Od początku poprzedniego tygodnia wiele się wydarzyło, sporo zespołów PlusLigi zmaga się z koronawirusem. To oznacza, że od minionego poniedziałku rozegrano jedynie cztery spotkania. Dwukrotnie na parkiet wybiegali gracze Ślepska Malow Suwałki, a do gry po przerwie wrócili siatkarze MKS-u Będzin i Jastrzębskiego Węgla. Ze swojego powrotu nie mogą być zadowoleni będzinianie, natomiast ekipa z Jastrzębia-Zdroju wygrała 3:0 z Treflem Gdańsk. Przypomnijmy, że aktualnie na boisko nie mogą wybiec gracze Aluronu CMC Warta Zawiercie, Asseco Resovii, GKS-u Katowice, Indykpolu AZS Olsztyn, PGE Skry Bełchatów oraz Stali Nysa. Do gry dopiero we wtorek wrócą natomiast kędzierzynianie oraz siatkarze z Lubina.
Poprzedni tydzień w PlusLidze rozpoczął się od rozgrywanego awansem meczu Cerradu Enea Czarni Radom ze Ślepskiem Malow Suwałki. Pojedynek ten zakończył się w trzech setach, choć w każdym z nich o wyniku decydowała końcówka, a różnica na korzyść gości z Suwałk była zaledwie dwupunktowa. To przyjezdni skuteczniej atakowali, a liderem był Bartłomiej Bołądź. Z resztą, to właśnie jego dobre serwisy pozwoliły Ślepskowi na swoją korzyść rozstrzygnąć trzecią, najdłuższą odsłonę. – Jeśli wszystkie sety gra się na przewagi, to tak naprawdę jedna piłka decyduje. I decyduje zarówno w jedną, jak i w drugą stronę, więc mogło się to skończyć równie dobrze w drugą stronę. Zagraliśmy bardzo fajnie w końcówkach, z głową i to było dla nas najważniejsze – przyznał po meczu trener Andrzej Kowal. Jego zespół ma na swoim koncie 5 rozegranych spotkań i 3 wygrane, co daje mu 6. miejsce w tabeli. Radomianie są na natomiast na 11. pozycji, a już w środę obie drużyny zmierzą się ponownie, tym razem w Suwałkach, w zaległym meczu 3. rundy spotkań.
W miniony wtorek po dwóch stronach siatki stanęli siatkarze MKS-u Będzin oraz GKS-u Katowice. Dla gospodarzy był to pierwszy mecz po powrocie z przymusowej przerwy, natomiast dla katowiczan drugi. Dwie pierwsze sety tego pojedynku były wyrównane, a swoich szans nie wykorzystali podopieczni Jakuba Bednaruka. – Blokujemy, bronimy i cztery razy się ładujemy w siatkę przy stanie 16:14. My w drugim secie powinniśmy prowadzić 20:15 i kontrolować grę. Trzeci set to już jest konsekwencja takiej naszej frustracji, bo niby to wszystko szło na równo, ale padliśmy. Nie spodziewaliśmy się na pewno, że za trzy punkty tutaj przegramy i dlatego boli nas ta porażka mocno, ale trzeba się zbierać i jechać dalej – mówił trener MKS-u. W trzeciej odsłonie trochę uszło z nich powietrze i na boisku w Sosnowcu dominowali już goście. To oni na przestrzeni całego spotkania rewelacyjnie wręcz zagrali blokiem, powstrzymując ataki rywali 14 razy. Autorem aż połowy z nich był Miłosz Zniszczoł, który po meczu odebrał statuetkę MVP. Niestety, walka na plusligowych parkietach GKS-u Katowice nie trwała zbyt długo, bowiem w drużynie ponownie pojawił się koronawirus i mecz z PGE Skrą Bełchatów został odwołany.
Po wygranej w Radomiu Ślepsk Malow Suwałki zmierzył się we własnej hali z Vervą Warszawa. W szeregach przyjezdnych zabrakło Piotra Nowakowskiego, który zmaga się z koronawirusem. To jednak nie przeszkodziło stołecznym w zainkasowaniu kompletu punktów. Gospodarze tylko w premierowej odsłonie byli w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, na przestrzeni całego meczu gorzej od rywali zaprezentowali się w ofensywie. Verva Warszawa solidnie zagrała blokiem, a do tego skrzydłowi Andrei Anastasiego dość pewnie kończyli swoje akcje. Tytuł MVP powędrował w ręce Igora Grobelnego. – Pierwszy set na pewno był ciężki, bardzo źle weszliśmy w mecz i to z resztą było widać, sami to czuliśmy. Ciężko cokolwiek stwierdzić po tym meczu, bo naprawdę była duża sinusoida. Czasami to były milimetry od tego czy wygramy, czy przegramy, ale na pewno cieszy kolejne zwycięstwo. Mam nadzieję, że już na dobre liga się rozpędzi i tych przestojów nie będzie aż tyle – podsumował natomiast Bartosz Kwolek. Jego zespół do tej pory przegrał tylko jedno z 5 rozegranych spotkań, co pozwala Vervie Warszawa plasować się na 3. miejscu w tabeli PlusLigi.
Ostatnim spotkaniem rozegranym w poprzednim tygodniu był pojedynek 8. kolejki pomiędzy Jastrzębskim Węglem i Treflem Gdańsk. Obie drużyny nie były w rytmie meczowym, a dla gospodarzy był to pierwszy mecz po okresie kwarantanny. Starcie w Jastrzębiu-Zdroju rozstrzygnęło się w trzech setach na korzyść ekipy prowadzonej przez Luke’a Reynoldsa, choć zarówno w pierwszej, jak i w trzeciej odsłonie Trefl Gdańsk miał swoje szanse. Nerwowa była zwłaszcza końcówka trzeciej części, w której goście dość niespodziewanie doprowadzili do remisu w końcówce, ale ostatecznie 33:31 triumfowali jastrzębianie. – Trochę niepotrzebnie te emocje, bo cały czas prowadziliśmy dwoma, trzema punktami. W końcówce to Trefl miał dwie, może nawet trzy piłki setowe. Fajnie, że Michał Szalacha w pewnym momencie wszedł i swoją nieprzewidywalną zagrywką zagrał asa i uspokoił chłopaków. Niepotrzebnie wdaliśmy się w taką wymianę, ale fajnie, że potrafiliśmy to wytrzymywać i pomimo małych problemów – rozstrzygnęliśmy ten mecz na swoją korzyść w trzech setach – ocenił libero Jastrzębskiego Węgla Jakub Popiwczak. Liderem gospodarzy był Mohamed Al Hachdadi, który zdobył 19 punktów i został wybrany MVP spotkania.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna