MKS SAN-Pajda Jarosław przegrał z Asotrą Płomieniem Sosnowiec 2:3 (25:22, 18:25, 25:23, 18:25, 15:17) w meczu I ligi siatkarek. – Nie realizowaliśmy prostych założeń taktycznych – mówi trener gospodyń Piotr Pajda. – Generalnie, fatalny mecz w naszym wykonaniu.
Panie trenerze, muszę zapytać o ostatni mecz z drużyną z Sosnowca. To było długie i na pewno wyczerpujące spotkanie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Szczególnie końcówka, kiedy już wszystko wskazywało na to, że wygraną macie w garści. Ostatecznie musieliście jednak przełknąć gorycz przegranej. Jakie są pana spostrzeżenia po meczu? Co nie zadziałało?
Piotr Pajda: – To jest prosta analiza, wyliczając: brak wsparcia na pozycji atakującej, brak wsparcia ze strony drugiej środkowej, fatalna gra rozgrywających. Generalnie, fatalny mecz w naszym wykonaniu. Nie realizowaliśmy prostych założeń taktycznych. Zawodniczki, które można powiedzieć nie istniały w trakcie meczu, chociaż w końcówce powinny wesprzeć zespół. Tak się, niestety, nie stało.
Zespół walczy dalej. Przed wami jeszcze wiele spotkań, które są szansą na zdobycie punktów. Będąc w Jarosławiu nie sposób nie zapytać o ten ośrodek, w którym się znajdujemy. Historia sportu, przede wszystkim siatkówki młodzieżowej w Jarosławiu, jest okazała. Ośrodek rozwinął się pod względem zakresu swojego działania. Szkolicie i dbacie o rozwój zawodniczek w różnych kategoriach wiekowych. Czy dziś, kiedy czasy są nieco trudniejsze, wciąż wszystko funkcjonuje jak dawniej?
– Dzisiaj ten sport, siatkówka w Jarosławiu wygląda tak, jak ogólna sytuacja w kraju. Odczuwamy trudności z jednej strony związane z trwającą pandemią. Często pojawia się zamieszanie. Nieustanne są też problemy związane z kwestią zdrowotną. Jest problem z ciągłością trenowania i dyspozycyjnością zawodniczek. Z drugiej strony trudność stanowi ekonomika. Nasz budżet bardzo ucierpiał. Zapytany o to dwa lata temu, myślę, że z pewnością wykrzesałbym więcej optymizmu z siebie. Dzisiaj musimy sobie jakoś dawać radę z tym, co mamy. W Jarosławiu jest kilka dyscyplin sportowych, które stoją na wysokim poziomie. Jest piłka ręczna, siatkówka, na pewno też tenis stołowy i sporty walki. Staramy się odnajdywać w tym wszystkim, mimo, że wpływy z miasta i wszelkie dotacje również są ograniczone. To jak dalej będzie rozwijać się sport, przede wszystkim siatkówka, zależy głównie od zasobów finansowych i postaw zawodniczek. To jest kluczowe.
Postawy zawodniczek?
– Nawiąże do meczu, który, jak wspomniałem wcześniej, fatalnie został przez nas zagrany. Nie po raz pierwszy zauważyłem nieodpowiednie podejście niektórych zawodniczek, wiążą się z tym pewne moje przemyślenia i wnioski. Pamiętajmy jednak, że taki jest sport. To jest biznes, gdzie jest się raz na wozie, raz pod wozem. Myślę, że już nawet w i tym sezonie pokazaliśmy, że mimo dosyć częstych zmian w podstawowym składzie, potrafimy walczyć i stawiać opór najsilniejszym. Po mojej stronie i stronie całego sztabu szkoleniowego, jest zadanie ustabilizowania całej drużyny i poziomu gry.
Wychowanki ośrodka w Jarosławiu trafiły na parkiety ekstraklasy. Czy czuje pan dumę, że włożony wysiłek ma sens?
– Tak, oczywiście. Zawsze są dwa cele dla trenera czy też dla ośrodka szkoleniowego. Pierwszy to bieżący wynik i postępujący z roku na rok proces wzrostowy związany z sukcesami zespołu. Drugi natomiast to indywidualny rozwój zawodniczek, z którymi mieliśmy przyjemność pracować. Nasze siatkarki występują teraz w Bielsku-Białej, w Kaliszu, ale również w zespołach pierwszoligowych, które są najbliżej awansu. Myślę, że cele szkoleniowe, które sobie stawiamy są przez nas realizowane.
Nie jest tajemnicą, że jest pan osobą, która pełni w klubie wiele funkcji. Jest pan między innymi trenerem i prezesem. Jak się pan w tym odnajduje? Jak udaje się godzić te obowiązki?
– Jest coraz trudnej. Czasy są ciężkie. Wyniki są bardzo różne. Inaczej po meczu patrzy na drużynę i zachowuje się trener, a inaczej prezes klubu. Dla mnie jako trenera ważne są wszystkie elementy składające się na grę drużyny, z których w różnym stopniu jestem zadowolony. Jako prezes spoglądam na tabele i ważne są dla mnie w dużej mierze wyniki. Przyznam szczerze, że coraz trudniej to znoszę. Przyświeca mi pewien plan rozdzielenia tych funkcji, jednak przyszłość zweryfikuje stopień jego realizacji.
Niebawem zagracie w ćwierćfinałowym turnieju mistrzostw Polski juniorek. Zagracie w Zielonej Górze. Jak ocenia pan szansę zespołu na wyjście z grupy?
– Mamy ostatni tydzień przygotowań do tego ćwierćfinału. Grupa jest dosyć wyrównana. Niemniej, ze wszystkimi zespołami na pewno przyjdzie nam walczyć. Nikt nie odda wygranej za darmo. Mam nadzieję, że przyjdzie nam włączyć się do walki najpierw o czwórkę, a później już o jedno z dwóch miejsc premiowanych. Będzie bardzo trudno, natomiast wiem, że mamy szanse.
Proszę opowiedzieć o ostatnich przygotowaniach.
– Po meczach juniorek w II lidze w Nowym Sączu i Proszowicach planujemy kilka dni wspólnej pracy i docelowy wyjazd na ćwierćfinały. Być może przed podróżą do Zielonej Góry uda się jeszcze rozegrać sparing z jednym z juniorskich zespołów z Małopolski.
źródło: pzps.pl