Polska już w sobotę zagra o ćwierćfinał mistrzostw świata. Szczęśliwy z tego faktu jest libero reprezentacji Jakub Popiwczak. – Myślę, że kto by nie był na moim miejscu, to by się dobrze w tych butach czuł, bo bycie pierwszym libero reprezentacji Polski to jest wielka rzecz. Całe życie o tym marzyłem, całe życie pracowałem na to, żeby przeżywać takie chwile, które przeżywam tutaj na Filipinach, czyli być w kadrze, reprezentować Polskę, walczyć o najwyższe cele. To idealna sytuacja.
Faza grupowa mistrzostw świata za nami. Wiemy już, kto w liczbach najlepiej wygląda po tym etapie czempionatu. Mimo, że naszego libero nie ma w czołówce statystyk, to wiemy jak dużą rolę odgrywa w reprezentacji Polski.
Trzeba się nauczyć żyć ze stresem
Sportowcy często spotykają się z presją i oczekiwaniami. Czasem ma to destrukcyjny wpływ na poczynania danego zawodnika, ale akurat Jakub Popiwczak ma do tego inne podejście. – Myślę, że wielu sportowców trochę inaczej do tego podchodzi, natomiast dla mnie taka presja i ciśnienie to jest taki chleb powszedni. Trzeba się nauczyć z tym żyć, będąc w tym zawodowym sporcie na najwyższym poziomie, trzeba sobie umieć z tym radzić, każdy ma jakieś swoje własne rozwiązania, każdy to na swój sposób przeżywa. Trzeba się do tego zaadaptować, im szybciej, tym lepiej. Wiadomo, że jak człowiek zagra więcej w tych dużych meczach, ważnych meczach, czy to w klubie, czy w reprezentacji, to jest bliżej tego optymalnego poziomu. Czuję stres, ale radzę sobie z nim najlepiej jak potrafię, przynajmniej się staram. Wiadomo, że takie mecze tutaj i granie w mistrzostwach świata to są troszkę nowe emocje, ale mam jakieś sprawdzone rozwiązania i wypracowane rutyny. Z dnia na dzień, każdego dnia staram się robić swoje, myśleć tu i teraz, bo fruwanie do przodu nie pomaga.
Mistrzostwa jakich dawno nie było
Nie da się ukryć, że dawno nie mieliśmy w siatkówce światowego turnieju, który już na etapie grupowym dałby tyle emocji i niespodziewanych wyników. – Mamy do czynienia z szalonymi mistrzostwami świata. Najpierw były tylko niespodzianki, ale wreszcie sypnęło grubymi sensacjami. Ciężko wskazać jedną, bo myślę, że to trio, czyli Japonia, Francja i Brazylia. Nikt by się nie spodziewał, że jeden z tych zespołów odpadnie, to już by było coś wielkiego, a co dopiero trzy. Przypomina mi to trochę mundial w piłce nożnej, gdzie w fazie grupowej zazwyczaj jeden z wielkich faworytów jedzie do domu. Każdy mecz to są ogromne emocje. Mam wrażenie, że przy tym poprzednim systemie, który był do mistrzostw świata w 2018 roku, było tak, że grało się tam fazę grupową, później następną fazę grupową, jeszcze jedną fazę grupową i tak naprawdę na przestrzeni tych 10 meczów najlepsze zespoły faktycznie wchodziły do półfinału. Tutaj Brazylia potknęła się raz i jej nie ma, tak że trzeba być w każdej chwili skoncentrowanym. Myślę, że dla kibiców to jest fenomenalna rzecz, dla Brazylijczyków trochę gorsza.
Siatkówka tego potrzebowała, na szczęście nie naszym kosztem
Tegoroczny system rozgrywek sprawił, że będzie trzeba od początku do końca być w topowej formie, inaczej trzeba będzie pakować walizki. Nasz libero widzi jednak jak bardzo pozytywnie wpływa to na odbiór siatkówki przez widzów. – Dla ludzi przed telewizorami, którzy siedzą, śledzą turniej, są kibicami siatkówki, to jest super sprawa. Myślę, że to też bardzo mocno może się przyczynić do popularyzacji siatkówki w tych innych krajach. Uważam, że ta dyscyplina potrzebuje czegoś takiego, natomiast wiadomo, że to zawsze odbywa się kosztem mocnych zespołów. Na szczęście my w tym momencie jesteśmy w grze i cały czas mamy się dobrze, natomiast wiadomo, że wszyscy trzymają kciuki zawsze za tego underdoga, więc my jesteśmy na tej gorszej pozycji dla większości kibiców.
Wychodząc na nas rywale się nie zastanawiają
Według Popiwczaka z jednej strony mamy ułatwione zadanie, bo odpadają faworyci, ale z drugiej strony my również jesteśmy faworytem i przeciwnicy grając z nami nie mają nic do stracenia, więc grają na pełnym ryzyku. – Ja bym powiedział tak, że my mamy ułatwione zadanie, bo my od samego początku tutaj jadąc, celujemy w medale, w fazę tą końcową i nieważne, kto tam po drodze odpada, my chcemy po prostu zagrać w finale i zdobyć złoty medal.Wiem, że zazwyczaj jak przychodzą ważne mecze, to gra się łatwiej, nie trzeba się jakoś specjalnie motywować. To samo przychodzi, adrenalina, emocje i człowiek jest po prostu niesiony tym wszystkim od środka, więc wierzę, że będzie dobrze i będziemy najlepsi od tego momentu. Wszystkie zespoły, które grają z nami, czy będą grać, traktują nas jako faworyta. Jak grasz z faworytem, to zagrywka jest pierwszym elementem, w którym po prostu musisz starać się narzucić presję. Wychodzisz, nie zastanawiasz się, jak masz do wyboru mocne rozwiązanie, czy trochę lżejsze, no to zawsze decydujesz się na to pierwsze. Musimy być na to gotowi.









