– Kędzierzynianie mieli przestoje. W drugim secie skutkowało to przegraną partią i ich zablokowało. Nie mogli wstrzelić się w trzecim secie, ale potem wrócili do kontroli nad meczem. Ten kolejny mały przestój na szczęście nie zadecydował o wyniku meczu i do Włoch drużyna pojedzie może nie w roli faworyta, ale z przewagą po pierwszym spotkaniu – powiedział po wygranej ZAKSY z Itasem były reprezentant Polski, Paweł Papke.
Trzech meczów w tym sezonie potrzebowała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, aby pokonać Itas Trentino. Nie udało się jej to w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a dopiero w pierwszym z dwóch meczów ćwierćfinałowych.
– W tym sezonie w grupie dwa razy Włochom udało się wygrać. Ale w kluczowych meczach z nimi rządzi ZAKSA. To wtorkowe zwycięstwo to oczywiście dopiero pierwszy krok, ale ważny. To był kawał pięknej, dobrej siatkówki. Fachowcy po dwóch stronach siatki, z najwyższej półki. ZAKSA po tych dwóch porażkach z fazy grupowej udowodniła, że zarówno u tych chłopaków, jak i w klubie wciąż bije serce mistrza – powiedział Paweł Papke, były reprezentant Polski.
Według niego grę mistrza Polski odmieniło sprowadzenie do Kędzierzyna-Koźla w trakcie sezonu Bartosza Bednorza. – Wiele zmieniła sprawa nietrafionego transferu Bułgara Denisa Karjagina i fakt, że zastąpił go Bartosz Bednorz. Luka na przyjęciu szybko została zniwelowana i pojawienie się Bednorza wniosło wiele pewności na lewym skrzydle. Nie chcę powiedzieć, że to kompletnie odmieniło grę drużyny, ale widać, ile jej dało. On ma każdy element siatkarskiego rzemiosła na naprawdę wysokim, światowym poziomie. Teraz widać w ZAKSIE pełną, kompletną drużynę, choć na środku może przecież jeszcze grać Norbert Huber, który z Trentino wchodził tylko na zmiany – dodał były siatkarz.
We wtorek liderem gospodarzy był Łukasz Kaczmarek, który zakończył spotkanie z 23 oczkami na koncie i ponad 50% skutecznością w ataku. – Ponownie pokazał się ze świetnej strony. Koło 50 takich pojedynków chyba już ma na swoich barkach, a ten był jednym z najlepszych. Zmienność ataków, kierunki, przegląd pola po stronie przeciwnika, dostosowywanie piłek do tempa bloku i rozegrania – to wszystko wyglądało znakomicie. Pokazał atuty, które sprawiają, że jest jednym z najlepszych atakujących na świecie – podkreślił Papke.
Według niego ZAKSA mogła wygrać nawet za komplet punktów, gdyby nie przytrafiały się jej przestoje. – Nawet w trzecim secie było 17:15 i tam chłopaki zaliczyli takie smugi, grali nie w ich stylu, bo tracili punkty seriami. Także w tie-breaku, bo zaczęli od 5:0, potem było 8:2, a nagle zrobiło się 10:8 i było groźnie. Mieli przestoje. W drugim secie skutkowało to przegraną partią i ich zablokowało. Nie mogli wstrzelić się w trzecim secie, ale potem wrócili do kontroli nad meczem. Ten kolejny mały przestój na szczęście nie zadecydował o wyniku meczu i do Włoch drużyna pojedzie może nie w roli faworyta, ale z przewagą po pierwszym spotkaniu. Choć pewnie mogło to się skończyć lepszym wynikiem dla ZAKSY, ale to zwycięstwo i tak trzeba docenić – dodał Papke.
Ostatnie dni są udane dla mistrzów Polski, którzy obronili Puchar Polski, a w pierwszym ćwierćfinale pokonali Itas. Przed nimi rewanż we Włoszech, w którym mogą przypieczętować awans do półfinału. – We wtorek naprzeciwko ZAKSY stanęli szóstkowi zawodnicy obecnych mistrzów świata i nie przesądzili o wygranej. Szacunek dla kędzierzynian, że tak zagrali i wychodzą z kolejnego kluczowego meczu zwycięsko. Rewanż? A niech będzie jeszcze raz 3:2, znów dla ZAKSY – zakończył Paweł Papke.
źródło: inf. własna, sport.pl