Przed rokiem zespół z Częstochowy był niespodzianką rozgrywek. Ten sezon dla Steam Hemarpol Politechniki Częstochowa nie jest już tak udany. O przyczynach kryzysu wypowiedział się na forum portalu plusliga.pl jeden z frontmenów zespołu, Patrik Indra.
Głowa dalej nie dojeżdża?
Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa nie porywa tłumów jak przed rokiem. Obecnie drużyna szoruje po dnie, będąc najsłabszą ekipą w PlusLidze. Po 11. kolejkach drużyna zajmuje 14. lokatę, mając na koncie zaledwie 1 wygraną. Przekłada się to na 5 punktów. Oznacza to, że gdyby sezon zakończył się już teraz, to zespół spod Jasnej Góry musiałby się pożegnać z ekstraklasą.
– Bardzo ciężko coś powiedzieć na ten temat. Ogólnie myślę, że nasz poziom gry idzie w górę. Ostatnie dwa tygodnie naprawdę na treningu bardzo dobrze to wyglądało. Mecz u siebie z Warszawą też myślę, że nie był zły w naszym wykonaniu. Przegraliśmy wprawdzie 0:3, ale ogólnie myślę, że to był dobry mecz. Widać, że brakuje nam takiej pewności siebie. Jak wszystko idzie, to gra się zawsze lepiej. Nam nic na razie nie idzie, więc gra się bardzo ciężko. Musimy złapać pewność siebie i mam nadzieję, że potem wszystko będzie się lepiej układało – powiedział w rozmowie z portalem plusliga.pl Patrik Indra.
Gwiazda zespołu dodała też, że najważniejsze jest teraz, aby odbudować zespół mentalnie, gdyż to ten aspekt mocno odbija się obecnie na wynikach. Czas na zgranie się już był, a w szatni panuje dobra atmosfera, lecz odrabiać straty trzeba natychmiast.
Promyczki nadziej są
Zapewne nie takich wyników spodziewał się zarząd klubu, podobnie jak i sami zawodnicy. Rezerwy są, a powody zapaści są szerzej nieznane. W końcu z drużyną pozostał Patrik Indra, a także m.in. Milad Ebadipour, Sebastian Adamczyk czy Daniel Popiela.
Drużyna stoi w miejscu mimo posiadania w rękawie asa w postaci Luciano De Cecco. Do zespołu spod Jasnej Góry między sezonami dołączyły także dwie perspektywiczne perełki – Jakub Nowak i Jakub Kiedos. Sam atakujący przyznaje wprost, że czuje się fizycznie wyśmienicie, pytanie zatem kiedy tej machinie uda się w końcu odpalić?
– Ja osobiście czuję się bardzo dobrze. Na ataku czuję dużo pewności siebie. Muszę poprawić trochę zagrywkę, ale czasami tak bywa. Ogólnie czuję się bardzo dobrze. Oczywiście najbardziej chciałbym pomóc drużynie zwycięstwem. Staram się i robię wszystko co w mojej mocy. Na razie czegoś nam jeszcze brakuje – przyznał Czech.
Nie pozostaje jednak niespodzianką, że w każdym w każdym wariancie Partik Indra będzie grał pierwsze skrzypce. Do tego „tanga” potrzeba jednak co najmniej dwojga.
Mocny finisz może utrudnić przełamanie
Przed częstochowianami wymagający koniec roku. Na finiszu pierwszej części sezonu drużyna spod Jasnej Góry zagra jeszcze z Energą Treflem Gdańsk oraz PGE Projektem Warszawa. To dwie drużyny, które są konsekwentne i odnalazły swoje miejsce w czołowej ósemce. Zwłaszcza gdańszczanie w tych rozgrywkach plusują, bowiem stołeczni robią po prostu swoje. Nie zmienia to jednak faktu, że w takich meczach jeszcze ciężej się przełamać.
– Na pewno nie będzie łatwo. To są ciężkie drużyny. W PlusLidze nie ma zresztą łatwych meczów. Zagramy jednak w domu i na przestrzeni zaledwie kilku dni. Teraz musimy się trochę zregenerować, a potem maksymalnie przygotować się do następnego meczu. Mam nadzieję, że w Częstochowie powtórzymy ten poziom gry ze spotkania z Warszawą i zdobędziemy jakieś punkty – dodał Indra.
Najbliższe spotkanie Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa zagra jednak już w środę – 17 grudni, kiedy zmierzy się z również głodną sukcesu ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Zobacz również:
Wyniki i terminarz PlusLigi sezon 2025/2026









