W półfinale Ligi Narodów Polacy zmierzą się z reprezentacją Japonii. Nasi przeciwnicy w ostatnich latach zanotowali duży skok jakościowy. – To zespół, który może jeszcze nie wygrywa turniejów, ale jest uwielbiany przez ludzi, bo dostarcza emocji, pokazując genialną obronę i świetną technikę – powiedział Oskar Kaczmarczyk w rozmowie z Jakubem Radomskiem z Przeglądu Sportowego.
EUROPEJSKA SIATKÓWKA KLUCZEM DO ROZWOJU
Według Oskara Kaczmarczyka, Japończycy rozwinęli się dzięki temu, że otworzyli się na siatkówką europejską. – Kluczowe jest to, że oni kilka lat temu postanowili wyjść na świat. Yuji Nishida, Yuki Ishikawa czy Ran Takahashi zebrali doświadczenie w silnych europejskich klubach, które wiele im dało. W tym roku Japończycy są w półfinale Ligi Narodów, ale oni w zasadzie co roku grają dobrą siatkówkę, tylko brakowało im, a to doświadczenia, a to potencjału fizycznego – dodał były statystyk i analityk, a obecnie pracownik VolleyStation.
Kaczmarczyk zaznacza, że ważne w kwestii rozwoju Japończyków było zatrudnienie odpowiedniego szkoleniowca. – Zatrudnili Philippa Blaina, francuskiego trenera, który idealnie pasuje do ich stylu grania, do wykorzystywania niesamowitej obrony. Jeszcze jakiś czas temu Japończycy w ogóle nie kiwali. Po prostu nie uznawali tego. A teraz jest inaczej: stali się taką azjatycką wersją Francji. Wszystko spina się w całość, dlatego są coraz mocniejsi. To zespół, który może jeszcze nie wygrywa turniejów, ale jest uwielbiany przez ludzi, bo dostarcza emocji, pokazując genialną obronę i świetną technikę. W ćwierćfinale ze Słowenią w jednej z akcji ich zawodnik idealnie dograł piłkę do ataku, choć ta musiała lecieć z 15 metrów.
PRZEWAGA FIZYCZNA POLAKÓW
Analiza gry obu drużyn wykazała, że Polacy powinni wykorzystać przewagę fizyczną nad przeciwnikiem. – Co do Japonii, mam przekonanie, że oni po prostu niezwykle nam leżą. Nieprzypadkowo wygraliśmy z nimi 3:0 na koniec rundy zasadniczej Ligi Narodów. Ich zagrywka nie zrobi nam takiej krzywdy, jak brazylijska. Jest ciężka, ale pasująca nam, więc przyjęcie będzie bardziej stabilne, dzięki czemu wykorzystamy lepiej fizykę naszych środkowych i skrzydłowych. Oczywiście nie będzie to łatwy mecz, trzeba być przygotowanym na ich świetną grę po wyblokowaniu naszej akcji, ale mimo wszystko jestem optymistą. Mam jednak wrażenie, że Japonia nie ma jeszcze planu awaryjnego. Gdy gra im się nie klei, niekoniecznie potrafią jakimś jednym elementem odwrócić mecz. Ishikawa czy Takahashi oczywiście mają mocny i celny serwis, ale to jeszcze nie jest ten poziom, którym w sytuacji kryzysowej dysponują np. Polacy – zakończył Oskar Kaczmarczyk.
źródło: inf. własna, przegladsportowy.onet.pl