– W 2015 roku miasto Katowice dostało nowe auto. Prosiliśmy o przeglądy auta, bo od czasu do czasu trzeba je zrobić, nawet w nowym samochodzie. A tego chyba czasem brakowało. Niestety zaczęły się świecić kontrolki, ale właściciel powiedział: „Jedź dalej”. Auto w końcu nie wytrzymało i zgasło – tak podsumował ostatni okres GKS-u Katowice jego kapitan Bartosz Mariański, który rozstaje się z klubem. Libero opowiedział o ostatniej rywalizacji w PlusLidze z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle oraz trudach zakończonego dla niego sezonu.
Słaba głowa
Karolina Wólczyńska (Strefa Siatkówki): W piątek odbył się wasz ostatni mecz w tym sezonie. W przyszłym sezonie GKS Katowice będzie walczył o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jak chcieliście się pożegnać z PlusLigą?
Bartosz Mariański: – Nam głowa nie wytrzymała po Gdańsku, czyli gdy już stało się jasne, że spadliśmy z ligi. To możemy powiedzieć oficjalnie. Nasze ostatnie trzy mecze wyglądały bardzo słabo. Ja mam nadzieję, że GKS Katowice nie zostanie zapamiętany ze wspomnianej końcówki tego sezonu, ale z paru innych spotkań. Myślę, że będzie w czym wybierać, czy to z obecnego, czy poprzednich sezonów. Na przestrzeni lat dostarczyliśmy kibicom i ogólnie środowisku siatkarskiemu sporo emocji. Stoczyliśmy wiele zaciętych bojów, z których wiele zakończyliśmy zwycięstwem.
Momentami ostatni mecz to nie była walka między GieKSą a ZAKSĄ, a katowiczanami a Grobelnym, gdyż Igor od stanu 8:12 w drugim secie nie zszedł do końca partii z zagrywki. Jak to wyglądało dla ciebie z boku?
– Myślę, że z perspektywy kwadratu wyglądało to dla mnie tak jak cały ten sezon. My mieliśmy przestoje, a to był najdłuższy możliwy. Bardzo jest mi przykro, że nie mogłem pomóc drużynie, bo bardzo chciałem, ale potrzebowaliśmy mnie na pozycji przyjmującego. Trener chciał dać zagrać zmiennikom. Bardzo szanuję tę decyzję. Wielokrotnie nie wykorzystywaliśmy swoich szans w tym sezonie i nie umieliśmy zrobić przejścia. W tym starciu niestety nie było inaczej.
Gorzkie pożegnanie
Chyba najbardziej żałujesz stylu, w jakim ten sezon żegnacie? Wiadomo już, że ty zmieniasz barwy klubowe…
– Zgadza się. Zdecydowanie nie chciałem odchodzić w takim stylu. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, co się wydarzyło w tym sezonie. Wierzę, że GKS Katowice nauczy się na błędach. Jest mi smutno, że mnie tu nie będzie. Z tego miejsca chciałem bardzo podziękować prezesowi Szczerbowskiemu i Jakubowi Bochenkowi za to, że obdarzyli mnie zaufaniem i umożliwili mi powrót do Katowic po rzeszowskiej przygodzie. Jednakże chciałbym podkreślić, że GKS Katowice nie spadł w meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, ani z Treflem Gdańsk, tylko powoli od czterech sezonów szykował się do spadku.
„Auto nie wytrzymało i zgasło„
Porozmawiajmy o trudnych sytuacjach, z jakimi zmagał się GKS Katowice w tegorocznych rozgrywkach. Na początku sezonu z powodu urazu do gry nie był gotowy Alexander Berger, który miał zagwarantować wysoki poziom przyjęcia. W trakcie sezonu rozstaliście się z trenerem Grzegorzem Słabym, który wprowadził was do PlusLigi dziewięć lat temu i później zarówno w roli asystenta, jak i później pierwszego trenera prowadził wasz zespół. Prócz tego Dawid Ogórek zmienił barwy klubowe w ramach transferu medycznego. Także Łukasz Usowicz i Alexander Berger opuścili klub po oficjalnym spadku z ligi. To wszystko nie mogło nie mieć wpływu na wasze morale i dyspozycję…
– Zgadza się, to był bardzo ciężki sezon dla nas, nie tylko pod względem sportowym. Co do Alexa Bergera, rzeczywiście z kadry przyjechał z drobnym urazem, ale pozostali gracze byli zdrowi i mogli grać. Czy mieliśmy pecha? Nie, myślę, że nie mieliśmy pecha. Ten zespół wyciągnął z siebie maksa. Zajęliśmy pozycję, którą przed rozpoczęciem sezonu wielu z nas prawdopodobnie przewidywało, że osiągniemy. Nie ma co się oszukiwać. Jeśli chodzi o trenera Słabego, zarówno on, jak i my wszyscy, jesteśmy ofiarą swoich poprzednich wyników. W 2015 roku miasto Katowice dostało nowe auto. Prosiliśmy o przeglądy auta, bo od czasu do czasu trzeba je zrobić, nawet w nowym samochodzie. A tego chyba czasem brakowało. Niestety zaczęły się świecić kontrolki, ale właściciel powiedział: „Jedź dalej”. Auto w końcu nie wytrzymało i zgasło.
Patryk Waloch na plus
Przejdźmy do pozytywów. Taki najbardziej rzucający mi się w oczy to postawa Patryka Walocha, twojego zmiennika. Wiadomo, że Patryk nie jest na tym poziomie sportowym co ty. Brakuje mu ogrania w PlusLidze. Jednakże jest to zawodnik, który pracując na etacie w szkole, wsparł was po odejściu Dawida Ogórka. Po pracy trenował z wami i grał mecze. Jak oceniasz jego wejścia?
– Nie sądzę, by w PlusLidze był podobny zawodnik do Patryka, który na co dzień pracuje w szkole, jest nauczycielem WF-u, a z pracy wpada na treningi plusligowe. Więc fajnie, że to podkreśliłaś. Nie oszukujmy się. To jest doświadczony libero, który występował w 1. i 2. lidze. Ja mogę o Patryku wypowiadać się w samych superlatywach. Ogromnie szanuję go za to, że nas wspomógł w trakcie sezonu. Pewnie niełatwo było łączyć pracę z zawodową karierą siatkarską. Poza tym ma fajną fryzurę. (śmiech)
Jak odreagujesz taki sezon?
– Ja powiem szczerze, za chwilę jadę na wakacje z rodziną. Odcinam się totalnie. Wyłączam telefon. Chciałbym na nowo poczuć głód siatkówki i radość z tego, co robię. Mam cztery miesiące przerwy od siatkówki. Zaczynam nowy rozdział dla mnie jako zawodnika w innym klubie.
Trudno rywalizować, gdy dwa razy mniej grasz
Pewnie zaraz rozpocznie się dyskusja na temat tego, dlaczego kadrowicze mają tak niewiele wolnego w roku, a pozostali siatkarze pauzują przez kilka miesięcy… Jak ty się na tę kwestię zapatrujesz?
– Ja gram krócej od siatkarzy kadrowych o cztery-pięć miesięcy w roku. Jest mi ciężko rywalizować jako zawodnikowi z ludźmi, którzy dwa razy tyle grają w siatkówkę w ciągu roku co ja. Chłopaki mogą się stale rozwijać i podnosić swój poziom sportowy. Uważam więc, że zarówno dla mnie, jak i dla wszystkich siatkarzy, nie występujących w kadrze, ten okres jest mega ważny. Nie można się w tym czasie zaniedbać. Trzeba pracować nad sobą, nad elementami, z którymi teraz mamy problem. Wcale niełatwo jest zacząć odbijać piłkę po trzech czy czterech miesiącach.
W piątek ogłoszono przedłużenie kontraktu trenera Emila Siewiorka. Jak oceniasz współpracę ze szkoleniowcem?
– Emil Siewiorek jest bardzo optymistycznie nastawiony do gry i treningów. Życzę mu, żeby optymizm nie przygasł i wprowadził drużynę z powrotem do elity.