Reprezentacja Ukrainy od porażki 0:3 rozpoczęła mistrzostwa świata. Wspierana przez swoich kibiców w katowickim Spodku nie dała rady Serbii. – Kilka przegranych akcji i oni przejęli inicjatywę, bo mają więcej doświadczenia. Najważniejsze było to, że zachowywaliśmy się jak drużyna, która jest razem na boisku i w kwadracie. Nikt się nie rozchodził na boki, a wspieraliśmy się cały czas. Niezależnie od tego, czy popełnialiśmy błędy, czy zdobywaliśmy kolejne punkty. Powiedziałem chłopakom, że mają się cieszyć z udziału w tym turnieju – powiedział Przeglądowi Sportowemu Oleg Płotnicki.
Ukraina w mistrzostwach świata gra w miejsce Rosji, która przez agresję właśnie na ten kraj została wykluczona z międzynarodowych rozgrywek, straciła także organizację tego turnieju.
Wojna cały czas trwa. – Mamy kilku kolegów, którzy teraz walczą za Ukrainę. Musimy się postarać, żeby chociaż z naszych występów czerpali radość – przyznał Witalij Szczytkow i dodał: – Mamy cały czas w głowie, jaka jest sytuacja w Ukrainie i nie narzekamy, że w turnieju jest nam trudno.
Do sytuacji w swoim kraju odniósł się także kapitan kadry. – Najważniejsze, żebyśmy wszyscy po turnieju mieli dokąd wracać, mogli zobaczyć swoje rodziny – mówił Oleg Płotnicki, który zdradził, że były drugi szkoleniowiec ich kadry wysłał wyrazy wsparcia przed starciem Serbami, a on sam walczy na froncie. – Przed spotkaniem z Serbią wysłał nam nagranie, gdzie przekazuje słowa wsparcia. Obecnie walczy na froncie. Nie ma za bardzo czasu, żeby rozmawiać z naszymi znajomymi, którzy trafili do wojska. Bo o co możesz zapytać? Najważniejsze, że żyją – mówił Oleg Płotnicki.
W ich pierwszym meczu w mistrzostwach świata mogli liczyć na wsparcie z trybun, w Spodku pojawiło się sporo ukraińskich kibiców. – Może spróbujemy zrobić jakąś akcję promocyjną, żeby rozpropagować jeszcze bardziej to, że gramy tutaj i więcej naszych rodaków mogłoby przyjść, żeby nas wspierać – zastanawiał się Szczytkow.– Czekaliśmy na to, że kibice z Ukrainy przyjdą na nasz mecz z Serbią. W waszym kraju panuje niesamowita atmosfera i mieliśmy okazję tego doświadczyć, bo Polska jest dla nas jak drugi dom. Niesamowite było usłyszeć doping, ale przede wszystkim ukraiński hymn, który zaśpiewaliśmy wspólnie z naszymi rodakami na trybunach. To dodało ogromnej energii – przyznał Płotnicki.
Chociaż Ukraina przegrała 0:3, to w premierowej odsłonie uległa bardziej utytułowanemu rywalowi dopiero po grze na przewagi. – Gdybyśmy wygrali pierwszego seta, to może byłoby inaczej, chociaż w siatkówce niczego nie można być pewnym. I dla nas, i dla nich to była ciężka przeprawa. Kilka przegranych akcji i oni przejęli inicjatywę, bo mają więcej doświadczenia. Najważniejsze było to, że zachowywaliśmy się jak drużyna, która jest razem na boisku i w kwadracie. Nikt się nie rozchodził na boki, a wspieraliśmy się cały czas. Niezależnie od tego, czy popełnialiśmy błędy, czy zdobywaliśmy kolejne punkty. Powiedziałem chłopakom, że mają się cieszyć z udziału w tym turnieju – wyjaśnił kapitan ukraińskiego zespołu. Jego kadrę czekają teraz dwa spotkania z niżej notowanymi zespołami: Portoryko i Tunezja. – Myślę, że wyjdziemy z tej grupy, ale najbliższe mecze nie będą spacerkiem – podsumował Szczytkow.
Oprócz zmagań w mistrzostwach świata sporo mówiło się także o ewentualnym transferze Olega Płotnickiego. Lider i kapitan ukraińskiej reprezentacji łączony był z ZAKSĄ, która cały czas szuka zastępstwa za Kamila Semeniuka. Płotnicki rozwiał te wątpliwości. – Nie zagram w Polsce w najbliższym sezonie, choć wiem, że pojawiały się plotki na ten temat – tłumaczył siatkarz, który na codzień broni barw włoskiej Sir Safety Perugii.
źródło: Przegląd Sportowy