Bogdanka LUK Lublin pokonała w pierwszym meczu półfinałowym JSW Jastrzębski Węgiel – 3:1. Pojedynek w rozmowie z Sarą Kalisz (TVP Sport) podsumował Marcin Komenda, który wskazał m.in. na najważniejsze elementy gry lublinian. Spotkanie rewanżowe obrońców tytułu z naturszczykami z Lublina zostanie rozegrane w środę – 23 kwietnia.
Sensacja na wyciągnięcie ręki?
Pierwsze mecze półfinałowe za nami. Wrażeń nie brakowało, a o krok od niespodzianki jest Bogdanka LUK Lublin. Ambitny pretendent pokonał w pierwszym spotkaniu JSW Jastrzębski Węgiel 3:1. Obrońcom tytułu nie udało się odpowiednio reagować na odważne posunięcia przeciwników. Nie mówiąc już o tym, że mogli oni odczuwać zmęczenie po triumfie w Pucharze Polskich. To z kolei stworzyło wymarzoną okazję dla lublinian, którzy prowadzą 1:0 i w przypadku środowej wygranej zameldują się w wielkim finale. Tym samym siatkarzom LUK-u udało się zrewanżować za półfinał Pucharu Polski, lecz jak przyznał w rozmowie z Sarą Kalisz (TVP Sport), Marcin Komenda, zespół po prostu grał swoje.
– Nie powiedzieliśmy sobie nic szczególnego. Chcieliśmy robić to samo co zazwyczaj robimy na treningach, żeby specjalnie się nie nakręcać. Naszym celem było zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, żeby uniemożliwić dobrą grę jastrzębianom. To była nasza motywacja – powiedział kapitan Bogdanki LUK Lublin, Marcin Komenda.
Nie brak nam argumentów
Bogdanka LUK Lublin w tym sezonie potrafi zachwycić. Jednym z atutów drużyny jest zagrywka. Nie chodzi tu wyłącznie o Wilfredo Leona, bowiem regularnie asami serwisowymi popisują się także inni gracze. Zagrywka lublinian od początku dziesiątkuje drugą linie przeciwników. Do wysokiego poziomu w tym elemencie nie przyzwyczaiła nas wyłącznie PlusLiga, ale także wygrane przez zespół rozgrywki Pucharu Challenge.
– Zdecydowanie tak. To nasza największa siła. Jeżeli dobrze zagrywamy, każdemu zespołowi w Polsce i w Europie gra się z nami trudno. Tak też było w Jastrzębiu-Zdroju w spotkaniu półfinałowym. Od drugiego seta zaczęliśmy bardzo dobrze prezentować się w tym elemencie i gospodarzom grało się dużo trudniej. Kiedy nasza zagrywka nie była na najwyższym poziomie, dużo psuliśmy, mało robiliśmy nią szkód, rywale „odjeżdżali”, wypracowywali sobie dużo punktów przewagi. Ważne mimo wszystko było to, że potrafiliśmy wrócić i walczyć do samego końca – przyznał rozgrywający.
Rola Marcina Komendy w zespole jest nie do ocenienia. Rozgrywający, a zarazem kapitan, kreuję grą zespołu, co nie należy do najłatwiejszych. Lublinianie, choć mają sporo argumentów na środku siatki, to głównie stawiają na skrzydła. Kewin Sasak rozgrywa znakomity sezon, tym samym otrzymując powołanie od Nikoli Grbicia. Kluczową rolę mimo wszystko odgrywa Wilfredo Leon, do którego trafia znakomita większość piłek. Funkcjonowanie w takim zespole dla rozgrywającego jest prawdziwym wyzwaniem, bowiem wszyscy spodziewają się grania na reprezentanta Polski.
– To nie jest łatwe. Każdy spodziewa się, że najważniejsze piłki będą szły do Wilfredo. Cieszę się więc, że w trakcie sezonu byliśmy w stanie zbudować swoją tożsamość i grać na tyle sprytnie, że przeciwnicy nie zawsze spodziewali się tego co się wydarzy. Im dalej w rozgrywki, tym bardziej nasza forma rośnie mimo drobnego kryzysu, który się nam przytrafił. Każdy wykonuje dużo ciężkiej pracy, żeby to wszystko funkcjonowało – stwierdził kreator gry lublinian.
Zrobić swoje
Komenda, zapytany przez dziennikarkę TVP Sport, przyznał również, że wraz z wygraną nie przyszła euforia. Drużyna działa zadaniowo, a aby myśleć o finale trzeba wygrać jeszcze jedno spotkanie. – Zaskoczę cię, ale jej nie było. Na pewno pojawiła się za to satysfakcja, bo wygrana w Jastrzębiu-Zdroju to naprawdę spory wyczyn. Wiedzieliśmy jednak od początku, że na tę rywalizację składają się dwa mecze – dodał Komenda.
Podrażnieni jastrzębianie z pewnością nie odpuszczą. Obrona tytułu to jedno, lecz zespół czeka gruntowna przebudowa, więc jest to dla wielu ostatni taniec w barwach JSW. Spuszczać z tonu nie mają również zamiaru lublinianie. Zdaniem rozgrywającego trzeba wyjść pewnym siebie i zrobić to co ostatnio, neutralizując największe atuty przeciwnika.
Zobacz również:
Słoweniec o rozczarowaniu w Rzeszowie. Wskazał na przyczyny