
Pięciominutowe przerwy między setami? Niekoniecznie jestem przekonany co do tego rozwiązania. W sytuacji, gdy dochodzi do tie-breaka to aż 20 minut. Być może zawodnicy potrzebują chwili wytchnienia, jednak w opozycji przychodzą zmagania europejskich pucharów, gdzie owe przerwy są krótsze. Nie tylko to wpływa na czas trwania spotkań. Jeżeli jesteśmy już przy europejskich pucharach – godzina rozpoczęcia meczu. Godzina 18:00 i pierwszy gwizdek. W PlusLidze jest niestety inaczej. Starcia rozpoczynają się sześć minut później względem ogłoszonej godziny, bowiem o tej startuje dopiero transmisja i prezentacja drużyn.
Kolejnymi czynnikami wpływającymi na dłuższe pojedynki są podawanie piłek oraz wideoweryfikacje. Młodzi chłopcy i dziewczęta często z opóźnieniem podają piłki. Sędziowie natomiast w ostatnim okresie posiadają trudności z samodzielną oceną sytuacji, stawiając coraz częściej na challenge. Również i niekiedy jego obsługa zawodzi, nie posiadając od razu przygotowanej ostatniej akcji, co generuje kolejne ‘minuty’ meczu.
NORWID CZĘSTOCHOWA I STILON GORZÓW REWELACJAMI
Kiedy myślę o rewelacjach tego sezonu, na myśl przychodzą mi od razu dwa zespoły: Steam Hemarpol Norwid Częstochowa i Cuprum Stilon Gorzów. Zwłaszcza zespół z województwa śląskiego, który po raz pierwszy w historii zagra w ćwierćfinale. Częstochowianie już wcześniej zaskoczyli chyba wszystkich poza samymi sobą, wygrywając z każdym z czołówki z wyjątkiem Warty Zawiercie. Jeszcze przed startem sezonu mało kto spodziewałby się, że skład Norwida stać będzie na pierwszą ósemkę. Raczej stawialibyśmy na bezpieczne utrzymanie, a nie brakowało i takich, którzy twierdzili, że Norwid spadnie. Wspięcie się na wyżyny swoich umiejętności Patrika Indry (którego śmiało można określić mianem największej rewelacji tego sezonu), Quinna Isaacsona, Daniela Popieli (kolejna rewelacja) czy Bartłomieja Lipińskiego przyniosło wymierne rezultaty. Na pewno trudno będzie częstochowianom powtórzyć w drugiej rundzie te same rezultaty, zwłaszcza w obliczu kontuzji amerykańskiego rozgrywającego. Po połowie fazy zasadniczej zanosi się na walkę o play-off do samego końca.
Andrzej Kowal po raz kolejny prezentuje pełnię swojego trenerskiego warsztatu. Ekipa z Gorzowa Wielkopolskiego była spisywana na straty przed początkiem sezonu, jednak już od jego startu zaczęła punktować. Stilon wygrał wszystkie mecze, które musiał, dokładając też niespodziewany triumf nad Resovią. Wypalił przede wszystkim transfer Chizoby Nevesa Atu, który jest 4. najlepiej punktującym w rankingu PlusLigi. Brazylijczyk zdobył do tej pory 267 punktów. To kolejny gracz, o którego rozchwytywaniu po tym sezonie jestem przekonany. O fazę play-off gorzowianie nie mają się ‘co martwić’, ale wystarczy powtórzyć te same wyniki, by już w okolicach lutego być spokojnym o byt w elicie na kolejny rok.
Być może ‘nagnę’ niejako umiejscowienie w tej sekcji Ślepska Malow Suwałki. Jednak bardziej nie rewelacją, a miłym zaskoczeniem jest 9. miejsce Ślepska i dokładnie sześć punktów więcej rok do roku. Mało kto spodziewałby się, że suwalczanie będą pukać do fazy play-off. Pokonali Resovię, a ze Skrą przegrali na wyjeździe. Niespecjalnie duże grono osób bierze na poważnie obecność ekipy z Podlasia w najlepszej ósemce w marcu i również zaliczam się do tego grona. Jednakże zwycięstwa z Resovią i Skrą mogą przechylić szalę, a wówczas będziemy mówić o niespodziance. Bardzo dobra pierwsza runda podopiecznych Dominika Kwapisiewicza, którzy nie rozczarowali ani razu, a dołożyli triumf z ZAKSĄ. Nie rozpatrywałbym przegranych ze Stilonem i Treflem w kategoriach niespodzianki, bo to mecze, w których szanse rozłożone są równomiernie.
CZOŁÓWKA PLUSLIGI SWOJE
Osobiście muszę przyznać, że specjalnie nie rajcuje mnie rywalizacja w czubie tabeli. Być może dlatego, że przybiera podobną sylwetkę wzorem zeszłego sezonu. W takiej samej kolejności po piętnastu kolejkach ubiegłych rozgrywek były Jastrzębski Węgiel, PGE Projekt Warszawa i Aluron CMC Warta Zawiercie. Same hitowe spotkania często nie dowoziły, no może z wyjątkiem starcia w Jastrzębiu-Zdroju z warszawskim Projektem. Chociażby ‘świeże’ spotkania pomiędzy LUK-iem a Jastrzębskim i Wartą a Jastrzębskim pokazały, że ciekawie było, ale tylko fragmentami. Jednakże w tej materii jestem spokojny, ponieważ czołowe ekipy swój ‘peak’ formy osiągną na fazę play-off, o czym mieliśmy okazję przekonać się w kwietniu, gdzie obydwa półfinały dostarczyły wszystkiego, czego oczekiwałby kibic.
Znak zapytania należy sobie postawić przy pozycji numer cztery. Wątpię, by ktoś ze wspomnianego tercetu nie znalazł się w pierwszej czwórce po trzydziestu kolejkach. Na ten moment równą ilość punktów posiadają LUK i ZAKSA. Stawiam, że to któraś z tych formacji zajmie lokatę numer cztery. Norwid nie przeskoczy maksymalnie 5. lokaty, która i tak byłaby sensacją w obliczu aktualnie kontuzjowanego kreatora gry, a już 20 grudnia mecz z ZAKSĄ.
ROZCZAROWANIA
ASSECO RESOVIA RZESZÓW
Bezsprzecznie Asseco Resovia Rzeszów. Stwierdzenie jest na wyrost, wszak sami siatkarze przyznali, że pierwsza runda jest nieudana. Zespół aspirujący do gry o medale przegrał więcej, niż wygrał i zajmuje 7. miejsce. Nie zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski, a przez najbliższy okres będzie musiał wystrzegać się potknięć własnych, by zagrać w pierwszej ósemce. W obrazie gry drużyny z Rzeszowa dobrze nadal się nie dzieje, bowiem mecz w Będzinie obnażył słabości Pasów, którzy rzutem na taśmę uniknęli tie-breaka. Potencjał kadrowy Resovii w opozycji do dotychczasowych wyników nie idzie w parze. Wydaje się, że każdy – kibice, zawodnicy, działacze, a także neutralni widzowie spodziewali się po zdobywcach Pucharu CEV znacznie więcej dotychczas.
PSG STAL NYSA
PSG Stal Nysa. Co prawda skład nie porywał przed startem sezonu, ale po Stalowcach spodziewano się więcej. Na ten moment zanosi się na walkę o utrzymanie do samego końca pomiędzy nimi a Nowak-Mosty MKS-em Będzin bądź Barkomem Każany Lwów, przeciwko któremu dopiero triumfowali. Wiele pokrzyżowała kontuzja Michała Gierżota. Summa summarum – wygrane z GieKSą, Treflem i Barkomem to za mało w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaiła Stal. W tym roku nie będzie mowy o pierwszej ósemce. W Nysie jest gorąco. Uważam, że jeśli Gierżot wróci na swój poziom, prawdopodobieństwo utrzymania jest wysokie.
BEZ ZASKOCZEŃ
INDYKPOL AZS OLSZTYN
Niejako drużynę z Olsztyna również mógłbym umiejscowić w rozczarowaniach. Ta jednak podąża już swoimi nominalnymi torami, zgłaszając powoli akces do pierwszej ósemki. I nawet jeśli Akademicy nie zagrają w ćwierćfinale mistrzostw Polski, to i tak bezpieczne utrzymanie, zważając na ich start wielkim rozczarowaniem nie będzie. W ogólnym rozrachunku o niesmaku trzeba będzie jednak mówić, ponieważ celem zamierzonym na ten sezon był właśnie play-off.
PGE GIEK SKRA BEŁCHATÓW
PGE GiEK Skra Bełchatów. Po ostatnim sezonie celem na rozgrywki 2024/2025 jest faza play-off. Na ten moment drużyna z województwa łódzkiego stąpa po cienkim lodzie i najwyraźniej ponownie walczyć będzie o pierwszą ósemkę do ostatniej kolejki. Na 7 porażek podopiecznych Gheorghe Cretu zarzuty mogę mieć jedynie do dwóch. W Rzeszowie siatkarzy zabrakło na boisku, a w ostatnim meczu z Norwidem można było pokusić się chociażby o tie-breaka.
Trefl Gdańsk, choć można niejako podłączyć do pod minimalnie pozytywny zaskoczenie. Celem Pomorzan jest utrzymanie. W tego typu sezonie, w którym spadają aż trzy drużyny, rozgrywanie nawet przegranych tie-breaków jest niezmiernie kluczowe. W ekipie znad morza jawi się świetna atmosfera, ale przede wszystkim waleczność, która potwierdzona jest osiąganymi rezultatami. Raczej mało kogo dziwi 12. miejsce Trefla biorąc pod uwagę skład i okoliczności sezonu. Podopieczni Mariusza Sordyla robią to, co do nich należy.
KTo SPADNIE?
GKS KATOWICE
Jako pierwszy kandydat jawi się GKS Katowice. Spodziewałem się więcej po Ślązakach, zwłaszcza po tym, jak ogłoszono w składzie Joshuę Tuanigę. Katowiczanie naprawdę nie grają źle, ale nie punktują. Siedem ostatnich meczów przegrali przynajmniej po czterech setach, ze Stilonem po tie-breaku obrazuje przede wszystkim, że ich forma jest stabilna, ale pojawia się za dużo przestojów w trakcie spotkań, a także jakości. GieKSa cały czas ma szanse. Wiele uzależniam już od najbliższego meczu z MKS-em Będzin. Jeżeli podopieczni Emila Siewiorka nie zapunktują, degradacja do niższej ligi nieuchronnie będzie się zbliżać.
BARKOM KAŻANY LWÓW
Barkom Każany Lwów i Nowak Mosty MKS Będzin. Mimo zwycięstwa przez drużynę z Ukrainy w bezpośrednim starciu i to w koncertowym stylu uważam, że lwowianie nie utrzymają się w elicie. Zobrazował to triumf nad Stalą, która wyznacza aktualnie trendy punktowe na pierwszym bezpiecznym miejscu. Sensacja w postaci triumfu z Norwidem, a także wyszarpany tie-break przeciwko Treflowi to zdecydowanie za mało. Jasno można dostrzec brak błysku drużyny ze Lwowa, która jeszcze w ostatnich rozgrywkach otarła się o pierwszą ósemkę.
NOWAK-MOSTY MKS BĘDZIN
Beniaminek. W pierwszej połowie pozytywnie zaskoczył. Triumf z GKS-em dał wiele paliwa będzinianom, którzy później sensacyjnie pokonali Indykpol AZS Olsztyn i PSG Stal Nysa za pełną pulę. Nie ujmując, MKS zdobył 6 punktów w trudnych momentach rywala, co szczególnie potwierdza ostatnia dyspozycja AZS-u. W kontekście MKS-u tyczy się to samo, co GieKSy, a więc bezpośrednie starcie. Ewentualny triumf wypchnie ekipę z Będzina na powierzchnię i doda tlenu na święta. Zespół znad Czarnej Przemszy stać na utrzymanie pod warunkiem powtórzenia liczby punktów w rundzie rewanżowej. Do tego niezbędne będzie pokonanie jednego zespołu z topu. A o urwanie punktów w Suwałkach i Gdańsku będzie trudniej niż we własnej hali. Do Będzina zawita jednak Stilon i Skra, a więc te drużyny, przeciwko którym MKS nie zapunktował, a był bardzo blisko tie-breaka.
W skrócie? Moim zdaniem o utrzymanie walczyć będą Stal i MKS. To wielka analogia do sezonu 2020/2021, kiedy to po latach przerwy w PlusLidze debiutował klub z Nysy. Utrzymał się w elicie z przewagą 17 punktów nad ostatnim MKS-em, wygrywając jedynie trzy mecze, ale aż dziewięć przegrywając po tie-breaku.
Zobacz również:
Transfery siatkarskie 2025/2026 [11.12.2024]
źródło: inf. własna