Jurajscy Rycerze z Jastrzębia-Zdroju wrócili bez wygranego seta i przedłużenia marzeń o finale PlusLigi. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla zwłaszcza zagrywkami wybili z głowy graczom Aluronu CMC Warty Zawiercie myśli o czwartym i piątym meczu. Jak trzecie i jak się okazało spotkanie półfinałowe spotkanie ocenia Patryk Łaba?
Lepiej serwował Stéphen Boyer w tym meczu (8 asów – przyp. red.) czy Moritz Karlitzek w Iławie?
– Myślę, że to bardzo podobny sposób zagrywki i w obu przypadkach ich prędkość wynosiła ponad 120 km/h. W takich sytuacjach nie można nic zrobić, trzeba reagować instynktownie. Niestety, musimy to zaakceptować. Na nasze nieszczęście takie serwisy były posyłane do nas seriami i w Iławie, i w Jastrzębiu. Ciężko złapać swój rytm, jeśli w jednym ustawieniu traci się kilka punktów. Na pewno nie pomaga to w budowaniu pewności siebie.
Był taki moment w trzecim secie, gdy wydawało się, że jeszcze się zaczepimy. Gdy Jastrzębski Węgiel prowadził już czterema punktami, wiele osób pewnie całkiem nas skreślało. My doszliśmy rywali i na styku było niemal do samego końca. Ostatnie akcje jednak znowu dla nich. Była w was wciąż wiara i pozytywne nakręcanie się? Tak jak mówisz, nie jest prosto budować je w takim trudnym momencie.
– Oczywiście, że była wiara, bo bez niej nie odrobilibyśmy tej straty i nie byłoby walki na styku. Staraliśmy się nakręcić, złapać swój rytm, pociągnąć z wątroby i zagrać na emocjach, bo to czasem pomaga i udaje się bronić przypadkowe piłki lub atakować z większym szczęściem. Niestety, nie udało się odwrócić losów spotkania i to jastrzębianie zgarnęli pełną pulę, a my zostaliśmy z niczym.
To nie koniec sezonu, bo zostały mecze o brąz. Trudno będzie wrócić do tej pewności siebie po dostaniu takiego gonga, czy jednak sześć dni to wystarczająco dużo czasu, aby przygotować się i wyczyścić głowy?
– Wydaje mi się, że jesteśmy trochę jak Rocky Balboa. Dostajemy gonga, spadamy, ale podnosimy się i walczymy dalej. Tak samo będzie teraz, bo ta rywalizacja w półfinale nas boli. Będziemy chcieli pokazać się z lepszej strony i zdobyć medal. Na pewno dla kibiców, ale przede wszystkim dla siebie, bo zagwarantuje nam to udział w Lidze Mistrzów w następnym sezonie.
*Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski
źródło: aluroncmc.pl