Projekt Warszawa nie zdołał doprowadzić do piątego spotkania w pierwszej rundzie fazy play-off. Aktualni mistrzowie Polski wygrali w sobotę 3:1 i to kędzierzynianie awansowali do półfinału. – Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że udało nam się zamknąć to spotkanie. Mieliśmy też swoje szanse w poprzednim meczu, ale niestety nie poszło po naszej myśli. Na pewno kawał serducha zostawiliśmy zarówno my jak i warszawianie. Ogromne brawa dla przeciwnika, bo postawili nam poprzeczkę bardzo wysoko – przyznał Bartosz Bednorz.
Na czterech spotkaniach zakończyła się ćwierćfinałowa rywalizacja między Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Projektem Warszawa. W sobotnim spotkaniu kędzierzynianie wygrali 3:1 i zameldowali się w półfinale. – Naszym celem było to, żeby wygrać nieważne w jakim stylu, bo przyjechaliśmy do Warszawy po awans do półfinału. Zrealizowaliśmy nasz cel. Myślę, że jesteśmy usatysfakcjonowani i potwornie zmęczeni, bo w ostatnim czasie dużo graliśmy. Był to nie tylko wysiłek fizyczny, ale też mentalny. Myślę, że o stylu nie ma co rozmawiać, bo liczy się awans. Gramy, jesteśmy w czwórce najlepszych zespołów w Polsce – powiedział Norbert Huber.
Chociaż w sobotę obyło się bez tie-breaka, w spotkaniu nie brakowało emocji i walki a akcje były długie i zacięte. – Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że udało nam się zamknąć to spotkanie. Mieliśmy też swoje szanse w poprzednim meczu, ale niestety nie poszło po naszej myśli. Na pewno kawał serducha zostawiliśmy zarówno my jak i warszawianie. Ogromne brawa dla przeciwnika, bo postawili nam poprzeczkę bardzo wysoko. Grali kapitalnie w obronie, w przyjęciu ciężko ich było ruszyć. Mają świetny zespół, to nie było łatwe zadanie – przyznał Bartosz Bednorz.
Rywalizacja w fazie play-off wiele kosztowała zawodników obu drużyn. – Nie walczyliśmy wyłącznie z przeciwnikiem, ale też z własnym zmęczeniem. Niestety kalendarz nam nie pomaga .Ciężko złapać oddech. Ja wiem, że to się powtarza, ale tak naprawdę jest, bo my chcemy stworzyć widowisko, bo gramy dla kibiców, a są momenty, w których ryzykujemy zdrowie. Można było zobaczyć – zaczynając od Piotrka Nowakowskiego, który uszkodził bark, później był problem z Damianem (Wojtaszkiem – przyp. red.), pojawił się problem z Erikiem (Shoji – przyp. red.). To pokazuje, że organizm nie jest gotowy na to, żeby grać mecz po meczu. Jest pewna granica, której nie da się oszukać. Trzeba to zrozumieć, bo to nie jest dla nas łatwe. Staramy się stworzyć jak najlepsze widowisko, zawsze do tego dążymy. Tym bardziej należy się nam i warszawianom ogromny szacunek, bo oba zespoły zostawiły resztki swojego zdrowia na boisku – zakończył przyjmujący ZAKSY.
źródło: opr. własne, ZAKSA TV