Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > PL: Albo tie-breaki, albo trzysetowe spotkania w 8. kolejce

PL: Albo tie-breaki, albo trzysetowe spotkania w 8. kolejce

fot. FIVB

Sporo działo się w 8. kolejce PlusLigi. Na 7 spotkań cztery zakończyły się w tie-breaku, a pozostałe trzysetowymi zwycięstwami. Bez większych problemów swoje mecze wygrała ZAKSA, AZS Olsztyn oraz Projekt Warszawa. Nadal bez zwycięstwa pozostaje Stal Nysa, 2:3 ulegając GKS-owi Katowice. Wiele emocji przyniosły spotkania Jastrzębskiego Węgla z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, LUK Lublin z Cuprum Lubin, a także ligowy klasyk pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i Asseco Resovią.

 

8. runda PlusLigi rozpoczęła się w Nysie, gdzie Stal walczyła o pierwsze zwycięstwo. Pierwsze dwa sety zwiastowały jednak szybki triumf GKS-u Katowice. Od trzeciej odsłony gra gospodarzy się zdecydowanie poprawiła i doprowadzili oni do tie-breaka. Ponownie jednak Stal nie potrafiła wygrać piątej partii – po raz 11. z rzędu. GKS do zwycięstwa poprowadził duet skrzydłowych: Jakub Jarosz oraz Jakub Szymański, natomiast miejscowym niewiele w końcowym rozrachunku dało 29 oczek Wassima Ben Tary. – Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa, bo jest ono dla nas kluczowe. To są zespoły, które przed sezonem były uznawane (tak samo jak my) do grania w tej dolnej części tabeli i myślę, że tylko się cieszyć, że wywozimy te dwa cenne punkt – podsumował trener katowiczan Grzegorz Słaby.

Jednym z ciekawszych spotkań tej rundy był pojedynek Jastrzębskiego Węgla z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Świetnie spotkanie rozpoczęli przyjezdni, odrzucając rywali od siatki, a w trzecim secie odrobili straty i prowadzili 2:1. Andrea Gardini zmienił atakującego i jego podopieczni doprowadzili do piątej partii, w której minimalnie lepsi okazali się jednak siatkarze z Zawiercia. O końcowym wyniku decydowały niuanse, a świetny mecz ponownie rozegrał Facundo Conte, kończąc spotkanie z 21 oczkami na swoim koncie. Poi stronie jastrzębian wyróżniał się Łukasz Wiśniewski. – Trochę szkoda szczególnie trzeciego seta, w którym prowadziliśmy 14:9 i to zwycięstwo nam się wymknęło. Gdybyśmy zachowali poziom z drugiej partii, to myślę, że w trzeciej cieszylibyśmy się ze zwycięstwa. To jednak nam uciekło i nad tym musimy pracować – podsumował doświadczony środkowy. Pomimo porażki Jastrzębski Węgiel utrzymał pozycję wicelidera tabeli, ale ma tylko oczko przewagi nad Aluronem CMC.

Większej historii nie miało starcie Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle ze Ślepskiem Malow Suwałki. Od początku do końca wydarzenia na parkiecie zdominowali wicemistrzowie Polski i nie dali rywalom z Suwałk najmniejszych szans. Świetnie po raz kolejny spisał się Łukasz Kaczmarek, kończąc mecz z dorobkiem 16 oczek i statuetką MVP. Po drugiej stronie siatki Bartłomiej Bołądź robił, co mógł, ale to było zdecydowanie za mało na liderów tabeli i jedyną niepokonaną w tym sezonie drużynę. – My nie patrzymy na mecze w ten sposób, czy gramy z kimś z dołu, czy góry tabeli.  Zawsze staramy się grać swoje, być dobrze przygotowanym taktycznie do przeciwnika, bo w ten sposób okazujemy szacunek rywalowi.  Jak z nami wygrają, to oznacza, że byli lepsi. My staramy się okazywać im maksimum respektu i grać z nimi najlepiej, jak potrafimy – mówił Michał Chadała, który pod nieobecność Georghe Cretu poprowadził kędzierzynian,

Również trzysetowe, choć o wiele bardziej wyrównane spotkanie rozegrali Cerrad Enea Czarni Radom i Indykpol AZS Olsztyn. Po raz kolejny w brodę pluć mogą sobie podopieczni Jakuba Bednaruka, którzy nie potrafili utrzymać swojego prowadzenia. W każdej z trzech odsłon olsztynianie triumfowali 25:23, więc nie był to mecz do jednej bramki. Liderem akademików był Karol Butryn, zdobywca 23 punktów, a jego zespół nadal plasuje się w czołówce PlusLigi i jest na 4. miejscu. –  To na pewno był ciężki mecz. Nie układał się po naszej myśli. W pierwszym i trzecim secie zespół z Radomia nam odskoczył. Na szczęście w końcówkach udało nam się przechylić szalę na naszą korzyść i wywozimy stąd trzy punkty – ocenił spotkanie Butryn.

Emocji zabrakło w starciu Projektu Warszawa z Treflem Gdańsk. W wyraźnie lepszej dyspozycji byli stołeczni, którzy wygrali bez straty seta. W trzecim odrobili straty i nie oddali już inicjatywy. To jedynie potwierdza słabą dyspozycję Trefla od początku tego sezonu. Sam Bartłomiej Lipiński nie był w stanie wiele zdziałać w rywalizacji ze zdecydowanie bardziej zdeterminowanymi gospodarzami. –  W każdym elemencie graliśmy w miarę równo, to pozwoliło praktycznie w każdym secie odskoczyć i kontrolować spotkanie. Nie było nerwowych końcówek. W trzeciej partii musieliśmy co prawda trochę podgonić wynik, ale udało nam się to, z czego się bardzo cieszymy, bo nie ukrywając, jesteśmy dość mocno podrażnieni po ostatnich spotkaniach – mówił po meczu Piotr Nowakowski, środkowy Projektu Warszawa. W szeregach jego zespołu prym wiedli skrzydłowi, każdy z nich miał dwucyfrową zdobycz punktową. Trefl plasuje się dopiero na 11. miejscu w ligowym zestawieniu, a warszawianie są 5.

Zacięty mecz rozegrali sąsiedzi w tabeli. LUK Lublin podejmował Cuprum Lubin. Co prawda gospodarze niezbyt dobrze weszli w to spotkanie, ale potem się rozkręcili. Najbardziej wyrównane były dwie ostatnie partie, rozstrzygane dopiero po walce na przewagi, a minimalnie lepsi okazali się gospodarze. Ponownie dobre spotkanie rozegrał Wojciech Włodarczyk, który został wyróżniony statuetką MVP, a zdobył 29 punktów. Po stronie Cuprum liderem z 25 oczkami na swoim koncie był Marcin Waliński. – Cieszę się, że końcówkę tie-breaka wytrzymaliśmy i rozstrzygnęliśmy spotkanie na naszą korzyść. Kosztowało to moich zawodników mnóstwo zdrowia, więc należą im się wielkie słowa uznania. Po raz pierwszy w tym sezonie przekroczyliśmy 50% w ataku, co było naszą piętą achillesową. Cieszę się, że w tym elemencie jest poprawa, do tego doszła zagrywka i blok – ocenił szkoleniowiec beniaminka Dariusz Daszkiewicz. Jego zespół zrównał się z Cuprum punktami w tabeli, ale plasuje się o jedną pozycję wyżej – na 9. miejscu.

Na zakończenie 8. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia dosłownie zaserwowały swoim kibicom rollercoaster. W dwóch pierwszych setach inicjatywa, zwłaszcza za linią 9. metra leżała po stronie gości z Podkarpacia, potem role się odwróciły, a dobrą zmianę dał Robert Tath. Ostatecznie w tie-breaku triumfowali bełchatowianie, ale zaledwie różnicą dwóch oczek, w decydującej odsłonie świetnie na siatce radził sobie Karol Kłos. W sumie PGE Skra bezpośrednio z pola zagrywki punktowała 8 razy, a Asseco Resovia 12. MVP spotkania wybrano Aleksandara Atanasijevicia, który mógł pochwalić się 22 punktami i 59% skutecznością ataku.  – W pierwszych dwóch setach praktycznie nie istnieliśmy, ale to za sprawą bardzo dobrej zagrywki chłopaków z Rzeszowa. Wiadomo jednak, że ciężko utrzymać taki poziom serwisu przez cały mecz. Dobrą zmianę dał Robert Taht, który nas pociągnął. Świetnie zagrał też Aleks, ale jednak Robert był kluczowy. Poderwał nas do walki, utrzymał przyjęcie, wyszarpał kilka ważnych piłek. Fajnie, że nasza drużyna powoli się buduje. Mam nadzieję, że takie zwycięstwa będą nas jeszcze bardziej scalać – tłumaczył po meczu Karol Kłos. Zwycięstwo pozwoliło bełchatowianom przeskoczyć w tabeli właśnie Asseco Resovię.

Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi 

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved