Za nami 4. kolejka PlusLigi, w której sypnęło niespodziankami. Doszło do dwóch ligowych klasyków, które jednak nie porwały poziomem. ZAKSA 3:2 pokonała Projekt Warszawa, tym samym wicemistrzowie Polski są jedyną niepokonaną w tych rozgrywkach PlusLigi drużyną. Jastrzębski Węgiel zgarnął komplet punktów w starciu z PGE Skrą Bełchatów. W kategoriach niespodzianki można traktować pierwszy triumf beniaminka z Lublina, który bez straty seta grał GKS Katowice. W takim samym stosunku swoje pierwsze zwycięstwo odnieśli gracze Cuprum Lubin. Cerrad Enea Czarni Radom 3:1 wygrali natomiast z faworyzowanym Treflem Gdańsk. Nadal bez zwycięstwa pozostaje Stal Nysa, która musiała uznać wyższość Asseco Resovii.
4. kolejka PlusLigi rozpoczęła się od pojedynku w Lublinie, gdzie beniaminek podejmował GKS Katowice. LUK do tego spotkania przystępował bez pierwszego rozgrywającego, Grzegorza Pająka, który przechodzi koronawirusa. To jednak nie przeszkodziło gospodarzom, pewnie wygrali oni premierową odsłonę, w drugiej triumfowali na przewagi, a w trzeciej postawili kropkę nad ”i” i dzięki temu mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza dobrze zagrali w bloku, 13 razy zatrzymując ataki rywali. Solidnie zagrał Bartosz Filipiak, wybrany MVP meczu, a wreszcie przypomniało o sobie drugie skrzydło lublinian – Wojciech Włodarczyk, który spotkanie skończył z 11 punktami. – Znakomita gra całego zespołu. Ciężko było po naszej stronie dobić się do boiska. Zagraliśmy fantastycznie blokiem i obroną. Myślę, że w pewnym momencie zespołowi z Katowic troszkę odechciało się grać, odebraliśmy im chęć do gry i super, że nie puściliśmy tego do końca. Potrafiliśmy utrzymać swoją jakość – powiedział Bartosz Filipiak.
W sobotę rozegrano pierwszy z hitów tej rundy. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmowała Projekt Warszawa. Mecz był nierówny, choć skończył się w pięciu setach. W decydującej odsłonie zdecydowanie lepsi byli gospodarze. – Myślę, że mieliśmy dobry start był, bo prowadziliśmy w pierwszym secie bardzo wysoko, ale to roztrwoniliśmy. Ciężko powiedzieć na gorąco, co się wydarzyło. Wydaje mi się, że w środę zagraliśmy ciężkie spotkanie o Superpuchar w Lublinie, ponad 400 km od Kędzierzyna-Koźla. Wróciliśmy dopiero w czwartek rano, więc mało było czasu na to, żeby odpowiednio odpocząć i potrenować – tłumaczył Łukasz Kaczmarek. To on został wybrany MVP pojedynku, notując na swoim koncie 25 oczek. ZAKSA jest liderem ligowego zestawiania, jako jedyna drużyna nie przegrała jeszcze ani jednego spotkania.
Do kolejnej niespodzianki i to sporego kalibru, doszło w Radomiu. Tam miejscowi Cerrad Enea Czarni podejmowali Trefla Gdańsk. Podopieczni Jakuba Bednaruka pewnie wygrali premierową odsłonę, ale drugą oddali gościom. Na swoją korzyść radomianie rozstrzygnęli zacięte końcówki dwóch kolejnych setów i po raz pierwszy w tym sezonie triumfowali, zgarniając do tego komplet punktów. Czarni lepiej radzili sobie w ofensywie, mieli też 12 bloków. Najlepiej punktującym zawodnikiem był Rafał Faryna – 18 oczek, a po 16 dołożyli Aleksander Berger oraz Paweł Rusin, ten drugi został wyróżniony statuetką MVP. – Myślę, że po tych trzech nieudanych meczach wreszcie odezwał się w nas głód zwycięstwa i po prostu to zrobiliśmy. Zaczęliśmy też lepiej trenować, od poniedziałku to wyglądało zupełnie inaczej niż przez trzy wcześniejsze tygodnie. Z tego należy się cieszyć. Pokazujemy to, co wytrenowaliśmy na parkiecie i to jest najważniejsze, bo ten wynik nie bierze się znikąd – mówił Rusin.
Komplet punktów z Nysy wywiozła Asseco Resovia, oddając gospodarzom jedynie drugą odsłonę. Rzeszowianie lepiej zaprezentowali się w ataku, a liderem z 68% skutecznością był Klemen Cebulj. Słoweniec skończył mecz z dorobkiem 22 oczek, drugi z przyjmujących – Sam Deroo, dołożył 19 punktów. – Do pewnego momentu w secie szliśmy jak równy z równym, a potem brakowało nam mocy, odcinało nam prąd, rywale odjechali nam na kilka punktów i ciężko nam było ich dogonić, co skutkowało przegranymi setami. Na pewno wyciągniemy z tego lekcję i będziemy przygotowywać się na kolejnych przeciwników – podkreślił przyjmujący Stali, Kamil Dębski. Asseco Resovia wskoczyła na 3. miejsce w tabeli, natomiast gracze z Nysy to jedyny zespół, który nie zanotował w tym sezonie zwycięstwa.
Jeden z klasyków PlusLigi rozegrał się w Jastrzębiu-Zdroju. Mistrzowie Polski podejmowali PGE Skrę Bełchatów i chociaż początki setów często padały łupem gości z Bełchatowa, to potem inicjatywę przejmowali jastrzębianie i prowadzili już 2:0. Podopieczni Slobodana Kovaca obudzili się w trzeciej partii, ale tylko na wygraną w niej było ich stać. Czwartą część meczu ponownie zdominowali gospodarze, którzy ponownie z dobrej strony pokazali się w bloku, zatrzymując rywali w sumie 13 razy w całym starciu. Liderem z 15 punktami na koncie był Tomasz Fornal, ale spory wkład w zwycięstwo miał także Jurij Gladyr, a MVP wybrano Benjamina Toniuttiego. – Generalnie myślę, że zaprezentowaliśmy dobrą siatkówkę, całkiem nieźle broniliśmy. Nie liczę do tego trzeciego seta, ale było tam też kilka dobrych akcji. Nie chcę powiedzieć, że graliśmy lepiej od rywali, ale po prostu prowadziliśmy grę – podsumował czeski atakujący Jastrzębskiego Węgla Jan Hadrava. Jego zespół zajmuje pozycję wicelidera, PGE Skra jest 5.
O ile wygraną jastrzębian trudno traktować w ramach niespodzianki, to dość gładkie, trzysetowe zwycięstwo Indykpolu AZS-u Olsztyn nad Aluronem CMC Wartą Zawiercie już tak. Olsztynianie pewnie wygrali dwie pierwsze odsłony, w trzeciej gospodarze musieli odrabiać straty, co im się udało i zakończyli spotkanie bez straty chociażby jednej partii. Akademicy mogli liczyć przede wszystkim na swoich skrzydłowych, po 18 punktów wywalczyli Karol Butryn oraz Torey DeFalco. – Jak źle wejdziesz w mecz, podasz komuś rękę, to przeciwnik to wykorzysta. Olsztynianie pokazali, że są gotowi na zwycięstwo. Serwowali bardzo dobrze, skutecznie rozwiązywali trudne akcje. Po prostu zasłużenie wygrali – powiedział Michał Żurek, libero zawiercian. Dla jego drużyny była to pierwsza porażka w tym sezonie.
Za to z pierwszego zwycięstwa w tych rozgrywkach PlusLigi mogli cieszyć się siatkarze Cuprum Lubin, którzy we własnej hali pokonali 3:0 Ślepsk Malow Suwałki. Od początku mogli pochwalić się lepszą dystrybucją ataku, Masahiro Sekita mógł liczyć zarówno na Wojciecha Ferensa jak i Marcina Walińskiego, a także Remigiusza Kapicę. Każdy ze skrzydłowych miał dwucyfrową zdobycz punktową, a japoński rozgrywający odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu. W szeregach Ślepska brakowało między innymi solidnej, stabilnej zagrywki. – Zabrakło nam dobrej zagrywki i stabilnego przyjęcia. Tak naprawdę były to dwa kluczowe elementy. Jeśli już przyjęliśmy, to mieliśmy dość dobrą skuteczność w ataku. Natomiast w zagrywce I przyjęciu byliśmy słabsi od gospodarzy – podsumował trener Ślepska Andrzej Kowal.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna