— Nie proszę zawodników: „Powiedzcie mi, co mam zrobić”. To moja odpowiedzialność, by wszystko poukładać, a oni niech skupią się na swoich zadaniach — mówi selekcjoner polskich siatkarzy Nikola Grbić. Już za trzy miesiące jego kadra rozpocznie długi sezon, który zwieńczą kwalifikacje olimpijskie do igrzysk, na które Grbić chce pojechać po medal. Choć w tle nie milknie temat bojkotu zmagań w Paryżu wobec startu Rosjan i Białorusinów pod neutralną flagą.
Nikola Grbić wypowiedział się na temat możliwego bojkotu igrzysk olimpijskich z uwagi na dopuszczenie przez MKOL do rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi. – To byłaby polityczna decyzja, więc nie mamy tego w swoich rękach. Byłbym ogromnie rozczarowany, bo to oznaczałoby, że nie mamy możliwości uczestniczenia w turnieju, który moglibyśmy wygrać. Choć bojkot dotyczyłby wyjazdu reprezentantów Polski we wszystkich dyscyplinach. Jednak statut MKOl jasno mówi o tym, że nie można nikomu zakazać udziału w igrzyskach. Jest za to możliwość występu pod neutralną flagą i rozumiem, że nie będzie rosyjskiej, bo w końcu mowa o kraju, który wypowiedział wojnę. Mam nadzieję, że z naszej strony do bojkotu nie dojdzie i po prostu pojedziemy do Paryża, żeby spróbować powalczyć tam o końcowy triumf.
Kluczowym turniejem dla reprezentacji Polski w sezonie 2023 będą kwalifikacje olimpijskie, wciąż nie znamy jednak gospodarzy turniejów poza Japonią i składów grup. – Musimy zaczekać na wybór gospodarza, żeby zobaczyć, jak ułoży się serpentyna i skład naszej grupy kwalifikacyjnej (24 najlepsze zespoły z rankingu FIVB zostaną podzielone na trzy grupy – przyp. red.). Podział odbędzie się na podstawie rankingu opublikowanego po ubiegłorocznych mistrzostwach świata. A w sezonie musimy pilnować się, żeby nie przegrywać z niżej notowanymi od nas drużynami, bo to przynosi największe straty punktowe – skomentował selekcjoner. Przed nim i jego podopiecznymi długi sezon zakończony kwalifikacjami olimpijskimi, – Jest jak jest. My możemy dawać swoje sugestie do światowej i europejskiej federacji na temat tego, jak powinny wyglądać rozgrywki lub ile trwać sezon, ale na koniec i tak aspekt ekonomiczny, chęć zysku, przeważy nad tym sportowym – skomentował Grbić. – Nie proszę zawodników: „Powiedzcie mi, co mam zrobić”. To moja odpowiedzialność, by wszystko poukładać, a oni niech skupią się na swoich zadaniach. Gracze mają w głowie to, jak zagrają albo kiedy pojadą na wakacje, a ja jestem od tego, by zaplanować cały sezon w szerokiej perspektywie. Gdy byłem zawodnikiem, także nie ingerowałem w kwestie trenera, a teraz częściej rozmawiam z kadrowiczami o indywidualnych kwestiach. Pamiętam nawet sytuację z czasów, gdy prowadziłem reprezentację Serbii i chciałem dać prawie trzy tygodnie wolnego jednemu z kadrowiczów, żeby się odpowiednio zregenerował. Zdecydowanie zaprotestował, mówiąc, że nie będzie wiedział, co ze sobą zrobić przez tyle czasu. Powiedział, że 10 dni mu wystarczy i tak wspólnie zdecydowaliśmy, że po tym czasie dołączy do drużyny. Nie chcę obciążać chłopaków, więc jeśli coś leży w ich gestii, to na przykład decyzja, czy wolą aby kadrowy grill odbył się w piątek wieczorem albo czy po meczu wolą spać w hotelu, czy wolą dołączyć do rodziny i wrócić, gdy po przerwie wznowimy pracę – dodał.
Po raz kolejny to nie mistrzostwa Europy będą imprezą docelową. – Pamiętajmy, że dla reprezentacji Francji, która będzie gospodarzem igrzysk w Paryżu, więc kwalifikację ma już zapewnioną, tegoroczne mistrzostwa Europy będą właśnie imprezą docelową. Dlatego każdy ma swoje priorytety. My mamy przystępować do rywalizacji z myślą o tym, żeby dochodzić do końca turniejów, w których będziemy występować. Włącznie z Ligą Narodów, nawet jeśli udział w finałowych zmaganiach w Gdańsku mamy zapewniony jako gospodarz. A priorytet w kontekście całej naszej pracy pozostaje niezmienny – to przyszłoroczne igrzyska – powiedział Nikola Grbić. Polacy jednak na mistrzostwach Europy, aby dotrzeć do walki o medale muszą zagrać szereg meczów z niżej notowanymi zespołami, jak Macedonia czy Czarnogóra. – Po pierwsze, 24 zespoły to zdecydowanie za dużo, jak na rywalizację kontynentalną. Co innego, gdyby to były mistrzostwa świata. Nie powinniśmy powiększać grona uczestników dla samego grania, bo później jakość jest jaka jest. Bo czy np. mecz Macedonii z Czarnogórą, przy całym szacunku dla tych drużyn, przyciągnie widownię? Nie sądzę. Jednak nam, jako drużynom, pozostaje jedynie dostosować się do panujących warunków – skomentował Nikola Grbić.
Szkoleniowiec w ostatnich miesiącach skupia się tylko na reprezentacji Polski, nie prowadzi klubu. – Mam czas, żeby spokojnie poczytać, obejrzeć mecze, porozmawiać z zawodnikami, sztabem czy federacją. Tego czasu mam też więcej dla rodziny, mój starszy syn trenuje siatkówkę, więc w pewnym stopniu pełnię rolę asystenta trenera w jego grupie, choć oczywiście nie biorę za to żadnych pieniędzy. Możliwość tej współpracy, pozwala mi trzy razy w tygodniu zaspokoić głód kontaktu z treningiem na co dzień, przebywania w hali. Bo chociaż po mistrzostwach świata bardzo potrzebowałem przerwy i złapania oddechu, to czuję, że chcę być na bieżąco z dyscypliną. Niesamowite w grupie mojego syna jest to, że takich 16-latków można kształtować, bo są na początku swojej drogi w odróżnieniu od zawodowych graczy, posiadających już pewne nawyki – mówi. Na pewno taki tryb pracy pozwolił Grbicowi odpocząć– Będąc w środku całego zamieszania, nie zdajesz sobie z tego sprawy. Wcześniej działa się automatycznie, realizując kolejne zadania – trening, odprawa wideo, rozpracowanie kolejnego rywala wspólnie ze sztabem. Dziś, kiedy odpocząłem, wiele osób mówi mi, że dawno nie widzieli mnie aż tak świeżego i pełnego energii. Jedno jest pewne – jestem w dobrym miejscu.
*cały wywiad Edyty Kowalczyk w serwisie przegladsportowy.onet.pl
źródło: inf. własna, przegladsportowy.onet.pl