W ostatnich dniach rozegrano jedynie pięć z siedmiu spotkań 18. kolejki. Dwa tygodnie temu swój mecz rozegrali już jastrzębianie i Asseco Resovia, przełożony został natomiast hit rundy pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrą Bełchatów. Pomimo tego nie zabrakło w tej kolejce ciekawych, choć czasem kuriozalnych pojedynków. Na miano takiego z pewnością zasługuje między innymi starcie Aluronu CMC Warty Zawiercie z Cuprum Lubin.
Aluron CMC Warta Zawiercie do Lubina pojechała bez nominalnych rozgrywających. Problemy zdrowotne jeszcze w poprzedniej kolejce miał Miguel Tavares, który nadal nie jest zdolny do gry, a w starciu z olsztynianami urazu łydki nabawił się Maximilliano Cavanna. Zagadką przed spotkaniem w Lubinie było więc to, który z zawodników wystąpi jako rozgrywający. Został nim Uros Kovacević i całkiem nieźle sobie poradził. Podopieczni Igora Kolakovicia wygrali dwie pierwsze partie, mieli także szansę na komplet punktów w Lubinie, ale wtedy całą serią popisał się lider Cuprum – Remigiusz Kapica. Ostatecznie goście triumfowali dopiero w tie-breaku, ale pewnie i tak niewielu spodziewało się zwycięstwa. – Naprawdę cieszyliśmy się grą, ale nie graliśmy dla zabawy, tylko dla zwycięstwa. Cieszyliśmy się, bo nie mieliśmy nic do stracenia. Graliśmy bez rozgrywających, a to sytuacja, w której nie byłem nigdy w swojej zawodowej karierze. Tak samo jak nikt z chłopaków oraz ze sztabu. Pokazaliśmy charakter, udowodniliśmy, że mamy wielkie serce do walki za nasz klub. Od początku do końca – powiedział Uros Kovacević, który został wybrany MVP meczu. Jego zespół wykorzystał szansę i wyprzedził w tabeli PGE Skrę, która ma jedno rozegrane spotkanie mniej. Zawiercianie są 3. w tabeli, natomiast Cuprum Lubin spadło na 12. pozycję.
Nieudaną inaugurację w nowej hali zaliczyli radomianie, którzy przez większość spotkania byli jedynie tłem dla wyraźnie lepiej dysponowanego Ślepska Malow Suwałki. Podopieczni Dominika Kwapisiewicza nie stracili ani jednego seta, dominując głównie w ofensywie. Świetne spotkanie rozegrał Paweł Halaba, który zdobył 16 punktów i odebrał statuetkę MVP. – Drugi set był na pewno bardzo ważny i jakbyśmy go przegrali, to mogłoby się dalej wydarzyć coś innego. Ale cieszę się, że wytrzymaliśmy tego drugiego seta, pokazaliśmy dobrą grę i wynik wskazuje na to, że graliśmy naprawdę dobrze. Mimo iż mecz walki, było dużo zaciętych akcji, to wynik jest na naszą korzyść i to jest najważniejsze – podsumował mecz libero Ślepska Mateusz Czunkiewicz. Jego drużyna dzięki temu zwycięstwu uciekła w końcu z przedostatniej pozycji w tabeli, którą okupuje aktualnie właśnie zespół z Radomia.
W trzech setach rozstrzygnął się także mecz w Nysie, gdzie miejscowa Stal przegrała z Treflem Gdańsk. Było to jednak o wiele bardziej zacięty pojedynek niż ten w Radomiu i poszczególne partie padały łupem podopiecznych Michała Winiarskiego dopiero w końcówkach. W szeregach Stali zabrakło konsekwencji, zdarzało jej się także zbyt dużo błędów. – Niestety tych końcówek nie rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść, co przełożyło się na to, że nie mamy żadnych punktów po tym meczu. Złość – to jest bardzo delikatnie powiedziane – powiedział Mariusz Schamlewski, zapytany o swoje odczucia. – Nie patrzyłem jeszcze w liczby, ale z tego co mi się wydaje, zabrakło chłodnej głowy w końcówkach – mówił środkowy gospodarzy. W zespole z Gdańska liderem był Bartłomiej Lipiński oraz Moritz Reichert. Sporo dobrego przyniósł także środkowego Karol Urbanowicz, będący najczęściej zagrywającym zawodnikiem w swojej drużynie, posłał na stronę rywala 4 asy serwisowe, niektóre w kluczowych momentach i został wybrany MVP spotkania. Zwycięstwo pozwoliło Treflowi zmniejszyć stratę do czołowej ósemki.
Dość niespodziewany wynik padł w starciu LUK Lublin z Projektem Warszawa. Stołeczni od dłuższego czasu prezentują dość średnią formę i potwierdzili to w Lublinie, gdzie nie ugrali ani jednego seta. W pierwszej partii gorzej poczuł się Bartosz Kwolek, który na kilka akcji opuścił boisko, ale wrócił i zagrał do końca spotkania. Jego drużyna miała swoje szanse w pierwszej i drugiej odsłonie, ale końcówki padały łupem gospodarzy. To podopieczni Dariusza Daszkiewicza całkowicie kontrolowali trzecią część meczu i ostatecznie zgarnęli komplet punktów. Dobrze radzili sobie wszyscy skrzydłowi lublinian, liderem z 14 punktami był Wojciech Włodarczyk, natomiast najlepszym graczem spotkania wybrany został rozgrywający – Grzegorz Pająk. – Te dwa pierwsze sety były naprawdę na styku. Wystarczyły dwie piłki w drugą stronę i wynik byłby zupełnie inny. Taki jest sport, taka jest siatkówka. LUK dobrze nas czytał, dobrze grał i na pewno zasłużenie odniósł to zwycięstwo – podsumował Bartosz Kwolek. Jego zespół jest na 5. miejscu w tabeli, a LUK Lublin tuż za pierwszą ósemką.
Tę rundę PlusLigi zakończyło starcie Indykpolu AZS Olsztyn z GKS-em Katowice. O ile dwie pierwsze odsłony były wyrównane, to kolejne już nie. Ostatecznie o wyniku spotkania decydował tie-break, w nim lepsi okazali się siatkarze z Warmii i Mazur, których liderem był Torey DeFalco. Statuetkę MVP odebrał Jan Firlej, jego zespół lepiej zagrał w ofensywie, dobrze zagrał również w bloku, 11 razy powstrzymując ataki rywali. – Momentami bardzo falowaliśmy i w pewnej chwili mocno zjechaliśmy w dół z poziomem. To głównie według mnie było przyczyną, że graliśmy pięć setów. Na treningach wyglądało to ostatnio bardzo fajnie i byłem pewny, że zagramy bardzo dobry mecz, ale niestety nie udało się to do końca. Całe szczęście wyszarpaliśmy dwa punkty naszym charakterem i serduchem, bo momentami szło jak po grudzie – podsumował Firlej. Olsztynianie mają na swoim koncie 26 punktów, co daje im 7. miejsce, GKS jest na 8. pozycji, ale ma 5 oczek więcej w tabeli.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi.
źródło: inf. własna