– Wiem, że niektórych rzeczy nie mogę przewidzieć. Skąd mam wiedzieć, czy wszystko poukłada się tak, jak chcę? Jeśli byłbym w stanie coś takiego przewidzieć, pewnie pracowałbym na Wall Street i był już milionerem. Mogę jedynie starać się przeżyć w głowie pewne wyimaginowane sytuacje i przygotować adekwatne rozwiązania – powiedział w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport trener reprezentacji Polski, Nikola Grbić.
Klamka zapadła
Długo z ogłoszeniem olimpijskiego składu zwlekał Nikola Grbić. W końcu jednak odkrył karty, choć nie ukrywa, że konieczność dokonania ostatecznego wyboru spędzała mu sen z powiek przez ostatnie dni. – To była najtrudniejsza decyzja, którą musiałem podjąć jako trener w swojej karierze. Nie mówię jednak tylko o sposobie, w którym trzeba powiedzieć komuś, że nie jedzie na igrzyska. Moi zawodnicy byli tak bliscy sobie względem prezentowanej jakości i są tak dobrzy na każdej boiskowej pozycji, że było mi ekstremalnie trudno wybrać pomiędzy poszczególnymi siatkarzami. Chcę podkreślić, że gdybym wybrał Jakuba Popiwczaka, Bartosza Bednorza czy Bartłomieja Bołądzia, nie bylibyśmy przez to słabsi. Zasługują na to, by być w składzie na igrzyska, mają potrzebną jakość, niesamowicie trenowali, zachowywali się jak profesjonaliści, a także byli dla mnie dostępni bez względu na okoliczności. To moja praca, by wybrać. Musiałem to zrobić. Starałem się rozważyć absolutnie wszystko. Porównywałem moje doświadczenia z wszystkimi zawodnikami na przestrzeni ostatnich trzech lat współpracy, starałem się zapamiętać wszystkie trudne i ważne momenty, które ze sobą przeżyliśmy. Patrzyłem na to, jak się prezentowali, jak reagowali, grali, odnaleźli się zarówno w sytuacjach, gdy wchodzili z ławki czy też byli w szóstce – powiedział Nikola Grbić.
Postawił na doświadczenie
Jeszcze w trakcie Ligi Narodów pojawiały się spekulacje, że Bartłomiej Bołądź, który ma za sobą bardzo dobre mecze w reprezentacji, wypchnie z olimpijskiego składu Łukasza Kaczmarka. Tak się jednak nie stało, a serbski szkoleniowiec zaufał Kaczmarkowi. – „Zwierzu” jest silny w bloku, obronie, a nawet zagrywce. W tym momencie „zmaga się” jednak ze swoim atakiem. „Bołi” jest z kolei świetnym atakującym, możliwe, że najlepszym w naszej grupie, ale nieco brakuje mu w innych elementach. Dodatkowo, nawet jeśli są w podobnym wieku, to Bartek Bołądź jest trochę jak „30-letni debiutant”. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale dopiero teraz miałby miejsce jego debiut w igrzyskach olimpijskich, czyli turnieju, który jest dla nas niezwykle ważny. Niestety, nie dostał wcześniej wielu szans u innych trenerów kadry, by grać w najważniejszych meczach. Moją obawą był więc brak doświadczenia przy takich okazjach. „Zwierzu”, nawet jeśli obecnie nie prezentuje swojego najwyższego poziomu, to ma za sobą siedem-osiem lat grania w najtrudniejszych spotkaniach i to zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Dodatkowo, okazał się być gotowy przejąć ciężar gry z barków Bartosza Kurka w zeszłym sezonie, który był dla nas niesamowity. Tego typu chwile i elementy są dla mnie niezwykle istotne. Nawet jeśli ktoś nie prezentuje się idealnie, to jeśli jest skupiony i obecny w grze robiąc inne rzeczy, staje się ważny. To był dla mnie kluczowy element przy wyborze Łukasza zamiast Bartka – zaznaczył szkoleniowiec biało-czerwonych.
Największa kontrowersja
Najwięcej emocji wzbudziło skreślenie z olimpijskiego składu Bartosza Bednorza, który w tym sezonie pokazał się z bardzo dobrej strony. Według wielu ekspertów jest obecnie trzecim polskim przyjmującym, ale inaczej widział to Nikola Grbić. – „Benji” jest tym zawodnikiem, którego wzięłaby do siebie absolutnie każda reprezentacja i to z wielką wdzięcznością. Ma niesamowitą jakość. Był w tym sezonie wspaniały i od początku „dostępny”. Powiedział mi, że niezależnie od tego, kiedy będę go potrzebować, to rzuci wszystko i się stawi. To sprawiło, że wykreślenie go z listy było dla mnie niezwykle trudne. Zagrał wiele świetnych meczów. Jednocześnie jednak Kamil i Olek spędzili więcej czasu na boisku „ze mną”. Byli niesamowici w naprawdę wielu najważniejszych momentach i to zarówno w klubach, jak i kadrze. To było dla mnie ważne w kontekście podejmowania decyzji – podkreślił trener.
Ostatecznie zdecydował się on na zabranie do Paryża w roli rezerwowego Bartłomieja Bołądzia. Jest jednak świadomy, że życie zweryfikuje jego wybory. – Wiem, że niektórych rzeczy nie mogę przewidzieć. Skąd mam wiedzieć, czy wszystko poukłada się tak, jak chcę? Czy będziemy się zmagać bardziej na jednej pozycji, a nie na innej? Nie mogę tego wiedzieć. Jeśli byłbym w stanie coś takiego przewidzieć, pewnie pracowałbym na Wall Street i był już milionerem. Mogę jedynie starać się przeżyć w głowie pewne wyimaginowane sytuacje i przygotować adekwatne rozwiązania, które prawdopodobnie się sprawdzą, jednocześnie licząc, że wszystko będzie dobrze – zakończył Nikola Grbić.
Zobacz również
źródło: sport.tvp.pl