Wszystkie osiem spotkań 10. Rundy PlusLigi zakończyło się w trzech setach. Niespodzianek raczej nie było, choć przed startem tej kampanii można było oczekiwać, że niektóre drużyny podzielą się punktami. Do dobrej dyspozycji wróciła PGE Skra Bełchatów, która 3:0 wygrała w Katowicach, ale nadal jej pozycja w tabeli jest daleka od idealnej. Liderami po dziesięciu kolejkach są jastrzębianie, a stawkę nadal zamyka BBTS Bielsko-Biała.
10. kolejka rozpoczęła się w Lublinie, gdzie miejscowy LUK podejmował wiceliderów z Rzeszowa. W meczu nie doszło do niespodzianki, Asseco Resovia pewnie wygrała 3:0, jedynie w drugiej partii pozwalając gospodarzom zdobyć więcej niż 20 oczek. Ekipa ze stolicy Podkarpacia dominowała głównie w ofensywie, kończąc 63% swoich akcji, a jej liderem ponownie był Torey DeFalco. Amerykanin mógł pochwalić się 17 oczkami i 76% skutecznością ataku. – Zagraliśmy bardzo dobrze w przyjęciu – 59%, bardzo dobrze Dustina zastąpił Szymon Gregorowicz. To był element, który stał na wysokim poziomie. Niestety nie udało nam się tego przełożyć na skuteczną grę w ataku. Przez pierwsze dwa sety jeszcze pierwsza akcja wyglądała na wysokim poziomie, niestety mieliśmy dużo problemów w kontrataku, tutaj ta przewaga zespołu z Rzeszowa była naprawdę miażdżąca – mówił trener lublinian, Dariusz Daszkiewicz. Jego zespół plasuje się na 14. miejscu w tabeli, a rzeszowianie utrzymali pozycję wicelidera.
PSG Stal Nysa po krótkiej serii porażek wróciła na zwycięską ścieżkę i pewnie pokonała na własnym terenie BBTS Bielsko-Biała. Goście nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, zwłaszcza przy imponującej skuteczności ekipy Daniela Plińskiego. Liderami Stali byli Wassim Ben Tara oraz Michał Gierżot. Atakujący wrócił już do swojej dobrej dyspozycji i wywalczył 21 punktów, Gierżot dołożył 13. – To nie był wbrew pozorom łatwy mecz. W tej lidze wszystkie drużyny potrafią grać na bardzo dobrym poziomie. My od początku potrzebowaliśmy pokazać, że jesteśmy agresywni, że chcemy to wygrać – podsumował Ben Tara, którego drużyna jest aktualnie na 5. miejscu, a BBTS ze skromnym dorobkiem 2 oczek zamyka tabelę rozgrywek.
Z roli faworytów wywiązali się siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie, którzy wysoko wygrali premierową odsłonę starcia z Treflem Gdańsk. W dwóch kolejnych zawiercianom nie poszło już tak łatwo, ale byli w stanie wygrać bez straty seta. W szeregach gdańskiej drużyny zabrakło Lukasa Kampy, ale dobrze zastąpił go Kamil Droszyński. Ponownie pierwsze skrzypce w zespole z Zawiercia grał Uros Kovacević, znów został wyróżniony statuetką MVP, a mecz skończył z dorobkiem 17 punktów. – Po raz kolejny jestem jednak dumny z chłopaków, pomimo, że jest ciężko, te końcówki setów są nerwowe, to je wygrywamy. Teraz mamy 23 punkty w tabeli, to na pewno bardzo nas cieszy i od tego momentu myślimy już tylko o meczu w Rzeszowie – ocenił trener ekipy z Zawiercia, Michał Winiarski. Po 10 kolejkach jego podopieczni są na 3. pozycji, a czołową ósemkę zamyka właśnie Trefl.
Łatwego zadania nie miał mistrz Polski, ale choć rywale z Suwałk postawili w Kędzierzynie-Koźlu trudne warunki, to gospodarze byli w stanie triumfować w trzech setach. Dobre zawody rozegrał Aleksander Śliwka, który z 18 oczkami na swoim koncie był najlepiej punktującym graczem w swojej drużynie. Waleczności nie można było odmówić gościom z Suwałk. W końcówkach momentami brakowało im jednak zimnej krwi. – Cieszy to zwycięstwo 3:0, ponieważ siatkarze z Suwałki grają bardzo dobrą siatkówkę. Przed tym meczem byli w tabeli wyżej przed nami, dlatego było to dla nas bardzo ważne spotkanie. Myślę, że dobrze zagraliśmy zespołowo i technicznie – ocenił atakujący ZAKSY, Łukasz Kaczmarek. Jego ekipa wskoczyła na 4. miejsce w tabeli, a Ślepsk jest aktualnie 6. drużyną tabeli.
źródło: inf. własna
