PlusLiga nadal nie zawodzi swoich kibiców. Co prawda w 5. kolejce ogromnych niespodzianek zabrakło, ale rozegrane zostało kilka ciekawych spotkań. Między innymi już to pierwsze w Zawierciu, gdzie gospodarze dopiero w tie-breaku pokonali Cuprum Lubin. W pięciu setach skończył się również pojedynek PGE Skry z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Lepsi okazali się kędzierzynianie i nadal jako jedyny zespół w tym sezonie nie zanotował jeszcze porażki. Jastrzębski Węgiel na wyjeździe nie oddał ani jednego seta Asseco Resovii, choć pierwsze dwie partie były wyrównane. Na zakończenie tej rundy spotkań mocno osłabiony GKS Katowice, przystępujący do starcia z olsztynianami z zaledwie 8 siatkarzami, nie sprostał rywalom z Warmii i Mazur. Liderem tabeli nadal jest ZAKSA, a ostatnia lokata cały czas należy do Stali Nysa.
Ta kolejka PlusLigi rozpoczęła się w Zawierciu, gdzie podopieczni Igora Kolakovicia podejmowali Cuprum Lubin. Co prawda dobrze zaczęli oni spotkanie, ale w dwóch kolejnych partiach zdecydowanie lepiej spisali się goście z Dolnego Śląska. Wiele w szeregach zawiercian zmieniło wejście Facundo Conte, który między innymi dzięki swojej skuteczności tchnął nowego ducha w poczynania swojego zespołu. W czwartej i piątej partii triumfowali już gospodarze, a statuetkę MVP odebrał właśnie Conte. – Cieszę się, że wygraliśmy, że odwróciliśmy losy, bo ten mecz był trudny. Mogliśmy go przegrać, ale udało nam się najpierw doprowadzić do tie-breaka, a potem go wygrać. Mogłem się pokazać i byłem w stanie pomóc drużynie w osiągnięciu celu, którym jest jak największa liczba zwycięstw – komentował Argentyńczyk.
Komplet punktów na własnym terenie wywalczyli siatkarze z Warszawy, pokonując 3:1 LUK Lublin. Co prawda w premierowej odsłonie gospodarze wypuścili z rąk przewagę i przegrali po walce na przewagi. W kolejnych partiach nie popełnili już tych błędów i dość pewnie kontrolowali boiskowe wydarzenia, zgarniając komplet punktów. Projekt Warszawa lepiej radził sobie w ataku, a także w polu zagrywki. Liderem był Dusan Petković, który zasłużenie odebrał wyróżnienie dla najlepszego zawodnika spotkania. – Cieszę się, że przed drugim setem zresetowaliśmy się, wróciliśmy do naszej gry i udało nam się wygrać – podsumował Igor Grobelny.
Ligowy klasyk w Bełchatowie nie zawiódł. PGE Skra podejmowała ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i wygrała w dwóch pierwszych setach, ale dopiero po walkach na przewagi. W trzecim secie szalę na swoją korzyść przechylili wicemistrzowie Polski, którzy poszli za ciosem i doprowadzili najpierw do remisu, a potem triumfowali w tie-breaku. Rewelacyjnie spisał się atakujący kędzierzynian. Łukasz Kaczmarek miał na swoim koncie 29 punktów, notując 63% skuteczności i odbierając statuetkę MVP. Całe spotkanie trwało aż 168 minut. – Cieszymy się, że wygrywamy to my i że pomimo tego iż przegrywaliśmy 0:2 to spotkanie to obróciło się na naszą korzyść. Na początku graliśmy trochę ospale, niedokładnie i nieskutecznie, szczególnie ja, ale później już z biegiem trwania kolejnych setów poprawiła się nasza skuteczność. Trzeba przyznać, że mieliśmy też trochę szczęścia w końcówce trzeciego i piątego seta – ocenił Norbert Huber. Jego zespół tym samym nadal pozostaje niepokonany i lideruje tabeli PlusLigi, a PGE Skra jest 7.
Niewiele do powiedzenia w starciu z Treflem Gdańsk mieli siatkarze Stali Nysa. W dwóch pierwszych setach do pewnego momentu prowadzili w miarę wyrównaną walkę, ale potem inicjatywę przejmowali gospodarze. Zasłużenie nie stracili ani jednego seta, zwłaszcza, że w szeregach przyjezdnych niezbyt skuteczny był lider – Wassim Ben Tara. Trefl lepiej zagrał w ataku, z najwięcej – 17 punktów, dla swojego zespołu zdobył Kewin Sasak. – Graliśmy naszą siatkówkę. Na początkach setów trochę na własne życzenie się męczyliśmy, przydarzały nam się głupie błędy, dawaliśmy przeciwnikowi łatwe punkty i musieliśmy przez to gonić. Gdy już ustabilizowaliśmy naszą grę, graliśmy najpierw punkt za punkt, a potem przewagę w każdym secie dowoziliśmy już do końca – przyznał atakujący i MVP starcia ze Stalą Sasak. Dla jego zespołu było to drugie zwycięstwo w tym sezonie, Stal nadal pozostaje zaledwie z 1 punktem w ligowej tabeli.
Do niespodzianki doszło w Suwałkach, gdzie Ślepsk wygrał tylko drugą odsłonę starcia z Cerrad Eneą Czarnymi Radom. Każdy z setów kończył się jednak różnicą tylko dwóch oczek, ale w końcówkach górą byli podopieczni Jakuba Bednaruka. Dla nich było to drugie zwycięstwo z rzędu w tegorocznych rozgrywkach, co dało im awans na 9. miejsce w tabeli PlusLigi. Ślepsk plasuje się aktualnie na 12. miejscu. – Wygrał zespół, który w końcówkach zachował więcej zimnej krwi i tutaj dwie, trzy akcje w jedną stronę, wynik mógł być w drugą stronę. Szkoda, bo kolejny mecz przegrywamy w końcówkach, ale taki jest sport. Musimy przełknąć gorycz porażki i od wtorku na nowo zaczynamy pracę. Trzeba być w tym wszystkim cierpliwym – ocenił trener Ślepska Andrzej Kowal.
W kolejnym ligowym klasyku emocje przyniosły tylko dwa pierwsze sety. Asseco Resovia podejmowała mistrzów Polski z Jastrzębia-Zdroju i gospodarze mogą żałować niewykorzystanych szans w dwóch pierwszych odsłonach. W nich momentami nawet prowadzili, ale końcówki świetnie rozgrywali jastrzębianie. To oni od początku trzeciej części meczu odskoczyli i swoją przewagę utrzymali aż do końca spotkania. Liderem Jastrzębskiego Węgla był Stephen Boyer, wyróżniony statuetką MVP. Francuz zdobył 18 oczek, 16 dołożył Trevor Clevenot. – W ostatnich momentach wrzucaliśmy wyższy bieg, udało nam się kilka razy zapunktować przy naszej zagrywce. Moim zdaniem to był klucz do tego zwycięstwa z Asseco Resovią i cieszymy się, że wracamy do Jastrzębia-Zdroju z trzema punktami – podsumował rozgrywający jastrzębian Benjamin Toniutti. Tym samym podopieczni Andrei Gardiniego są wiceliderami tabeli, Asseco Resovia jest 6. w zestawieniu.
Na zakończenie 5. kolejki mocno osłabiony GKS Katowice podejmował Indykpol AZS Olsztyn. W składzie meczowym gospodarzy było zaledwie 8 zawodników, którym nie można było odmówić walki. – Olsztynianie bardzo dobrze grali przede wszystkim blokiem i zagrywką, a nam trudno było znaleźć punkt zaczepienia. Nie mogliśmy jednak być przygotowani w 100% do tego meczu. Trenowaliśmy w ośmiu. Pokazaliśmy, co mogliśmy. Daliśmy z siebie maksimum. Myślę, że z podniesioną głową możemy wracać do domu – ocenił środkowy GKS-u Jakub Lewandowski. Olsztynianie świetnie zagrali między innymi w polu zagrywki, odrzucając rywali od siatki. Nie zawiódł Karol Butryn, który z 15 ataków skończył 14, do swojego dorobku dołożył też 2 asy serwisowe. Jego zespół znajduje się na 5. miejscu w tabeli PlusLigi, a GKS Katowice na 10.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna