Siatkarze GKS-u Katowice pokonali we własnej hali Aluron CMC Warta Zawiercie i po czterosetowym starciu zgarnęli komplet punktów do ligowej tabeli. Zawiercianie mieli swoje szanse w pierwszej i ostatniej partii, jednak wyrównane końcówki padły łupem gospodarzy. Dla katowickiej ekipy to siódma wygrana w sezonie.
Od dwupunktowego prowadzenia rozpoczęli to spotkanie katowiczanie. Wprawdzie krótka grana z Flávio Gualberto doprowadziła do remisu, ale przekroczenie linii ataku trzeciego metra przez Mateusza Malinowskiego pozwoliło wrócić gospodarzom do dwóch ,,oczek” przewagi. Atakujący zawiercian nie wszedł najlepiej w ten pojedynek i gdy nie przedarł się przez blok było 8:5. Gracze Gieksy świetnie spisywali się w tym elemencie i to w dużej mierze dzięki niemu budowali przewagę. W środku seta zaczęli blokować także przyjezdni i po dwóch ,,czapach” Gualberto różnica zmalała do dwóch punktów. Po błędzie nieczystej wystawy Jakuba Szymańskiego goście nawiązali kontakt punktowy i gdy wydawało się, że lada chwila doprowadzą do wyrównania pomylił się Garrett Muagututia. Sytuacja ta ich nie zdeprymowała i trzy kolejne akcje wygrali (19:19). W końcówce premierowej odsłony spotkania ręce na drugą stronę siatki przełożył Maximiliano Cavanna i zrobiło się 21:23. Miejscowi nie wykorzystali dwóch setboli i wszystko miało rozstrzygnąć się podczas gry na przewagi. Ostatecznie po autowym ataku Malinowskiego ze zwycięstwa w pierwszym secie mogli się cieszyć siatkarze Grzegorza Słabego (28:26).
W drugiej partii przez dłuższy czas wynik oscylował wokół remisu i żadna z drużyn nie mogła wypracować sobie choćby dwupunktowej przewagi. Prowadzący zmieniał się i dopiero blok Emanuela Kohuta na Pawle Halabie sytuacją tą zmienił (10:8). Kiedy przyjmujący zawiercian pomylił się w kolejnej akcji dystans między zespołami zwiększył się. Katowiczanie coraz lepiej czytali zamiary atakujących swoich rywali i dobrze grali w systemie blok-obrona. Dodatkowo dobrą zagrywkę dołożył Jakub Jarosz i zrobiło się 14:9. Trener Igor Kolaković rotował składem, gdyż zawodnicy z wyjściowej szóstki zaczęli popełniać błędy własne. Na niewiele się to zdawało, bo gra ekipy GKS-u coraz bardziej się zazębiała. Po autowym uderzeniu Mateusza Malinowskiego na tablicy wyników zrobiło się 11:18, a w zespole Jurajskich Rycerzy nic się nie układało. Nie potrafili znaleźć zawodnika, który byłby ich liderem w ofensywie. Do końca drugiej partii nic się już nie zmieniło. Kropkę nad ,,i” postawili gospodarze po wykorzystaniu kontry przez Adriana Buchowskiego z lewej flanki (25:15).
Dominik Depowski, Piotr Orczyk i Marcin Kania pozostali na boisku na kolejnego seta. Już na jego początku wraz ze swoimi kolegami musieli gonić rywali (2:4). Po stronie Gieksy w dalszym ciągu dobrze działał blok, ale krótki przestój jaki przydarzył im się w ofensywie kosztował ich stratę prowadzenia (9:10). Dodatkowo zaczęli popełniać coraz więcej błędów własnych, w czym pomagali siatkarzom gości. Kiedy Adrian Buchowski nie zahaczył piłką o ręce blokujących było 14:16, ale niedokładna wystawa do Orczyka doprowadziła do remisu. Jakość sportowa tego pojedynku znacznie spadła, gdyż w szeregach obu ekip pojawiało się sporo pomyłek. Gdy drugi raz w krótkim odstępie czasu spudłował Buchowski trener Słaby poprosił o przerwę (17:19). Jego podopiecznym zwycięstwo w tym secie coraz bardziej się oddalało, w czym duża zasługa ich samych, gdyż mieli coraz więcej kłopotów ze skończeniem posyłanych do nich piłek. Swoją grę poprawił Mateusz Malinowski i to jego uderzenia zakończyły trzecią część meczu.
Gospodarze lepiej rozpoczęli tą partię. Dwa dobre ataki Jana Firleja plus wykorzystana kontra przez Kamila Kwasowskiego sprawiły, że zrobiło się 7:3. Poprawili zwłaszcza skuteczność w ofensywie, ale i gra Aluronu CMC Warta powróciła do tej z dwóch pierwszych setów. Przyjezdni zmniejszyli dystans, gdy zablokowali Kwasowskiego, a dodatkowo Firlej zagrał nieczysto (7:9), ale szybko gospodarze odbudowali swoją przewagę. Kolejna próba zmniejszenia różnicy nastąpiła przy serwisie Gjorgi Gjorgieva, kiedy Piotr Orczyk i Mateusz Malinowski kończyli swoje ataki (13:15). Od tego momentu punkty były zdobywane naprzemiennie przez oba zespoły, a sytuacja ta zmieniła się po asie serwisowym Malinowskiego (16:17). Kiedy z blokiem nie poradził sobie Orczyk wydawało się, że miejscowym nic już nie zabierze zwycięstwa. Niemniej w kolejnych akcjach Jakub Jarosz nie zdołał przebić piłki przez siatkę, a Dominik Depowski wykorzystał przechodzącą piłkę i zrobiło się po 22. Po raz drugi wygranego miała wyłonić gra na przewagi. W niej decydujący cios zadał Jarosz powstrzymując Depowskiego, dzięki czemu trzy punkty pozostały w Katowicach. Wygrana ta pozwoliła gospodarzom awansować na szóste miejsce w tabeli PlusLigi.
MVP: Kamil Kwasowski
GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:1
(28:26, 25:15, 20:25, 26:24)
Składy zespołów:
GKS: Szymański (3), Zniszczoł (11), Jarosz (18), Kohut (9), Firlej (4), Kwasowski (15), Watten (libero) oraz Nowakowski, Nowosielski, Buchowski (11) i Ogórek (libero)
Warta: Niemiec (3), Malinowski (13), Flavio (12), Cavanna, Halaba (5), Muagututia (1), Żurek (libero) oraz Gjorgiev (1), Depowski (5), Kania (5), Bociek i Orczyk (9)
Zobacz również:
Wyniki oraz tabela PlusLigi
źródło: inf. własna