W niedzielę doszło do wyczekiwanego hitu kolejki – Jastrzębski Węgiel podejmował Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Mecz na szczycie wyglądał tak, jak się wszyscy spodziewali – nie brakowało emocji. Jastrzębianie prowadzili już 2:1, ale nie było to ostatnie słowo ZAKSY. Dwie kolejne odsłony padły łupem przyjezdnych, dzięki czemu po ostatnim gwizdku sędziego to oni mieli więcej powodów do radości. Wprawdzie podopieczni Tuomasa Sammelvuo zgromadzili do tej pory 32 oczka, to po pierwszej rundzie zajmują dopiero czwarte miejsce. Wyprzedzają ich zawiercianie, jastrzębianie i rzeszowianie. Przez podział punktów Jastrzębski Węgiel musiał oddać pozycję lidera Warcie. – Szkoda, że na koniec pierwszej części rudny zasadniczej tracimy pozycję lidera, ale to nie koniec, a dopiero połowa sezonu. Szybko to minęło. Ja mam nadzieję. że wrócimy na odpowiednie tory i pozycję lidera. Wydaje mi się, że mimo wszystko jednak radzimy sobie całkiem nieźle. Mamy problemy zdrowotne, ale ma je każda drużyna, to jest zawodowy sport i kontuzje występują – podkreślił w rozmowie z Polsatem Sport Tomasz Fornal. – Spotkanie było pięciosetowe. Każdy z zawodników trochę falował, miał lepsze i gorsze momenty, więc trudno byłoby wskazać jeden element, który zaważył na naszym zwycięstwie. Byliśmy w trudnej sytuacji, przegrywaliśmy 1:2, a cieszymy się, że wygraliśmy na trudnym terenie. Jastrzębianie mieli swoje problemy, ale my również. Pomimo nich obie drużyny pokazały kawał dobrej siatkówki – dodał rozgrywający mistrzów Polski, Marcin Janusz.
Również w niedzielę Projekt Warszawa sprawdził swoje umiejętności z Treflem Gdańsk. Była walka, ale stołeczna ekipa potrzebowała do zwycięstwa trzech setów. To trzecie z rzędu zwycięstwo warszawian i wydaje się, że wreszcie łapią właściwy rytm. Z 23 oczkami zajmują aktualnie ósme miejsce. – Pierwszą rundę zakończyliśmy dodatnim bilansem. Przy wszystkich problemach, które mieliśmy, przy wielu meczach, które nam nie wyszły, myślę, że jest to dobry początek do walki w drugiej rundzie – powiedział po wygranej z Treflem przyjmujący Projektu Warszawa, Artur Szalpuk. Zawodnik pokazał się w meczu z Treflem z bardzo dobrej strony, zdobył 20 punktów i otrzymał statuetkę MVP. Gdańszczanie w pierwszej rundzie uzbierali 25 punktów, co dało im 5. miejsce.
W poniedziałek Asseco Resovia Rzeszów rywalizowała z GKS-em Katowice. I choć starcia tych drużyn w przeszłości kończyły się różnymi rezultatami, to jednak tym razem rzeszowianie przystąpili niezwykle skoncentrowani i nie dali się rywalom rozegrać. Jedynie pierwsza partia była dość zacięta, gospodarze wygrali ją jednak 26:24. Później wrzucili wyższy bieg, dzięki czemu spotkanie skończyło się po trzech setach, a zawodnicy z Podpromia odnieśli trzynaste zwycięstwo w rozgrywkach. Cały zespół zaprezentował się bardzo dobrze, ale statuetka MVP trafiła w ręce Torey’a DeFalco. Pierwszą rundę rzeszowianie kończą na najniższym stopniu podium. Z kolei GKS zgromadził do tej pory 17 oczek, co daje mu 12. lokatę. – Zabrakło nam tego, żeby obronić parę piłek i wyprowadzić skuteczną kontrę. Nawet jeśli Kuba Jarosz zagrywał bardzo mocno, to po drugiej stronie zawodnicy Resovii umieli zatrzymać tę zagrywkę po swojej stronie, wystawić wysoką piłkę i nabić lub po prostu skończyć w pierwszym uderzeniu. Siła ofensywna tej drużyny jest bardzo duża i to pokazali. U nas każda kontra to było święto. Dwa sety graliśmy w miarę na równo, a je przegraliśmy i to jest naszą bolączką. Decyduje jedna piłka, a nam brakuje pewności siebie, żeby ją przekuć na naszą stronę – powiedział po spotkaniu w rozmowie z Gieksą TV Grzegorz Słaby, szkoleniowiec katowickiej ekipy.
Gracze Ślepska Malow Suwałki sprawili sobie i kibicom bardzo ważny prezent. Nie tylko pokonali BBTS Bielsko-Biała 3:0, ale dzięki kompletowi oczek zajęli szóste miejsce na koniec pierwszej rundy i zapewnili sobie awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. – Cieszę się z tego, że to się skończyło w miarę szybko. Mecz może nie był płynny, bardzo ładny, ale takie spotkania ciężko się gra w sferze mentalnej. Ciężko jest się zmobilizować na zespół, który zanotował trzynastą, czy czternastą porażkę – ocenił Dominik Kwapisiewicz. – To, co cieszy, to, że udało nam się wrócić na 6. miejsce i jesteśmy w Pucharze Polski. Tutaj w Suwałkach pierwszy raz jesteśmy w ósemce – dodał Cezary Sapiński, środkowy Ślepska Malow.
Ligową tabelę zamyka BBTS Bielsko-Biała, z jednym tylko zwycięstwem i dwoma oczkami. – Ten mecz rozpoczęliśmy dobrze. Tyle, że to było tylko kilka minut. Potem z każdą minutą popełnialiśmy coraz więcej błędów. Myślę, że możemy mieć tylko do siebie pretensje. Oddawaliśmy punkty za darmo, nie podjęliśmy walki. Myślę, że mogliśmy zagrać dużo lepszą siatkówkę, stworzyć lepsze widowisko. Mnożyliśmy te błędy, z każdym setem było ich coraz więcej. Na pewno po porażkach nasze morale spadają. Zaczęliśmy dobrze, ale po tych błędach, które się pojawiają, spada pewność siebie. Ciężko jest nawiązać walkę, skoro oddajemy tyle punktów po własnych błędach. Smutno, że ten mecz tak wyglądał. Liczyliśmy na większe widowisko. Będziemy dalej walczyć i szukać punktów. Ale musimy się przede wszystkim skoncentrować na własnej grze, robić mniej błędów. W siatkówkę każdy z nas potrafi grać, tylko trzeba to teraz poskładać – podsumował spotkanie Adrian Hunek, środkowy BBTS-u Bielsko-Biała.
Na zakończenie pierwszej rundy we wtorkowy wieczór Barkom-Każany Lwów rywalizował ze Stalą Nysa. Pierwsza partia dość niespodziewanie wygrali podopieczni Ugisa Krastinsa, ale później Stal złapała już właściwy rytm i wygrała 3:1. Strata punktów nie była jedyną lwowskiej ekipy – kontuzji doznał Wasyl Tupczij. Ekipa Daniela Plińskiego z 23 punktami zajmuje 10. lokatę. Tegoroczny beniaminek pierwszą rundę zakończył na 13. miejscu z 14 oczkami.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
DRUŻYNA 15. KOLEJKI PLUSLIGI →
źródło: inf. własna
