Po 7. kolejce PlusLigi wszystkie 16 ekip ma już na swoim koncie chociaż jedno zwycięstwo. Pierwsze wygrane w tym sezonie zanotowali gracze LUK-u Lublin oraz Barkomu Każany Lwów. O ile zwycięstwo lublinian nad BBTS-em trudno traktować w ramach niespodzianki, to triumf ekipy ze Lwowa nad PGE Skrą już można uznać nawet za sensację. Hit kolejki powędrował na konto Asseco Resovii, która 3:0 pokonała ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Liderem tabeli pozostają jastrzębianie, a zamyka ją BBTS Bielsko-Biała.
7. kolejka PlusLigi rozpoczęła się w Suwałkach, gdzie Ślepsk podejmował Cuprum Lubin. Gospodarze rozpoczęli od zwycięstwa w premierowej odsłonie, w drugiej do głosu doszli jednak goście. Nie potrafili utrzymać swojej dyspozycji na przestrzeni całego spotkania. Podopieczni Dominika Kwapisiewicza lepiej zagrali przede wszystkim w ofensywie, a liderem z 21 oczkami na swoim koncie był Bartosz Filipiak. – Na spotkanie wyszliśmy na pewno z dobrym nastawieniem, co pokazał wynik. Konsekwentnie, do samego końca graliśmy swoją siatkówkę i być może to też nas trochę uśpiło w tym drugim secie – podsumował Filipiak, który został wybrany MVP spotkania. Ślepsk po siedmiu kolejkach plasuje się na 5. miejscu.
Największą niespodzianką tej rundy okazał się mecz w Krakowie, gdzie z historycznego zwycięstwa w PlusLidze. Barkom Każany Lwów 3:2 pokonał PGE Skrę Bełchatów i wreszcie przełamał serię porażek. – To niesamowite uczucie, ale teraz musimy się już skupić na kolejnych meczach. Łatwo i przyjemnie mówi się, że pokonaliśmy Skrę Bełchatów, ale rywale mają prawo być zmęczeni czy mieć gorszy dzień. Musimy wykorzystywać takie okazje, aby wygrywać z takimi drużynami – mówił po wygranej rozgrywający ekipy ze Lwowa, Murat Yenipazar. PGE Skrze zabrakło dobrego serwisu, którym mogłaby straszyć rywali, a nie pomogła jej nawet rekordowa liczba bloków Mateusza Bieńka – 9.
Bez niespodzianki obyło się w starciu Projektu Warszawa, który potwierdza swoją wysoką formę. Podopieczni Roberto Santillego bez straty seta pokonali Cerrad Eneę Czarnych Radom, choć małe problemy mieli w trzeciej odsłonie, wygranej po krótkiej grze na przewagi. Ciężar gry na swoje barki brali Igor Grobelny oraz Linus Weber, każdy z nich wywalczył po 12 oczek dla swojej ekipy, a statuetka powędrowała do rozgrywającego, Jana Firleja. – Myślę, że dwa pierwsze sety były pod naszą kompletną kontrolą, natomiast w tym trzecim troszeczkę przysnęliśmy i zespół z Radomia zaczął fajnie grać, pozmieniał dużo zawodników i to im zadziałało. Cieszę się, że nie wypuściliśmy tego meczu na 2:1, bo mogłoby być różnie – podsumował spotkanie rozgrywający stołecznych.
Jeden z najciekawiej zapowiadających się spotkań tej rundy zakończyło się w trzech setach. PSG Stal Nysa nie dała większych szans Indykpolowi AZS Olsztyn i dość pewnie triumfowała. Gospodarze zdecydowanie lepiej zagrali w ataku, a liderem był nie kto inny jak Wassim Ben Tara. Swoje dołożyli też pozostali skrzydłowi: Michał Gierżot oraz Kamil Kwasowski. – Były takie dwa momenty w pierwszym i drugim secie, kiedy to mogło pójść w jedną, albo w drugą stronę. Do 14:14 graliśmy na styku, rywale uciekli nam na trzy punkty, ale byliśmy w stanie wrócić do grania. To nam się udało, a spora w tym zasługa naszego rozgrywającego, który poszedł w pole zagrywki i kilka razy strzelił, dzięki temu odrobiliśmy straty i wygraliśmy tego drugiego seta – ocenił Daniel Pliński. Jego ekipa nadal plasuje się na 3. miejscu w tabeli, natomiast olsztynianie spadli na 8. pozycję.
źródło: inf. własna