– Na marzenia nigdy nie jest za późno. W PlusLidze chciałem grać od bardzo dawna. Stawiałem krok po kroku, ale pojawiły się momenty zwątpienia. To dla mnie wyzwanie. Myślę, że to idealny przykład dla młodszych, który pokazuje, że nigdy nie wolno się poddawać – mówi nam Patryk Łaba, który zamknął skład Trefla Gdańsk na sezon 2021/22. Przyjmujący ma 29 lat, ale dopiero teraz stanie przed szansą debiutu w elicie. Opowiedział o drodze jaką przebywał i celach, które towarzyszą mu w nowym zespole.
W wieku 29 lat stanie pan przed szansą debiutu w PlusLidze. Z jakimi celami przychodzi pan do Trefla Gdańsk?
Patryk Łaba: – Na marzenia nigdy nie jest za późno. W PlusLidze chciałem grać od bardzo dawna. Stawiałem krok po kroku, ale nie ukrywam, że po drodze pojawiły się momenty zwątpienia. W przeszłości rozmawiałem o kontraktach w elicie, ale np. w 2014 roku moje plany pokrzyżowała kontuzja kolana. To zatrzymało mój marsz w stronę ekstraklasy. Lata mijały, więc nie wiedziałem, czy uda mi się spełnić marzenie. Jednak mimo wieku, jestem wciąż skory do nauki. PlusLiga to dla mnie wyzwanie, ale tez okazja do rozwoju. Myślę, że to idealny przykład dla młodszych, który pokazuje, że nigdy nie wolno się poddawać. Nawet jeśli nie jesteś obdarzony specjalnymi warunkami, to ciężka i systematyczna praca może być zauważona.
O miejsce w składzie nie będzie łatwo, bo na pańskiej pozycji grają także: Mateusz Mika, Bartłomiej Lipiński i Moritz Reichert, którzy grali tu także w poprzednim sezonie.
– To zawodnicy, którzy grają lub grali w reprezentacji swoich krajów. Bartek Lipiński miał super sezon. Ja natomiast przychodzę tu z otwartą głową. W zależności od tego, jaka będzie aktualnie potrzeba, zrobię wszystko, żeby pomóc drużynie. Chcemy wygrać jak najwięcej spotkań. Wiem, że u trenera Michała Winiarskiego każdy jest potrzebny. To dla mnie jasny sygnał, który przy podejmowaniu decyzji miał ogromne znaczenie.
Rozmawiał pan o roli z trenerem?
– Podczas pierwszej rozmowy powiedział jak to mniej więcej widzi. Myślę, że na szczegóły przyjdzie jeszcze czas. W sporcie trudno przewidywać pewne rzeczy, bo bywa różnie. W każdym razie ja nastawiam się na to, by być przydatnym i elastycznym.
Ucieszył pana telefon od szkoleniowca?
– Bardzo. To było miłe zaskoczenie. Wiedziałem, że chce tu dołączyć. To dla mnie spełnienie marzeń.
Kiedy zaczęły się rozmowy?
– Pierwszy kontakt ze strony trenera pojawił się jeszcze przed startem fazy play-off. Poinformowałem trenera, że mój kontrakt z Visłą Bydgoszcz automatycznie przedłuży się po awansie do PlusLigi, więc poprosiłem, by poczekać do zakończenia sezonu. Niestety udało nam się dotrzeć tylko do półfinału. Wtedy rozpoczęliśmy negocjacje.
W minionym sezonie Trefl dwukrotnie sparował z Visłą. Myśli pan, że one również miały wpływ na ten transfer?
– Uważam, że pozytywnie wpłynęły na postrzeganie mojej osoby. Statystyki nie zawsze mogą działać na czyjąś korzyść. Przyglądanie się meczowi na żywo to zawsze inna sprawa. Na pewno może dać inny pogląd niż suche informacje.
źródło: sport.trojmiasto.pl