Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > PL: Niespodzianki małe i duże

PL: Niespodzianki małe i duże

fot. Klaudia Piwowarczyk

W weekend odbyła się 20. kolejka PlusLigi, pierwsza regularna w 2021 roku. Co prawda nie wszystkie zespoły wybiegły na boiska, ale pomimo tego nie brakowało ani emocji, ani niespodzianek. Do największej doszło w Nysie, gdzie beniaminek zgarnął komplet punktów w starciu z Jastrzębskim Węglem. Również wygraną Cuprum Lubin 3:0 z Cerradem Enea Czarni Radom można traktować w ramach małego zaskoczenia. Zdecydowanie najciekawiej, a także odrobinę emocjonalnie, było jednak w Bełchatowie. Tam po raz pierwszy naprzeciwko PGE Skry zagrał Mariusz Wlazły, a przed spotkanie zastrzeżono jego numer na koszulce. 

W sobotę PGE Skra Bełchatów podejmowała Trefla Gdańsk. Dla gości był to pierwszy mecz po dłuższej przerwie, do tego szczególny dla Mariusza Wlazłego. Atakujący po raz pierwszy zagrał przeciwko PGE Skrze, a przed rozpoczęciem spotkania klub zastrzegł jego koszulkę z numerem „2”. Trefl bardzo dobrze rozpoczął spotkanie, pewnie wygrywając premierową odsłonę 25:18. Taki sam wynik, choć na korzyść gospodarzy, padł w drugiej partii. Kluczowa była trzecia część meczu, w niej goście z Gdańska przechylili na swoją korzyść zaciętą końcówkę, a w czwartym secie poszli za ciosem i zgarnęli ważny komplet punktów. Do triumfu poprowadził ich Bartłomiej Lipiński, który zdobył 24 oczka, z nich aż 5 to punktowe bloki. W sumie podopieczni Michała Winiarskiego zanotowali 13 „czap”. –  Nie ukrywamy, że chcieliśmy tutaj wygrać dla Mariusza, bo wiemy, jak bardzo to dla niego ważne – mówił MVP spotkania Bartłomiej Lipiński. Tym samym PGE Skra jest w nieciekawej sytuacji, bowiem zajmuje dopiero 8. miejsce w tabeli PlusLigi, mając na swoim koncie 16 rozegranych meczów, natomiast Trefl to 3. drużyna z 18 spotkaniami.

Do niespodzianki nie doszło w Warszawie, gdzie miejscowa Verva bez straty seta pokonała Indykpol AZS Olsztyn. Emocje przyniósł jedynie drugi set, w którym po grze na przewagi 26:24 triumfowali gospodarze. O wiele lepiej od rywali zaprezentowali się w ofensywie, kończąc 57% swoich akcji, przy 46% olsztynian. Andrea Anastasi mógł liczyć zarówno na Bartosza Kwolka, jak i Michała Superlaka, każdy z nich zdobył po 14 oczek, natomiast MVP wybrany został Andrzej Wrona. – To był dziwny mecz, bo nie graliśmy tak, jakbyśmy chcieli, a mimo to wygraliśmy 3:0. Rzadko nam się to w tym sezonie udawało, te sety nam zawsze gdzieś uciekały. Cieszy to, że wygraliśmy drugą partię, gdzie było najbliżej do tego, byśmy ją wypuścili. Każdy z nas jednak oczekuje od siebie jeszcze więcej – mówił doświadczony środkowy. Jego drużyna z 30 punktami plasuje się na 5. pozycji w ligowej tabeli, a zaledwie 19 oczek mają akademicy z Warmii i Mazur, co daje im dopiero 11. miejsce oraz fakt, że muszą oglądać się na Cuprum Lubin oraz Stal Nysę.

Zdecydowanie największą niespodziankę sprawił beniaminek z Nysy. Stalowcy co prawda dość gładko przegrali premierową odsłonę starcia z wiceliderem z Jastrzębia-Zdroju, ale trzy kolejne partie należały już prawie wyłącznie do podopiecznych Krzysztofa Stelmacha. Jastrzębski Węgiel miał swoje szanse na przedłużenie meczu, ale rewelacyjnie w końcówce zagrali gospodarze. Zwycięstwo zapewniła im między innymi świetna dyspozycja Łukasza Łapszyńskiego, który skończył ostatnią akcję, a w sumie mógł pochwalić się 65% skutecznością w ataku. Nie zawiódł też Bartosz Bućko i Wassim Ben Tara. – Wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia i musimy dać z siebie 100%. Dzięki temu najpierw wygraliśmy jedną partię, następnie kolejną i małymi krokami doszliśmy do zwycięstwa za trzy punkty – powiedział po spotkaniu atakujący Stali Nysa. Komplet punktów wywalczonych z Jastrzębskim Węglem sprawił, że Stal ma ich już 16 i raczej nie musi się oglądać za siebie, bowiem MKS Będzin ma ich tylko 6. Dodatkowo beniaminek ma tylko 17 rozegranych meczów. Ekipa Luke’a Reynoldsa co prawda utrzymała pozycję wicelidera tabeli, ale zrównała się punktami z Treflem, mając jednak o 2 mecze mniej na swoim koncie.

W ramach zaległej 7. kolejki odbyło się spotkanie pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a GKS-em Katowice. Mecz, za wyjątkiem drugiego seta, nie miał większej historii. W drugiej partii kędzierzynianie gonili wynik i w końcówce dogonili, wygrywając 26:24. W trzeciej poszli za ciosem i pewnie wygrali 3:0. Liderem ZAKSY był Łukasz Kaczmarek, bombardier wywalczył 16 oczek, imponując skutecznością na poziomie 81%. Po stronie katowiczan żaden z zawodników nie miał dwucyfrowego dorobku punktowego. – Chcieliśmy zagrać swoją siatkówkę, taką do jakiej przyzwyczailiśmy kibiców. Była jednak mała niewiadoma, jak to wszystko wyjdzie, przede wszystkim jeżeli chodzi o formę fizyczną. Jak widać wyglądało to fajnie i udało się wygrać 3:0 na rozpoczęcie roku – mówił Kaczmarek. Jego zespół jedynie powiększył przewagę nad rywalami w tabeli i ma już 11 punktów więcej od wiceliderów. Natomiast dla GKS-u była to już trzecia porażka 0:3 z rzędu. Ekipa Grzegorza Słabego plasuje się w środku stawki – na 7. miejscu.

Zaskakująco łatwo mecz z Czarnymi Radom wygrali siatkarze z Lubina. Podopieczni Marcelo Fronckowiaka nie stracili ani jednego seta, choć w trzeciej odsłonie musieli walczyć do końca i dzięki zwycięstwu na przewagi 26:24, cieszyli się z kompletu punktów. Cuprum Lubin świetnie zagrało w obronie, do tego miało aż 55% skończonych kontr. Najwięcej punktów zdobył Wojciech Ferens – 14, a po 10 mieli Nikołaj Penczew, Ronald Jimenez oraz Dawid Gunia. Po stronie Czarnych słabiej zagrał Dawid Konarski, a żaden z siatkarzy Roberta Prygla nie mógł pochwalić się chociażby 10 oczkami. – Walczyliśmy o te trzy punkty i bardzo się cieszymy, że udało nam się je wyszarpać – przyznał środkowy lubinian, Szymon Jakubiszak, który został wyróżniony statuetką MVP. Jego zespół ma już 17 punktów w zestawieniu PlusLigi, co daje mu 12. miejsce. Cuprum ma tylko o oczko mniej od 11. AZS-u Olsztyn, dwa od Czarnych Radom. Radomianie są na 10. miejscu i to oni otwierają dolną część tabeli, bowiem różnica do 9. drużyny PlusLigi to już 5 punktów.

W klasyfikacji ligowej powoli klaruje się sytuacja. Na razie niedościgniona wydaje się być ZAKSA. Następnie z 36 punktami są gracze z Jastrzębia-Zdroju i Gdańska. Po 30 oczek mają na swoim koncie zawiercianie oraz siatkarze ze stolicy. Najciekawiej jest w środku tabeli, gdzie różnica pomiędzy 9. Asseco Resovią i 6. Ślepskiem Malow Suwałki to zaledwie dwa punkty. Wydaje się więc, że to pomiędzy tymi drużynami, a także GKS-em Katowice oraz PGE Skrą Bełchatów rozegra się walka o miejsce premiowane ćwierćfinałem Pucharu Polski, a także o pierwszą ósemkę, która zagra w fazie play-off. W bardzo już nieciekawej sytuacji jest MKS Będzin. Czerwona latarnia tabeli ma tylko 6 oczek – o 10 mniej od wyprzedzającej ją Stal Nysy. Pozycję wyżej jest Cuprum Lubin, a 11. miejsce należy do akademików z Olsztyna.

Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:

Więcej artykułów z dnia :
2021-01-11

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved