Luciano Vicentin ma za sobą mistrzostwa świata z reprezentacją Argentyny. To właśnie on skończył dramatyczny mecz z Francją. Jak sam przyznał – nie wie jak skończył ostatni atak, bo dokuczały mu skurcze łydek. Zna ten problem bardzo dobrze, bo pojawia się w momentach, kiedy presja jest największa.
Argentyńczycy zakończyli mistrzostwa świata porażką z Włochami w 1/8 finału, ale Luciano Vicentin jest dumny z tego, jak on i jego koledzy z reprezentacji zaprezentowali się w tym turnieju. Sam siatkarz nie dowierzał, że udało mu się dokończyć mecz z Francją, bowiem dopadła go dziwna przypadłość. Zresztą nie po raz pierwszy.
Osobliwa przypadłość Argentyńczyka – problem leży w głowie
Luciano Vicentin opowiedział o swojej przypadłości. W najważniejszych momentach łapią go skurcze łydek, ale jak sam przyznaje, problem leży w głowie, a nie fizycznie w nogach. – Mam taki problem: moje mięśnie łydek strasznie się kurczą w kluczowych momentach. Nie jest to problem fizyczny, ale czysto psychiczny, zdarza mi się to na tyle często, że doskonale to rozpoznaję. Zdarzyło mi się to z moją drużyną w Polsce, kiedy mieliśmy ważne mecze. Rozmawiam o tym z moim terapeutą i mam kilka mentalnych i ćwiczeń oddechowych, aby z tym walczyć, ale jest to coś, z czym bardzo się zmagam. Kiedy dobrze mi idzie, a pojawia się presja, moje łydki skurczają się znikąd.
Chciał się pokazać – skończył kluczowe piłki przeciwko Francji
– Vicentin bardzo chciał się dobrze pokazać na mistrzostwach. Zrobił to w najlepszy możliwy sposób – w meczu z Francją. To on skończył ostatnią piłkę tie-breaka. – Nie miałem najlepszego startu z reprezentacją w tym sezonie, nawet jeśli miałem dobry sezon ligowy, to i tak nie grałem dużo podczas VNL, ale na mistrzostwach świata naprawdę chciałem pokazać, że mogę to zrobić, mogę pomóc tej drużynie osiągnąć coś wielkiego. W meczu z Francją najpierw mieliśmy przewagę, ale pozwoliliśmy jej się wymknąć. Byłem najlepiej punktującym zawodnikiem tego spotkania i presja spoczywała na mnie. Kiedy rozpoczął się tie break, czułem to w nogach: łapały mnie skurcze. Był remis 10:10, a moje nogi zaczeły się poddawały. Spojrzałem więc w niebo i błagałem tatę: „Proszę, tato, pomóż mi ten jeden raz. Chcę żebyś był ze mnie dumny, pozwól mi dokończyć ten mecz”. Kiedy De Cecco dochodził do dogrania piłki meczowej, wiedziałem, że pójdzie do mnie, ponieważ byłem jedyną opcją na pozycji do ataku. I nadal nie wiem, jak to skoczyłem. Jeśli zobaczysz moją twarz, gdy zdobywałem ten punkt, zobaczysz niedowierzanie w moich oczach. Zrobiłem to. Zamknąłem mecz i stałem na dwóch nogach.
Wierzy, że ojciec jest z niego dumny
Siatkarz reprezentacji Argentyny jest dumny z osiągnięć swojej reprezentacji, mimo że nie znalazła się ona w gronie zespołów walczących o medale. Opowiedział o stracie ojca i wierze w to, że on widział jego wyczyny w kadrze. – W lutym tego roku straciłem tatę. Miałem szczęście usłyszeć z jego ust, jak bardzo był ze mnie dumny, zanim odszedł. Nawet jeśli drużynie nie udało się przejść dalej w turnieju, nie umniejsza to tego, co zrobiliśmy i jak dumny jest teraz ze mnie tata z tego powodu