Ślepsk Malow Suwałki zmaga się z problemem na pozycji rozgrywającego. – Mecz z Barkomem na pewno zapadnie mi w pamięci. Pierwsza statuetka MVP w PlusLidze smakuje naprawdę świetnie. Moja siatkarska ścieżka nie jest usłana różami, ale wiem, czego chcę, a moje ambicje sięgają wysoko – powiedział rozgrywający Ślepska Malow Suwałki, Marcin Krawiecki, który w roli pierwszego dyrygenta zastąpił Matiasa Sancheza.
Wygrali, ale nie bez problemów
Odnieśliście zwycięstwo z Barkomem , ale chyba po dwóch pierwszych setach liczyliście na szybszy koniec spotkania?
Marcin Krawiecki: Dwa pierwsze sety wygraliśmy bez większych problemów, grając konsekwentnie i budując swoją pewność. W trzecim secie rywale rzucili wszystko na szalę i odskoczyli nam na kilka punktów. Zaczęli więcej blokować, kończyli kontrataki i poprawili przyjęcie, co było konsekwencją mniejszej presji na zagrywce z naszej strony. Ostatecznie doprowadziliśmy do stanu 24:23 i mieliśmy kontrę na remis i szansę na walkę na przewagi, jednak nie udało nam się zamienić jej w punkt i przegraliśmy tę odsłonę.
Od trzeciego seta Barkom was zaskoczył?
– Po dwóch setach byliśmy blisko zdobycia 3 punktów i nie spodziewaliśmy się takiego oporu ze strony Barkomu. Jednak wiemy o tym, że potrafi on grać na wysokim poziomie. Ma swoje atuty i gdy wszystkie trybiki jego maszyny zgrają się ze sobą, potrafi być bardzo niebezpieczny.
Na wasze szczęście nie sprawdziła się stara zasada siatkarska. W tie-breaku nastąpiło wasze przebudzenie…
– W tie-breaku udało nam się podnieść po dwóch przegranych partiach. Pokazaliśmy w nim lepszą siatkówkę i przełamaliśmy siatkarskie porzekadło. Są to dla nas niezwykle cenne punkty, z których bardzo się cieszymy, mimo ich podziału.
Historyczne MVP
Pan zakończył ten pojedynek ze statuetką MVP. Czy to oznacza, że mecz z Barkomem na dłużej zagości w pana pamięci? Jak pan traktuje takie wyróżnienia?
– Mecz z Barkomem na pewno zapadnie mi w pamięci. Pierwsza statuetka MVP w PlusLidze smakuje naprawdę świetnie. Moja siatkarska ścieżka nie jest usłana różami, ale wiem, czego chcę, a moje ambicje sięgają wysoko. Postawiłem na siatkówkę. Kocham ten sport i cały czas dążę do tego, żeby się rozwijać. Takie wyróżnienie to dla mnie sygnał, że podążam w dobrym kierunku. Ono dodatkowo mnie motywuje.
Zyskał pan szansę na grę w podstawowym składzie Ślepska przez kłopoty zdrowotne Matchiasa Sancheza. Duże to było dla pana wyzwanie? A może od początku czuł pan, że potrafi pan pływać w głębokiej wodzie?
– To mój debiut w PlusLidze. Granie w pierwszej szóstce to bardzo duże wyzwanie, szczególnie w sezonie takim jak ten, w którym każde punkty ważą podwójnie. Wiele drużyn walczy o zapewnienie sobie utrzymania w lidze. Nie ma nudnych spotkań ani takich o pietruszkę. Każdy mecz to kolejna mała wojna. Znam swoje możliwości i wiem, na co mnie stać, więc po prostu staram się robić swoje. Po to przelewam na boisku swój pot i zdrowie, aby taką szansę wykorzystać i pomóc drużynie zdobywać punkty do tabeli. To fantastyczne uczucie, szczególnie w tych ciężkich momentach. Chciałbym dodać, że wsparcie, które otrzymałem od drużyny, od jej bardziej doświadczonych zawodników i sztabu też bardzo mi pomogło. To tylko potwierdza, że tworzymy wspaniałą grupę ludzi podążających w jednym kierunku. W Suwałkach panują świetne warunki do siatkarskiego rozwoju w fantastycznej atmosferze.
„Mocniej, wyżej, szybciej”
Pewnie grając przez kilka lat w I lidze, marzył pan o tym, aby nie tylko znaleźć się w PlusLidze, ale również w niej grać. Jak zatem od środka wygląda PlusLiga?
– Granie w PlusLidze to zawsze był mój cel. W tej chwili każdy rozegrany mecz na tym poziomie to dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Wiele sezonów spędziłem w I lidze. Różnic jest wiele. W PlusLidze wszystko dzieje się trochę mocniej, wyżej, szybciej. Zawodnicy są bardziej ograni i doświadczeni. Często lepiej dobierają rozwiązania do danej sytuacji. Dodatkowo można stanąć twarzą w twarz z największymi gwiazdami światowej siatkówki, co jest dodatkowym smaczkiem zarówno dla kibiców, jak i zawodników. Pomimo tych różnic to dalej jest ta sama siatkówka – trzeba przyjąć, wystawić i zaatakować.
Przed wami starcie z Asseco Resovią, która ostatnio się trochę rozpędza, ale ma kłopoty zdrowotne. Upatrujecie w tym trochę szansy na odniesienie zwycięstwa?
– Nastawiamy się bojowo i będziemy walczyć o zwycięstwo. Asseco Resovia to potężna marka siatkarska z wieloma gwiazdami w składzie. Jednak ma też swoje problemy i słabości, które postaramy się wykorzystać. Czas pokaże, czy nam się to uda. Mam nadzieję, że stworzymy emocjonujące widowisko siatkarskie.
Zobacz również
Gospodarze oddali mecz. Trener wygranych: Nie grali dobrze, potrafią znacznie lepiej
źródło: siatka.org