Trochę ponad tydzień temu młoda polska para Jakub Krzemiński i Szymon Pietraszek wskoczyła na najwyższy stopień podium mistrzostw świata do lat 19. – Głównym celem było mistrzostwo świata. Udało nam się tego dokonać – zdradził Jakub Krzemiński.
Azjatycki sukces
To bardzo udany sezon dla Jakuba Krzemińskiego i Szymona Pietraszka. Młoda polska para plażowa w czerwcu przebojem wdarła się na drugi stopień podium VW Beach Pro Tour Futures Kraków by ORLEN Paliwa. Niedawno w Chinach sięgnęła też po mistrzostwo świata do lat 19.
– Głównym celem było mistrzostwo świata. Udało nam się tego dokonać. Chciałbym dostać się jeszcze do turnieju głównego w Turcji i jeżeli pójdzie nam tam dobrze, to mamy nadzieję, że znajdą się pieniądze, żeby nas wysłać na turnieje do Azji. Tam są z kolei trzy zmagania wyższej rangi. To będą ostatnie cele na ten sezon – zdradził w rozmowie z Sarą Kalisz Jakub Krzemiński.
Presja nie dla Polaków
Mimo młodego wieku Polacy poradzili sobie świetnie mentalnie. Po nie do końca udanych mistrzostwach Europy U-20 w Chinach polska para poradziła sobie wyśmienicie. W trudnych momentach finału byli w stanie odrobić straty i odwracać losy setów. Rywale, gdy tylko sytuacja się odwracała, nie wytrzymywali presji. Z nią świetnie radzili sobie biało-czerwoni.
– Dotychczas dobrze radziliśmy sobie z presją i kiedy pojawiały się względem nas większe wymagania. Za bardzo więc nie zwracamy na nie uwagi. Mamy też swoje personalne cele, do których dążymy we własnym tempie i na tym się najbardziej skupiamy – stwierdził Jakub Krzemiński.
Mimo dużego sukcesu, polska dwójka nie świętowała hucznie. Krzemiński i Pietraszek skupiają się na swoich kolejnych celach i spokojnie powrócili do rzeczywistości, choć ze złotymi medalami na szyjach.
Skupieni na celu
W trakcie turnieju w Chinach w pełni oddali się swojemu zadaniu, a po zakończeniu mistrzostw nie mieli za dużo czasu na turystykę.
– Przez cały turniej nasze dni wyglądały jednakowo. Jedliśmy śniadanie w hotelu, jechaliśmy na boisko na rozruch, później był obiad, potem mecz. Cały czas krążyliśmy między hotelem a boiskiem. Dopiero w ostatni dzień po wygraniu turnieju mieliśmy trochę wolnego, bo przesunięto nam samolot. Najpierw poszliśmy więc do galerii po pamiątki, a później na wspomniany street food. Świętowania więc nie było. Nie należymy też do osób super imprezujących – zdradził Szymon Pietraszek.
źródło: sport.tvp.pl