W jego charakterystyce mieści się wszystko, co definiuje niebezpieczeństwo dla rywali: moc, szybkość i precyzja. Jego pojawienie się na parkiecie mogłyby poprzedzać alerty RCB. Stanowi zagrożenie bez względu na odległość od siatki. Na prawym skrzydle LUK Lublin będzie szalał Mateusz Malinowski.
LUK Lublin to dla niego arena nowych wyzwań po czterech latach spędzonych w Zawierciu. Miniony sezon sam określa jako mniej udany ze względu na mniejszą liczbę okazji do gry.
Najlepiej definiują go dokonania z czasów, kiedy to na nim spoczywała największa odpowiedzialność: rok wcześniej wykazywał niezwykłą łatwość w przekraczaniu progu 60-procentowej skuteczności w ataku. Bezcennym atrybutem Malinowskiego jest także zaskakująca, precyzyjna silna i regularna zagrywka.
– Po trzech bardzo obfitych sezonach w Zawierciu przyszedł niestety ten czwarty, mniej obfity w granie. Bardzo się cieszę, że w Lublinie jest pomysł na zawodników bardzo ambitnych, którzy mają coś do udowodnienia, bo będziemy gryźć parkiet – zdradza Mateusz Malinowski.
Znakomite referencje Malinowskiemu wystawia przebieg jego kariery. O tym, że z łatwością zdobywa zaufanie i adaptuje się do oczekiwań jest fakt, że tylko w jednym klubie spędził mniej niż dwa sezony. Za nim cztery lata w Zawierciu, dwa – w Lubinie, rok w Szczecinie i cztery sezony w Jastrzębskim Węglu.
– Mateusz to zawodnik tej klasy, wobec którego nie trzeba mieć nadziei, a plany. Swoją karierą sumiennie budował zaufanie do jego regularności i niezawodności. Cieszy nas jego głód gry. Dzięki niemu może jeszcze przesunąć granice wyobrażeń o jego możliwościach. Poza tym Lublin nigdy nie zawiódł się na leworęcznych bombardierach – mówi Krzysztof Skubiszewski, prezes LUK Lublin.
Zobacz również:
Karuzela transferowa PlusLigi 2022/2023
źródło: lkpslublin.pl